Moje-MacierzyństwoKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 82, liczba wizyt: 223992 |
Nadesłane przez: exarol dnia 06-12-2016 12:13
Dawno nie pisałam nic z serducha, ale ostatnio coś mnie bierze i czuję że zaraz pęknę. Stres przedświąteczny, niedawne problemy z ciążą, choroba męża, choroba Mani i to, że i mnie też zaczyna brać powododują, że płakać mi się chce. W tej ciąży czuję, że gdyby mała nie chodziła do żłobka, chyba by mnie ta ciąża pokonała. Majsia jest dzieckiem wybuchowym, żywiołowym i musi, po prostu musi dostać to co chce bo inaczej pokazuje nie tylko rogi, ale i kopyta i okala się aurą z płomieni, no istny obraz piekła. Żłobek małej daje mi te pół dnia kiedy mogę skupić się na sobie, pogadać z Tośką, posprzątać na chwilę mieszkanie ( na chwilę tzn do powrotu Mani), ogólnie nie zajmować się dzieckiem i odpoczywać.
I tu pojawia się problem, bo ja czerpię radość z tego, że nie muszę się zajmować Majsią. Nie zrozum mnie źle, kiedy mała jest w domu daję z siebie 110%, staram się wymyślać nowe zabawy, kreatywnie spędzać z nią czas, uczymy się, bawimy, tulimy i naprawdę jest fajnie, ale kiedy tych godzin z nią jest zbyt dużo czuję zmęczenie. Jestem poirytowana, zgryźliwa, nie mam na nic ochoty i tryskam jadem. Piszę o tym, bo muszę się przed kimś wygadać, padło na Ciebie. Mój mąż nie rozumie mojego problemu, wraca z pracy, siedzi na komputerze, albo idzie do kolegi. A ostatnio życie z naszą córką wygląda tak, że trzeba ciągle wstawać, siadać, kłaść się, kucać, podać klocki, zabrać klocki, podac inne klocki bo przeciez to nie TAMTE chciała i tak w kółko. Do tej pory jakoś z tym żyłam, ale ostatnio Tosia ma coraz więcej do powiedzenia jeśli chodzi o moje ciało i ja po prostu nie mam siły… Siadają mi kolana, boli mnie kręgosłup wieczorami boli mnie brzuch i siadam i zastanawiam się, na co ja się piszę? jak ja dam radę z dwójką kiedy przy jednym brakuje mi cierpliwości i tak siedzę i ryczę jak nikt nie patrzy, a zazwyczaj nie patrzy na mnie nikt, no chyba, że czegoś odemnie chce.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że odechciewa mi się wszystkiego. Kiedyś na samą myśl, że napiszę coś na blogu, serducho mi łomotało, cieszyła się gęba i słowa same przelewały się z palców na komputer, teraz jak mam coś napisać, muszę się naprawdę mocno skupić a i tak mam wrażenie, że młucę jakiś bełkot. Nie, nie piszę na siłę, kocham to, tylko jakoś tak brakuje mi weny, kiedyś pisałam o problemach żłobkowych Mani, teraz nawet o tym nie mogę pisać, bo problem nie istnieje. Tak czy siak, dziękuję, że jesteś ze mną i czytasz te moje wypociny, to bardzo dużo dla mnie znaczy i daje jakąś nadzieję na to, że kiedy znowu będę mogła pisać z sensem po drugiej stronie będzie ktoś kto to przeczyta.
