4 października 2010 10:00 | ID: 302443
6 października 2010 20:46 | ID: 304499
6 października 2010 20:52 | ID: 304510
6 października 2010 20:56 | ID: 304515
6 października 2010 21:00 | ID: 304521
6 października 2010 21:02 | ID: 304524
6 października 2010 21:23 | ID: 304541
6 października 2010 21:24 | ID: 304543
7 października 2010 20:25 | ID: 305128
7 października 2010 20:50 | ID: 305140
7 października 2010 22:27 | ID: 305209
8 października 2010 07:47 | ID: 305243
8 października 2010 07:51 | ID: 305248
8 października 2010 08:01 | ID: 305255
4 października 2011 10:54 | ID: 651415
Wiem, że minął rok od ostatniego postu, ale uważam, że mogę coś istotnego dodać do tematu.
Odpowiadające na pytanie. Wydaje mi się, że bite dziecko - czyli rodzic się na nim wyżywa, po prostu leje - może mieć problemy w życiu dorosłym. Rozróżnił bym bicie od klapsa (w ramach dyscypliny), który może być elementem wychowania, który wzmacnia edukację i przykład dorosłych.
Edukacja. By dziecko cokolwiek zrobiło musi wiedzieć jak to coś się robi, myje ręce, zęby, sprząta, rysuje itd. Gdy poprosimy je by umyło okna musi wiedzieć jakiego środka użyć, jakich narzędzi i zabezpieczeń używać. Bez tej podstawowej wiedzy może tylko zabrudzić okna, albo nawdychać się toksycznych substancji.
Przykład. Można wiele rzeczy dziecku tłumaczyć, opisywać np. wiązanie butów, jednak bez pokazania tego na własnym przykładzie będzie chodzić z rozwiązanymi sznurówkami. Podobnie jest z zasadami, które chcemy dziecku wpoić. Możemy mówić o ich ważności, opowiadać o ich pochodzeniu, lecz jeśli sami ich nie stosujemy to dajemy dziecku wyraźny sygnał, że są nie muszą traktować ich poważnie. Dzieci przyglądają się rodzicom bardzo uważnie, a to, co widzą ma na nie wielki wpływ. Dla przykładu. Jechałem z córką samochodem. Ktoś zajechał mi drogę i musiałem przyhamować. Na to moja, wtedy 3,5 roczna, córka: „No jak jedziesz chłooopie!” Cieszyłem się, że nie używam wulgaryzmów.
Dyscyplina. Jest jednym z elementów wychowania. Klapsy nie zastąpią jednak cierpliwej edukacji i przykładu rodziców. Rolą kary jest uczenie konsekwencji nieposłuszeństwa. Jeśli dziecko zauważy, że słowa rodziców nie wiążą się z żadnymi konsekwencjami, zlekceważy je. Kara wspiera te słowa wyraźnymi i natychmiastowymi konsekwencjami. Powinny one być dla dzieci na tyle nieprzyjemne, by na przyszłość wolały ich uniknąć.
A teraz coś z życia, coś co było poda każdym względem przegięciem. Zostałem parę razy sprany przez ojca, raz jak miałem coś około 10-13. Wyżył się na mnie. Malowałem sobie coś na kartce farbkami, u siebie w pokoju, na piętrze. Tata zawołał mnie z dołu, odpowiedziałem "zaraz" i pochłonięty malowaniem zapomniałem o tym (i czegoś tam jeszcze w ciągu dnia nie zrobiłem). Po jakimś czasie wpadł do pokoju z pasem i zaczął mnie tłuc. Nap...przał mnie tym skórzanym pasem po nogach, tyłku. Coś tam krzyczał (to akurat nie przyciągało mojej uwagi). Skończył i poszedł na dół, zawsze tak robił, zrobił awanturę, czy właśnie takie lanie i szedł sobie do swoich rzeczy, zazwyczaj TV. Nic potem nie mówił i wydawało mi się, że jeszcze jest obrażony. Jak się domyślacie nienawidziłem go wtedy. Tego dnia nikogo więcej w domu nie było ani starszego brata ani mamy. Jak mama wróciła i zobaczyła moje sine ślady na nogach i pośladkach powiedziała mu, że jak jeszcze raz zrobi coś takiego to go zabije. Kilka lat później był jeszcze jeden tego typu epizod. Miałem ~17lat, długie włosy. Nie wiem o co poszło, ale chwycił mnie za te włosy i ciągnął w dół. W tej zgiętej pozie byłem wstanie go tylko uderzyć pięścią w żebra. Pamiętam odskoczył i widziałem na jego twarzy zaskoczenie. Wydaje mi się, że przestał we mnie wtedy widzieć dziecko, z którym można zrobić co się zechce.
Opisując te wydarzenia, płaczę, bo w pewnym sensie przeżywam to jeszcze raz. Wspominając dzieciństwo pamiętam też napięcie jakie przeżywałem, „w jakim nastroju wróci tata”. Awantury baaardzo rzadko, ale były. Krzyki rodziców, stresująca sytuacja, której mi nikt nie tłumaczył, moje domysły. Moi rodzice chcieli się rozwieść, a miałem wtedy 8-10 lat. Cieszę się, że sąd się na to nie zgodził, bo to byłoby jeszcze straszniejsze niż te przykre rzeczy, których doświadczyłem. Patrząc z perspektywy lat nie chciałbym, żeby ktoś mi odbierał ojca. Chciałbym, żeby go ktoś wyedukował, że dziecko ma uczucia, potrzeby, że może z nim spędzić fajnie czas, że może w pewnym sensie odpocząć po stresującym dniu słuchając i patrząc na świat z innej perspektywy, może dla niego błahej, ale ciekawej. Popatrzeć na troski i ekscytacje dziecka i się ucieszyć nmi. Bo wystarczyłoby wysłuchać, niekoniecznie coś zmieniać, nie chodzi o kolejne zadanie do rozwiązania, ale o bycie razem. Jestem trzydziestokilkulatkiem, mężem i tatą córeczki. Mam gorącą nadzieję, że moja żona i córka zawsze będą się czuły przy mnie bezpieczne, swobodnie i kochane.
I na koniec, co jest lepsze dla dziecka, parę klapsów w dzieciństwie, czy odebranie rodzicom.
Albo zapytam jeszcze inaczej. Co wyrządzi większą szkodę dziecku, parę klapsów, czy fakt, że straci rodziców. (nie piszę o patologiach)
Polecam szwedzki raport z badania przeprowadzonego, na zlecenie rządu, w domach i placówkach zastępczych. Szwecja jest kolebką prawa przeciw przemocy wobec dzieci. (W wersji angielskiej). http://www.sou.gov.se/vanvard/pressinfo/Pressmeddelande%20Vanv%C3%A5rd%20ENG.pdf
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.