Familie.pl: Możemy rozpocząć od krótkiego przedstawienia? Opowiedz proszę Nam i Naszym czytelniczkom o sobie i o dzieciakach.
Monika Orłowska: Wiktoria i Bartosz Orłowscy - lat 12, chodzą do 5 klasy szkoły podstawowej w Warszawie. Od 4 klasy uczęszczają do dwóch różnych klas - Wiktoria do klasy sportowej a Bartek pozostał w swojej dawnej klasie. To efekt polityki pani dyrektor i niektórych nauczycieli, którzy twierdzą że należy rozdzielić bliźnięta.
Urodzili się z miesięcznym wyprzedzeniem. Wiktorii bardzo się spieszyło na świat - urodziła się pierwsza ważyła 2340 g i 49 cm a Bartek 2500 g i 48 cm. Ponieważ Wiki była słabsza trafiła na 8 dni do inkubatora. Bartek na początku szybciej przybierał na wadze i w okresie 3-6 mc wyglądał jak mały budda, Wiki za to była małą subtelną damą (do czasu). W okresie 2,5 roku różnice wagowo-wzrostowe zaczęły się zacierać. I z czasem Wiktoria znacznie przewyższyła brata prawie o 1/2 głowy. Póki co Bartek zaczyna powoli ją doganiać ale jeszcze długa droga przed nim.
Familie.pl: Czy dzieciaki są do siebie podobne czy zupełnie nie. Zarówno z wyglądu jak i charakteru?
Monika Orłowska: Ponieważ są to bliźnięta dwujajowe są zupełnie różni, chociaż jako maluchy byli do siebie bardzo podobni. Zazwyczaj ludzie ich mylili - na Bartka mówili „jaka śliczna dziewczynka”, a Wiktoria była małym chłopczykiem (nie wiem dlaczego - w wyglądzie od razu było widać że to dziewczynka) albo zmieniali jej imię na Weronika (nagminnie, nawet niewidomy masażysta). Charaktery od małego mieli różne. Wiki zadziora chciała zawsze postawić na swoim (mała terrorystka) a Bartek mały śmieszek zawsze się śmiał (i rozrabiał). Ja ich trochę traktowałam jak jedno - kupowałam im te same ubranka, te same zabawki - żeby się nie kłócili. Może dlatego Wiki nie lubi spódniczek i jest bardziej jak chłopak tylko z długimi włosami.
Familie.pl: Jaka była Twoja reakcja kiedy dowiedziałaś się, że zostaniesz mamą dwójki maluchów od razu, a zwłaszcza gdy dowiedziałaś się że to będzie chłopak i dziewczynka - czy w ogóle wiedziałaś?
Monika Orłowska: Nie wiem czemu ale wiedziałam od zawsze, że będę miała bliźniaki i będzie to chłopiec i dziewczynka. Jeszcze w szkole średniej mówiłam to moim koleżankom (nigdy nie wierzyły i myślały że opowiadam im jakieś herezje). Byłam nawet kiedyś u babci wróżki, która powiedziała mi to co już od dawna wiedziałam. Na pierwsze USG pojechałam z moją psiapsiułą, zobaczyłyśmy na ekranie dwie małe kuleczki. Chociaż lekarz mówił żeby się jeszcze nie nastawiać na bliźniaki bo jedno może drugie wchłonąć i takie tam inne, jednak ja takiej myśli do siebie nie dopuszczałam - tylko się śmiałam, a Anka ryczała (i tak całą drogę do domu, musiałyśmy się bardzo głośno zachowywać ponieważ osoby jadące obok nas w samochodach się oglądały). Natomiast mój Tomek jak usłyszał że to bliźniaki zbladł i usiadł na łóżku.
Familie.pl: Co było, albo bardziej co jest dla Ciebie najtrudniejsze, a co z kolei wspominasz najlepiej z czasów początku rodzicielstwa?
Monika Orłowska: Początek rodzicielstwa jest najwspanialszym okresem jaki tylko może być, przynajmniej w moim przypadku. Słodkie pachnące maluszki tylko jedzą, śpią i robią mniej fajne rzeczy, ale do przeżycia. Bardzo często łapałam się na tym, że traktuje ich jako jedno dziecko. Często u lekarzy miałam z tym problem bo mówiłam o nich jednocześnie, nie potrafiłam ich podzielić jako dwie osoby. Często było „zrobili to czy zrobili tamto” a nie córka zrobiła to a syn tamto. Później jak zaczęły raczkować zrobiło się troszkę gorzej, a jak chodzić to już masakra. Jedno jesteś w stanie kontrolować, ale dwoje naraz to już wyższa szkoła jazdy. Kiedyś mieliśmy z nimi przez cały miesiąc urwanie głowy - to było wtedy gdy już trochę zaczęli chodzić ale jeszcze raczkowali. W domu mamy drzwi przesuwne ale bez zamknięcia. W pokoju w którym wtedy mieszkała babcia stało łóżko tuż przy oknie, nasz Bartunio bo w tym okresie był nieco większy i silniejszy niż Wikula, dzielnie posuwając na czworaka odsuwał te drzwi a za nim jak cień nasza rozrabiaka Wiki. Bartek - jak już wspomniałam - otwierał te drzwi, oboje przyczłapywali się do łóżka mojej mamy, wciągali się na nie i dalej na parapet. Jak to pierwszy raz zobaczyłam to zamarłam. Na parapecie była „mama, mama, mama atuj”. Niejednokrotnie musiałam biec – czasem dosłownie - z majtkami przy kostkach z ubikacji słysząc znajome wołanie. Po kilku tygodniach męczarni stwierdziłam że coś z tym trzeba zrobić, bo w końcu pospadają jak nie zdążę dobiec. Mieliśmy suczkę Sonię, a Wiki nie lubiła dotykać obrzydliwych rzeczy takich które się mazały. Mój dzielny mąż wpadł na świetny pomysł: wysmarował parapet powidłami śliwkowymi i powiedział, że Sonia zrobiła kupę. Od tego momentu mieliśmy święty spokój, skończyły się parapetowe eskapady.
