Żyjemy w czasach obfitości i powszechnej dostępności dóbr, które kiedyś uznawane były za skrajnie luksusowe. Z jednej strony jest to bardzo wygodne, z drugiej okazuje się, że bywa ryzykowne. Podczas gdy półki sklepowe uginają się pod coraz większym wyborem produktów kosmetycznych dla dzieci, coraz częściej docierają do nas niepokojące informacje o szkodliwości niektórych składników użytych do ich produkcji. Gdy zostajemy rodzicami po raz pierwszy stajemy przed wyborem kosmetyków dla dzieci i nie zawsze wiemy czym właściwie się kierować, a najczęściej pokładamy swoje zaufanie w reklamie, znanej marce, zapewnieniach producenta.
Tak było też i ze mną. Sama dla siebie wybierałam kosmetyki losowo, pod wpływem impulsu, reklamy, ciekawości... Bo przecież jestem tego warta! Dopiero w czasie ciąży otworzyły mi się oczy, gdy zmieniłam prasę, portale internetowe, artykuły i programy na te związane z aktualnym moim stanem. I nagle okazało się, że wielu kosmetyków, które z powodzeniem dotychczas stosowałam, już nie powinnam używać, bo... mogą szkodzić dziecku! Szok. Myślałam, że kosmetyki to samo dobro. Analogicznego szoku doznałam w odniesieniu do kosmetyków dla dzieci, choć już wyposażyłam się w cały ich zestaw. Sądziłam, że to obojętne jakie kosmetyki kupię dziecku, bo przecież wszystkie są dla dzieci, byle nie brać tych z najniższej półki. I znów okazało się, że najlepsze dla dziecięcej skóry jest to co naturalne, więc w miarę możliwości zastępowałam kosmetyki naturalnymi środkami: krochmal, siemię lniane, zioła. Zrozumiałam, że najważniejszą zasadą pielęgnacji jest by przede wszystkim nie szkodzić. Wypracowałam swój własny system oceny produktów kosmetycznych. Do reklam podchodzę z ograniczonym zaufaniem. Najważniejszy jest dla mnie skład, im prostszy tym lepszy, jego czytelność, pełny dostęp do informacji o produkcie.
Dziś mój syn nie jest już niemowlakiem, teoretycznie nie muszę już tak uważać na produkty, które dla niego kupuję. Teoretycznie, bo w praktyce wybieram dla niego kosmetyki dla najmłodszej grupy wiekowej, o najprostszym składzie. Wychodzę z założenia, że jeśli mogę uniknąć substancji szkodliwych w kosmetykach, to tak właśnie powinnam zrobić.
Bardzo cieszę się z możliwości przetestowania kosmetyków Weleda. Choć jak stanowi informacja na opakowaniu, firma działa od 1921 roku, dotychczas nie słyszałam o niej, nie spotkałam takiego produktu w żadnej drogerii ani aptece w Polsce. Zapewne w Niemczech, gdzie kosmetyki są produkowane, to marka znana od pokoleń. Cieszy mnie również fakt iż na rynku pojawia się coraz więcej produktów naturalnych i organicznych, takich właśnie jak te marki Weleda.
W ramach akcji testowania kosmetyków Weleda otrzymałam zestaw złożony z kremu do twarzy oraz szamponu i płynu do mycia ciała dla niemowląt.
Pierwsze z czym stykamy się w sklepie przy zakupie kosmetyku jest jego opakowanie, więc od niego zacznę swój opis. Testowane produkty zamknięte są w opakowaniach typu tubka. W przypadku szamponu jest ono plastikowe, natomiast w przypadku kremu – metalowe. Dodatkowo krem posiadał zewnętrzne pudełko tekturowe. Opakowania są w kolorze żółto-pomarańczowym z pomarańczowymi napisami oraz obrazkiem kwiatu nagietka, z którego odlatuje biedronka. Generalnie wygląd ten nie miał by dla mnie większego znaczenia, jednak zaznaczyć muszę iż jest on dobrą, czytelną i jasną wskazówką dotyczącą głównego składnika aktywnego produktu. Na pierwszy rzut oka widzimy, że produkt bazuje na właściwościach tego kwiatu. Choć na opakowaniach znajdują się oryginalne niemieckojęzyczne nazwy i opisy, to nie ma problemu również z informacjami w języku polskim, gdyż do opakowań przyklejone są również etykiety w naszym ojczystym języku.
Szampon/płyn Weleda posiada kremową konsystencję i białą barwę. Bardzo dobrze pieni się podczas mycia ciała (po nałożeniu na zwilżoną gąbkę) oraz włosów. My używaliśmy go głównie do mycia pod prysznicem, ale można również użyć go do kąpieli w wannie. Jeśli chodzi o krem to ma on również białą barwę, nieco gęstszą konsystencję, ale przyznać muszę, że zaskakująco dobrze rozprowadza się na cerze. Tworzy on lekki film na skórze, ale bez efektu nienaturalnego połysku. Skóra wygląda świeżo i naturalnie. Kosmetyki nie wywołały żadnych niepożądanych reakcji skóry, wręcz przeciwnie, pozostawiają skórę świeżą i naturalnie gładką, nie wysuszają, ale koją. Choć kosmetyki te przeznaczone są dla najmłodszych dzieci, pozwoliłam sobie przetestować je również na sobie. Przyznać muszę, że nawet na mojej wrażliwej i mieszanej skórze krem sprawdził się bardzo dobrze, mimo grzejących kaloryferów i zimna na dworze, skóra pozostała gładka i nawilżona.
