Anna Krawczak, stowarzyszenie „Nasz Bocian”: Polskie prawo nie reguluje w żaden sposób adopcji prenatalnej. Mamy tylko jeden zapis w Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym mówiący o tym, iż matką dziecka jest kobieta, która je urodziła. Ten zapis został zresztą zadedykowany nie adopcji prenatalnej, a surogacji - konkretnie temu, aby jej zakazać, co się udało.
To oznacza, iż dzieci urodzone dzięki dawstwu gamet lub w drodze adopcji zarodka, są uznawane za dzieci biorców, nawet jeśli nie są z nimi spokrewnione genetycznie. Ale oznacza to także, iż takie dzieci nie mają żadnych praw ani możliwości poznania swojej historii genetycznej, w tym uzyskania bardzo ważnych informacji o historii medycznej i społecznej dawców. P
Porównując tę sytuację z adopcją społeczną, w oczy rzuca się rażąca nierówność. Dzieci adoptowane społecznie po ukończeniu 18. roku życia mają prawo wglądu w pierwotny akt urodzenia, poznania tożsamości matki biologicznej, uzupełnienia brakujących puzzli w ich pochodzeniu. Dzieci urodzone dzięki dawstwu nie posiadają w Polsce takiego prawa.
W Europie tendencja jest odwrotna, powstają organizacje dzieci urodzonych dzięki adopcji prenatalnej, które podkreślają, że dzieci powinny mieć dostęp o wiedzy o swoim pochodzeniu, rodzice zaś powinni podejmować decyzję o dawstwie w sposób świadomy i przemyślany. Polska jest więc wyjątkiem jeśli idzie o całkowite przemilczenie tego zjawiska, jak również jakiekolwiek uregulowanie praw dzieci, rodziców oraz dawców.