Familie.pl: Pani historia, jako mamy, jest dość – powiedzmy – egzotyczna. Opowie Nam Pani na początek nieco więcej?
Iwona Lubańska: Nazywam się Iwona i jestem szczęśliwą mamą już 28 letnich trojaczków (2 dziewczynek i chłopca). Urodziłam je w dalekiej Australii, gdzie wraz z mężem byliśmy zupełnie sami. Nie mogliśmy liczyć na niczyją pomoc i jak się nam wydawało byliśmy zdani wyłącznie na siebie samych, więc gdy się dowiedzieliśmy, że oczekujemy trojaczków to był szok i przerażenie. Jak my sobie poradzimy?!
Familie.pl: Jak Pani wspomina tamte chwile? więcej?
Iwona Lubańska: Początek ciąży był radosny, była to przemyślna i oczekiwana ciąża. Byliśmy już 6 lat po ślubie, a do tego byłam od dłuższego czasu na zwolnieniu lekarskim spowodowanym bólami ramion oraz rąk. Sam lekarz przyznał, że to dobry czas na założenie rodziny, nikt jednak nie oczekiwał natychmiast tak dużej rodziny… Dowiedzieliśmy się o tym fakcie dość szybko, bo by gdy byłam w 6 tygodniu miałam mieć operacyjnie usuwane zęby „mądrości” ale, że trochę krwawiłam zabieg został wstrzymany, a ja zostałam wysłana na USG. Wcześniej jednak zostałam ostrzeżona przez jedną współlokatorkę pokoju szpitalnego, że na pewno poroniłam więc byłam smutna i nie wiedziałam czego oczekiwać. Zawsze marzyłam o trójce dzieci, a męża było trudno namówić na jedno, więc byłam na prawdę przestraszona. Mąż pracował więc na USG zabrała mnie bliska koleżanka. Lekarz robiący badanie był bardzo poruszony tym co widział, ale nie nic nie mówił, więc w końcu ja zapytałam dlaczego tak długo to trwa. Miałam wrażenie, że mnie nie słucha, więc zapytałam jeszcze raz wprost: panie doktorze czy ja poroniłam ? Na co on z nerwowym uśmiechem odpowiedział „poroniłam! Nie, nie – co do dwójki dzieci jestem pewny tylko co do trzeciego potrzebuję konsultacji innego lekarza!”
Familie.pl: Jak Pani zareagowała? Nie przeszło Pani przez myśl, że to niemożliwe?
Iwona Lubańska: Oczekując najgorszego pomyślałam, że to kiepski żart, więc odpowiedziałam, że jeżeli myśli że to jest śmieszne to się myli. On jednak tym razem szybko zareagował, że wcale nie żartuje i czekamy właśnie na przyjście drugiego specjalisty. Dla mnie to było tak dziwne, że kontynuowałam, że jak tak dalej pójdzie to zemdleję, ale usłyszałam, że nie mogę zemdleć bo leżę… Po wyjściu z gabinetu byłam dalej w szoku, poszłam odebrać zdjęcia i natrafiłam na współczującą minę recepcjonistki oraz jeszcze bardziej smutną koleżankę. Wszyscy mi współczuli, a ja myślałam, że to wszystko sen i wkrótce się obudzę. Znajomi zabrali mnie do siebie, a popołudniu próbowali delikatnie przekazać wielką wiadomość mojemu mężowi - długo im to zabrało ale i on nie mógł w to uwierzyć. Ta mnoga ciąża była kompletnym zaskoczeniem dla nas, a do tego wzbudzała uczucia lęku i niepewności. Jak my sobie poradzimy? jesteśmy przecież sami w tym dalekim kraju, ja osłabiona bolesnymi dolegliwościami rąk i ramion tak potrzebnymi do opieki na trójką niemowląt, a do tego tylko jedna pensja… Choć nie byłam wierną katoliczką, to zaczęłam się mocno modlić o pomoc. Do tego mąż był cały czas narażony na głupie żarty kolegów w pracy i bardzo źle sobie radził się z zaistniałą sytuacją. Po kilku tygodniach desperackich modlitw zostałam zalana niesamowitym spokojem i pewnością, że sobie poradzimy! Skoro Bóg dał nam na raz troje dzieci, to znaczy że w Nas wierzył i Nas nie opuści. Pomyślałam, że trzeba „podwinąć rękawy i wziąć się do roboty”.
Familie.pl: Wziąć się do roboty?
Iwona Lubańska: Zaczęłam szukać informacji na temat mnogich ciąż, ale nigdzie tego jeszcze nie było. Za to przez „przypadek” trafiłam na klub dla rodzin z bliźniakami lub „więcej” i oni byli darem boskim dla Nas. Poznali Nas z innym rodzinami z trojaczkami w różnym wieku, którzy podzielili się z nami swoim doświadczeniem, zorganizowali darmową dostawę najlepszego mleka w proszku na dwa pierwsze lata, kilka tysięcy jednorazowych pieluszek (cały pokój był nimi zawalony) oraz kilka kartonów z jedzeniem dla niemowlaków. Pomoc była oszałamiająca - po tym zostaliśmy poleceni wspaniałym lekarzom specjalistom, którzy się troskliwie „nami” opiekowali i nigdy nie wzięli za to nawet dolara! Gdy przyszło do porodu byłam otoczona kilkunastoosobową kadrą medyczną oraz przejętym przyszłym tatą który panicznie bał się krwi i igieł, ale jak przyszło do narodzin jego TRÓJKI był tak przejęty, że o tym zapomniał i ku zdumieniu lekarzy nie zemdlał, a wręcz przeciwnie - cały poród przeżył na stojąco!