Wspólną cechą opisywanych produktów jest coś co zwróciło szczególną moją uwagę, a mianowicie ich zapach. Może nie każdemu będzie on pasował, ale ja go wprost uwielbiem. Wyraźnie czuć zapach ziół- kwiatów nagietka. Znam dobrze ten zapach, bo od czasu do czasu przyrządzam synowi ziołową kąpiel, do której dodaję również napar z nagietka . Zapach w kosmetykach jest oczywiście intensywniejszy niż w naparze, wyjątkowo świeży, orzeźwiający. Zupełnie jakbym wąchała świeże kwiaty nagietka.
Bardzo istotną cechą testowanych produktów Weleda jest dla mnie właśnie ich moc i właściwości czerpane wprost z natury, z tak cennego zioła jak nagietek lekarski. Odkąd pamiętam zawsze ceniłam sobie zioła. Nauczył mnie tego mój dziadek, który o odpowiednich porach zbierał różne zioła, suszył je a następnie pił, lub stosował zewnętrznie w razie potrzeby przez cały rok. Stąd pochodzi moje zainteresowanie mocą ziół, chętnie przeglądam książki zielarskie, stosuję płukanki ziołowe na włosy, kąpiele ziołowe, chętnie pijemy napary z ziół. Jeśli chodzi o samego nagietka to ma on właściwości przeciwzapalne, przeciwgrzybicze, przyspiesza gojenie ran. Jest zbawienny dla kondycji skóry. Dzięki kosmetykom czerpiącym z mocy ziela nagietka w wygodny sposób dbamy o skórę dziecka (bądź swoją) zupełnie jak podczas stosowania kąpieli ziołowych.
Ale kosmetyki Weleda to nie tylko nagietek. Tu przejdę to cechy kosmetyków, na którą zwracam zwykle największą uwagę, a mianowicie skład. Oprócz opisanego już nagietka wśród składników produktów dla dzieci znaleźć można również olej z sezamu indyjskiego, olej ze słodkich migdałów, lanolinę, wosk pszczeli, które również mają korzystny wpływ na skórę. Ale nie będę się o nich szczegółowo rozpisywała. Zwrócę jednak uwagę na coś co wyszło zupełnie niespodziewanie. Gdy czytamy skład kosmetyków, mało kiedy się zdarzy, że wszystkie składniki wymienione na opakowaniu są nam znane, zwłaszcza, że często wymienione są one w języku obcym, bądź kryją się pod nazwami, których nie znamy. W przypadku kosmetyków Weleda możemy liczyć na kompleksową informację o dosłownie wszystkich składnikach użytych w danym produkcie wraz z ich cechami, właściwościami, na stronie internetowej www.weleda.pl. Zajrzałam tam by szczegółowo sprawdzić skład kosmetyków i przyznam,że jeszcze nigdy dotąd nie spotkałam się z taką przejrzystością strony, ale przede wszystkim z tak szczegółowym opisem wszystkich składników używanych do produkcji. Zachęcam do tego by zajrzeć na stronę gdzie możemy przeczytać informacje o każdym składniku dowolnego produktu Weleda. Dodam jeszcze tylko, że produkty Weleda posiadają oznaczenia NaTrue (potwierdzający naturalne i ekologiczne pochodzenie kosmetyków) oraz Vegan (potwierdzający brak składników pochodzenia zwierzęcego), o których również więcej informacji można uzyskać na stronie.
Podsumowując moją opinię stwierdzam, że marka Weleda wzbudziła moje zaufanie. Z jednej strony stało się to za sprawą łatwości w pozyskaniu dokładnych informacji o produktach na stronie internetowej, co sugeruje, że w kosmetykach nie ma żadnych składników do ukrycia, za to jest wiele takich które warto wręcz wyeksponować. Z drugiej strony doceniam wykorzystanie mocy ziół, które są mi doskonale znane od wielu lat, stosowane i sprawdzone. Wszystko to potwierdzam praktyką, czyli sprawdzeniem już samych produktów w zetknięciu zarówno ze skórą dziecka jak i moją. Cieszę się, że miałam okazję poznać produkty, które bez obaw stosuje moje dziecko. Polecam jednak te kosmetyki zarówno dla osób dorosłych, bo w dzisiejszych czasach naszej skórze brakuje najbardziej delikatności i naturalności. Zarówno skład, właściwości, zapach jak i konsystencję oceniam bardzo wysoko. Od dziś to Nasza marka nr 1!
Do recenzji dodaję link do zdjęcia umieszczonego na moim profilu fb: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=2375643005894586&set=a.1317196875072543&type=3&theater