Grzeszki balkonowe - dwoje sąsiadów pali i dym oczywiście wlatuje do nas... jeden sąsiad ma dość głośnego psa - lecz to nie szczekanie mi przeszkadza a jego sierść... Cały balkon i wyprane ubrania wiszące na balkonie są w sierści i na koniec rodzinka z dziećmi na górze... Z balkonu leci wszystko: zaczynając od drobnych papierków, klamerek do bielizny, przez wielkie folie a kończąc na... deskorolce?!
Grzeszki klatkowe - jedna kobietka kocha szpilki... szkoda, że do pracy chodzi na 6.00...
Grzeszki parkingowe - miejsca parkingowe pod blokiem zostały przydzielone wszystkim, którzy się po nie zgłosili i na zebraniu wspólnoty uchwalono, że każdy na własną rękę je sobie wybuduje i będzie utrzymywał. Tak też się stało... Szkoda, że nikt tego nie szanuje. Pomijam fakt notorycznego zajmowania mojego (i innych) miejsca i gdy wracam ze sklepu obładowana torbami i z 2 małych dzieci muszę szukać miejsca daleko, daleko... Najbardziej denerwuje mnie, gdy po deszczach przyjedzie ktoś jakimś wanem lub innym wielkoludem i rozjeździ mi moje miejsce a ja potem jeżdżę po koleinach i taplam się w błocie po kostki :(
... wolność Tomku w swoim domku...