Amanda, Natalia i Aleksander w wieku 6ciu lat. W swoim pokoju z widokiem na ocean...
Familie.pl: I pojawiły się maluchy?
Iwona Lubańska: Pierwsza była córka Natalka o wadze 2.2 kg, drugi był syn Alexander 1.9 kg (tu tata się popłakał ze wzruszenia), a trzecia była maleńka Amanda 1.4 kg. Cała trójka choć była wcześniakami (urodziły się w 33 tyg ciąży) miała się dobrze i to było najważniejsze, bo przygotowywano nas na najgorsze możliwe sytuacje. Po narodzinach dzieci byliśmy tak wdzięczni, że były zdrowe, wdzięczni za wszystko co otrzymaliśmy i za wysiłek tylu jednorazowo spotkanych ludzi, że ciężka praca, która nas czekała 24 godziny na dobę już nas nie przerażała. Byliśmy szczęśliwi i gotowi! Dostaliśmy nawet mnóstwo ubranek (dla wcześniaków) zrobionych przez wolontariuszki - to wszytko było tak niesamowite i nieoczekiwane, że nie mogliśmy czuć się inaczej jak szczęśliwi i pełni wdzięczności za pomoc i opiekę daną nam z „GÓRY”.
Familie.pl: Co – jako mama trójki dorosłych już dzieci – ocenia Pani jako największe wyzwanie?
Iwona Lubańska: Nigdy nie narzekaliśmy, ale z perspektywy czasu to na pierwszym etapie ich życia najtrudniejsze były nieprzespane noce. Po urodzeniu dzieci znajomi mówili nam, że najtrudniejszy jest pierwszy rok, bo dziecko się często budzi, a później dzieci już śpią przez noc więc będzie łatwiej - ale nasze nie spały przez 4 lata! Byliśmy z mężem chodzącymi zombies… znajoma lekarka przepisywała nam recepturę na toniki, które pomagały nam w pracy i trudach każdego dnia ;-)
Przedszkole, a później szkoła w Australii było bardzo dobrym doświadczeniem dla dzieci i dla nas. Z przedszkola wracały chwaląc się jak potrafią jeść widelczykiem i małym nożem, tańczyć i śpiewać itp. Początek szkoły w Australii podobnie. Dzieci były w różnych klasach, więc po raz pierwszy nie były „trojaczkami”, a indywidualnymi osóbkami. Nawiązywały pierwsze przyjaźnie i zaczynały rozwijać swoje talenty. Przeciwieństwem był powrót do Polski. Były przerażone stanem polskich szkół i niektórych dzieci… Wysłaliśmy je więc do jednej z pierwszych prywatnych szkół. Tam byli poniżani i wyzywani przez zazdrosne o nie dzieci od kangurów… Alexander był popychany i uczył się agresji, Natalka zaczęła mieć nerwowe triki i błagała o powrót do Australii, a zapłakaną Amandzię, która była zastraszana przez nauczycielkę w szkole, aby mogła usnąć przez prawie rok musiałam wieczorem tulić i zapewniać, że będzie dobrze… Ciężko było im zaakceptować ogólną agresję, kradzieże i brak wzajemnego szacunku w społeczeństwie.
Familie.pl: Brzmi przerażająco – czy żadne z Nich nie chciało nigdy wrócić do Australii?
Iwona Lubańska: Natalka studiowała języki i jak tylko mogła zaczęła wyjeżdżać z kraju na coraz dłuższe pobyty, Alexander pomaga budować firmy ale jest zatrwożony systemem jaki w kraju panuje, a Amandzia, podobnie jak jej siostra, uwielbia podróże, słońce oraz otwartość innych nacji… Z perspektywy czasu więc najgorzej wspominam czas ich dorastania. To był trudny czas, ale przeżyliśmy go zwycięsko. Dzieci szybko rozpoczęły dorywcze prace, a później już na studiach uczyły się i pracowały na pełen etat. Były i są bardzo odpowiedzialne i niezależne. Długo z nami mieszkały więc dużo o sobie wiemy.
Familie.pl: Co może Pani powiedzieć innym mamom, jako mama „potrójnie” doświadczona?
Iwona Lubańska: Nasze kochane Trojaczki były wielką niespodzianką dla Nas, ale i sensem Naszego życia! Wszystko co robiliśmy było dla nich, lub z myślą o nich. Nie wszystko wyszło nam tak jak byśmy chcieli, ale na pewno bardzo się staraliśmy. Chcieliśmy dać im to czego ja i mój mąż nie mieliśmy, czyli poczucia bezpieczeństwa oraz dużo miłości. Staraliśmy się wpoić w nich wrażliwość, rozróżnienie dobra od zła oraz pójścia za tym w co się wierzy. Przez tyle lat byli tylko oni i my więc mamy bardzo dobry kontakt ze sobą i jesteśmy z nich bardzo dumni! Dzięki ich narodzinom, radości i trudowi związanego z ich wychowaniem wiem, że moje życie miało sens i jest spełnione!
WSZYSTKIM TRZEM WSPANIAŁYM MAMOM DZIĘKUJEMY ZA CZAS NA ROZMOWĘ I WIELE CIEPŁYCH SŁÓW. JEDNOCZEŚNIE ŻYCZYMY KOLEJNYCH CUDOWNYCH CHWIL I SPEŁNIENIA W MACIERZYŃSTWIE.
JEŚLI JESTEŚCIE MAMAMI WIELORACZKÓW LUB ZNACIE PODWÓJNE LUB POTRJNE MAMY ZAPRASZAMY DO ROZMOWY NA FORUM >>>
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.