Etap Drugi życia dorosłegoKategorie: Rodzicielstwo, Ciąża Liczba wpisów: 139, liczba wizyt: 324831 |
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 04-02-2011 12:42
Cierpię na nadprodukcję łez czy co??? Leżę, staram się o niczym nie myśleć, taka pustka w głowie, totalne zobojętnienie na czasoprzestrzeń, a one same wypływają mi z oczu. Strumieniem nie byle jakim.
Wzięło mnie na słuchanie starych kawałków Kultu... "Arahja", "do Ani", Tak bardzo, bardzo kocham Cię Tak bardzo potrzebuję Cię, "Czarne słońca", "Jeśli zechcesz odejść odejdź" Znowu dom pusty dziś nocą, cisza aż grzmi, Świec płomienie próżno się złocą, nie skrzypną drzwi... Normalnie dół mnie dopadł, jak nic... Gdyby mi się udało zasnąć, może sen przyniósłby ulgę mojemu zdezelowanemu myśleniem mózgowi... Tak bardzo bym chciała, żeby mnie miał kto teraz przytulić. A ja nawet do psa ostatnio się przytulać nie mogę, bo jakiejś alergii nagle na jego sierść dostałam ;(
Gdzie to słońce... Co się do licha ze mną dzieje!!! Jakieś zaburzenia emocjonalne...
Kiedy Książę jest w domu to wszystko wydaje się być takie poukładane, takie ustabilizowane... Kiedy zaczyna Go brakować tracę poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji... Do tego dochodzi jeszcze działanie hormonów i ja wariuję...
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 04-02-2011 10:20
Czasami mam wrażenie, że nie radzę sobie jak należy z moimi emocjonalnymi wahaniami nastrojów i humorów, co może się źle odbić na Maluszku... I co najgorsze, czasem odnoszę wrażenie, że mój Ukochany Książę też sobie z nimi nie radzi... Czasami zbyt łatwo wpada w złość, a nie tego mi teraz trzeba... Wczoraj urwałam zderzak w Golfie Mobilku (w to, że sam się "wypiął" Książę nie uwierzył, tylko wykrzyczał, że się nie wypiął, tylko go urwałam i żebym bardziej uważała jak parkuję...). Golf Mobilek tak nisko ma ten zderzak, ze bardzo często się zdarza, że jak się najedzie "zbyt głęboko" na krawężnik, to można wyrwać (tudzież wypiąć) zderzak cofając... I jeszcze oprócz zderzaka były nerwy przy przekładaniu karty użytkownika do modułu CAM z cyfry. Ja sobie bardziej radzę w kuchni, z urządzeniami wszelakimi elektronicznymi i nietylko troszkę na bakier jestem. Jakbym Ci Książę dawała wskazówki przez tel jak ugotować chociażby rosół, to ciekawe czy byś pytań nie zadawał...
Staram się nie myśleć o złych rzeczach, ale ostatnio coraz ciężej mi to przychodzi... Zwłaszcza kiedy jestem sama natłok głupawych myśli sięga apogeum.
Boję się jeść, zamiast przybierać na wadze, znowu schudłam :( Wiem, że to nie tędy droga, że ta insulina jest, żeby pomóc...Pani diabetolg oglądała moje notatki żywieniowe, do kilku rzeczy miała zastrzeżenia, ale ogólnie rzecz biorąc odżywiam się jak należy, więc czemu ten cholerny cukier jest taki wysoki. 2 kromki suchego chleba graham z odrobiną serka Tartare, kubek gorzkiej herbaty z cytryną i cukier po godzinie 114... Ale przynajmniej insuliny nie muszę wstrzykiwać (bo muszę doraźnie, jak przekroczę magiczne 120). Tylko czy takie śniadanie wystarczy? Przecież ja ciągle jestem głodna... Nawet po głupim jabłku cukier przekracza 120 :(Wczoraj u Rodzicielki zjadłam łyżkę gotowanego ryżu, ogórka kiszonego, kilka skubnięć gotowanego udka kurczakowego i cukier 139... Seniorce nie mówiłam nic o insulinie, Rodzicielka stwierdziła, że lepiej zrobimy nic jej nie mówiąc, oszczędzimy jej w ten sposób zmartwienia... Ona się tak biedna wszystkim przejmuje...
Muszę koniecznie się czymś zająć. Wczoraj kupiłam proszek i płyn do prania ubranek dla niemowląt... Dzisiaj cały dzień zamierzam prać i prasować to, co zdążyłam uprać wczoraj... Muszę przygotować jakąś osobną szafkę na ubranka dla Maluszka, bo dużo się tego uzbierało (wczoraj znów byłam na zakupach troszkę kupiłam ja, troszkę Rodzicielka, która niebawem zostanie Babcią, co ją cieszy niezmiernie, bo to Jej pierwszy wnuk).
W nocy nie mogłam spać, myślałam o sąsiadce... O tym co muszą teraz czuć jej rodzice, jej siostra... Dzisiaj jest pogrzeb...
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 03-02-2011 21:26
Tak mi smutno, że właściwie nie wiem, czy dobrym pomysłem jest pisanie dzisiaj czegokolwiek, czy może poczekać do jutra aż czarne chmury przegoni jakaś odrobinka słonka...
Kolejna wizyta w Zabrzu i to, czego się bałam najbardziej i czego nie chciałam okrutnie. INSULINA, czyli kolejne utrudnienie życia ciężarnej. Ze strachu przed iniekcjami mam ochotę w ogóle przestać jeść. Bo cokolwiek zjem, cukier mam za wysoki. Zagłodzę Maluszka na śmierć, muszę jeść :(
Kolejna smutna historia, która układała się w spójną całość od wczoraj... Najpierw klepsydra na drzwiach od klatki... Dziewczyna, 21 lat i brak wzmianki jakoby zginęła śmiercią tragiczną... Tak to jest jak się mieszka od ponad 2 lat między tyloma ludźmi i się najbliższych z sąsiadów z nazwiska nie kojarzy... Dzisiaj w pociągu podsłyszana rozmowa między dwoma młodzieńcami... To był wypadek, nie wiadomo, czy ją ktoś wypchnął z tego pociągu, czy też wysokoczyła sama... I w windzie się dowiaduję, również z rozmowy przypadkeim podsłyszanej, że ona mieszkała na 4 piętrze, w naszym łączniku... I smutno mi się tak jakoś zrobiło... Dziewczyna taka śliczna była, miła... Pokój Jej Duszy...
No i rozmowa z Ukochanym i dobijająca informacja, ze przyjedzie za tydzień na 3 dni tylko i wyjeżdża znów na 2 tyg... Nie wytrzymałam... " A co Ty katar masz, czy płaczesz...?" Czasami trzeba sobie i popłakać troszkę... I wizja samotnie spędzonych Walentynek. A co tam, takie głupie święto amerykańskie...