Familie.pl: Sporo się działo…
Monika Orłowska: Takich historii mamy sporo bo siła w dwóch główkach. Koleżanki się ze mnie śmiały, ponieważ jak wracaliśmy ze żłobka przez park to podwójne szelki nie pomagały utrzymać ich w wózku. Ja tego nie pamiętam, ale opowiadały mi często, jak moje kritersy wysuwały sią z wózka i jedno w jedną stronę drugie w drugą, a ja podobno oceniałam tylko sytuację które z nich jest w większym zagrożeniu i pędem się puszczałam za tymże. Teraz gdy są starsze chyba jeszcze więcej trzeba im poświęcać uwagi niż jak byli mali. Najlepszy okres to chyba przedszkole, bo rodzic ma więcej czasu dla dziecka po pracy. Kiedy zacznie się szkoła to jest to masakra, zwłaszcza jak jest dwójka w tym samym wieku i każde z nich wymaga poświęcenia innej uwagi, bo każde z nich ma inne problemy, a czasu po pracy jest tak mało żeby zostało jeszcze na jakieś przyjemności. Jednak uważam że warto się poświęcić dla dziecka aby później spijać nektar z kwiatu który dzięki naszym staraniom rozkwitnie. Uważam również, że od najmłodszych lat należy trzymać pewną dyscyplinę - na pewno nie metody bezstresowe, bo to nic dobrego z tego nie wynika. Każde dziecko w zależności od charakteru i indywidualnych możliwości powinno pomagać rodzicom chociażby w najprostszych pracach w domu albo przy sobie. Moi w wieku około 3 lat zaczęli sami szykować ubranie do przedszkola, chociaż z Wiki musiałam tę metodę wprowadzić wcześniej, bo w żłobku miałam z nią straszne przejścia. Rano kiedy trzeba już wychodzić zaczynała nasza dama - nie te ajtopki, nie te majtki spódniczka wróg nr1 i tak dalej. Wpadłam na pomysł, żeby samodzielnie zaczęła mi szykować rzeczy w których chciałaby iść następnego dnia do żłobka (oczywiście za moimi drobnymi sugestiami bo inaczej miałabym małego klauna), ale bez możliwości zmiany rano i poskutkowało.
Familie.pl: Coś z tamtych czasów im pozostało? Na przykład bieganie w dwóch różnych kierunkach?
Monika Orłowska: W tej chwili uprawiają sporty - od 5 lat karate i piłkę nożną, od czasu do czasu pływają. Myślę, że warto się poświęcić i szukać dziecku jakiejś pasji i stymulatora, bo w wieku dojrzewania będą z nim mniejsze problemy. Dziecko skupione na obowiązku pójścia na trening (a co za tym idzie wyładowuje tam swoją energię) nie ma czasu na myślenie o głupotach i mam wrażenie że ten okres buntu może przejść spokojniej niż u dziecka pozostawionego samego sobie. Niewątpliwie jest to bardzo męczące – zwłaszcza ciągłe wożenie ich na treningi i uczestniczenie w całym tym ich życiu treningowym ,ale myślę że będzie warto - czas nam pokaże.
Familie.pl: Jaki masz kontakt z dzieciakami? Lepiej dogadujesz się z córą czy z synkiem?
Monika Orłowska: Każde z dzieci ma inne potrzeby i inaczej reaguje na podobne sytuacje. I choć są wychowywani jednakowo to zawsze inne będą relacje z córką a inne z synem. Wiki jest bardziej uzdolniona sportowo i staram się ją w tym wspierać. Jednocześnie jestem jej największym krytykiem. Ale słowo kocham cię jest czymś normalnym w naszym codziennym życiu, tak jak przytulanie się do siebie. Bartek natomiast zrobił się bardziej butny i trzeba go sprowadzić na ziemię, ale to on jest co noc w mim łóżku. Wika rzadziej do nas przychodzi. Staram się ich nie ograniczać jeżeli Wiki nie lubi spódnic to nie kupuję ich woli spodenki treningowe i fajną bluzę sportową a że podobny mamy gust „luzacki” to wiem co jej się będzie podobać.
Bartek i Wiktoria sprzed lat
Familie.pl: Dlaczego fajnie jest być mamą bliźniąt?
Monika Orłowska: Nie wiem czy fajnie być mamą bliźniąt czy tylko jednego dziecka, nie byłam w innej sytuacji. Wiem ,że miłość muszę dzielić na dwie równe części, a nie skupiać się nad jednym dzieckiem. Wiem jedno - bardzo smutno być tylko samemu, bez rodzeństwa, bo sama jestem jedynaczką. Na pewno łatwiej jest wychowywać pojedyncze dziecko ze względów finansowych i wychowawczych, ale im nas więcej w rodzinie tym przytulniej na sercu a na pewno mniej miejsca w łóżku.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.