Dzisiaj puenty nie będzie, życzę Ci po prostu dobrej nocy :)
( Na zdjęciu Tosia w 23 tc )
http://moje-macierzynstwo.blog.pl/2016/11/30/zalamana-matka/
Nadesłane przez: exarol dnia 23-11-2016 08:20
Każda mama kiedy jest w ciąży marzy o tych wszystkich cudownych gadżetach dla dzieci, aby mieć każdą możliwą rzecz, możliwie najlepszej jakości i w ogóle wszystko dla jej dziecka ma być naj, naj, naj. Mnie też nie ominęło to szaleństwo, problem pojawia się wtedy kiedy pod serduchem nosisz już drugie dziecko, tak jak w moim przypadku tej samej płci co pierwsze i w sumie jakby się uprzeć to nie musisz już nic kupować bo wszystko po prostu posiadasz po starszym dziecku. Co wtedy robisz? Wymyślasz ( bo może czegoś jakimś cudem nie masz)? Wyszukujesz ( bo może coś się już nie nadaje)? Kłucisz się z mężem ( bo on uważa, że wszystkiego macie i tak dwa razy za dużo)? Kupujesz potajemnie ( i kłamiesz mężowi w żywe oczy, że wygrałaś w konkursie, a on patrzy w te Twoje oczy i udaje, że wierzy)? No wsumie robisz to wszystko, tylko po to aby to Twoje dziecko miało jednak wszystko co najlepsze. Bo heloł, przez te dwa i pół roku przemysł dziecięcy poszedł do przodu i tylko dlatego, że Mania miała jakiś najnowszy model czegoś tam, nie oznacza to, że będzie to również najnowszym modelem dla Tosi, bo czas płynie, a przemysł dziecięcy wraz z nim...
Tak czy siak, udało się! Bez zbędnego wymyślania i szukania musiałam zacząć rozglądać się za leżaczkiem-bujaczkiem dla mojej nienarodzonej dzidzi, bo ten po Mai po pierwsze wizualnie woła już o pomstę do nieba ( mała go nie oszczędza), po drugie nie działają w nim wibracje ( są absolutnie niezbędne przy małym dziecku), a po trzecie jest on Mani i podejrzewam, że za chiny ludowe nie zgodziłaby się nim dzielić. I tak dzięki mojej już długotrwałej współpracy z Familie.pl , oraz całkiem świeżutkiej współpracy z firmą Lionelo, moje drugie dziecko będzie mogło rozkoszować się błogim dzieciństwem w bujaczku ZOE.
Bujaczek ZOE jest absolutnie doskonały, ma bardzo ciche wibracje więc nie zaburza snu dziecka, a ponadto nie irytuje rodzica ;) jest wyposażony w 5 naprawdę fajnych melodyjek, które umilą małej czas, co bardzo ważne, głośnośc melodyjek można regulować ( znowu ukłon w stronę rodzica, bo nawet najfajniejsza melodyjka może zacząć irytować kiedy gra w kółko pół dnia ;) ). Bujaczek emituje odgłosy natury, więc doskonale usypia ( przetestowane na Majsi). Ma 3 stopnie regulacji nachylenia oparcia więc nadaje się nawet dla tych najmłodszych maluszków. Bujaczek jest wykonany w znakomity sposób, z dbałością o każdy detal, z materiałów najwyższej jakości co bezpośrednio przedkłada się na komfort użytkowania. I na koniec coś co może nie jest aż tak ważne, ale mimo wszystko jest istotne, wygląd leżaczka. No moim zdaniem jest wprost bajeczny, idealny dla małek księżniczki, na którą tak badzo czekamy. Leżaczek ma obfite siedzisko, więc mała będzie sobie w nim leżała jak na obszernej podusi, oczami wyobraźni już widzę tę moją malutką kruszynkę leżącą wygodnie i patrzącą na mnie swoimi pięknymi oczkami z tej różowej cudowności :) No tak, zapomniałam dodać, że bujaczek jest dostępny w dwóch kolorach, cudnym różu dla dziewczynki i niebiańskim błękicie dla chłopca.
Bujaczek ZOE jest odpowiedzią na moje najskrytsze pragnienia dotyczące leżaczka dla Tosi. Jest funkcjonalny, praktyczny, estetyczny, no w naszym domu absolutnie niezbędny! Bardzo dziękujemy za możliwość przetestowania tego cuda, a co na bujaczek powie Tosia? Hm... dowiemy się już za jakiś czas gdy będzie miała okazję sama go sprawdzić ;)
http://moje-macierzynstwo.blog.pl/2016/11/23/kompletujemy-wyprawke-czesc-1-z-wielu/
Nadesłane przez: exarol dnia 08-11-2016 09:07
Co jakiś czas na internetach możemy natknąć się na akcję pt " Kocham moje ciało po ciąży i nie wstydzę się rozstępów" i mimo, że ja po ciąży nie mam praktycznie takowych, jak najbardziej solidaryzuję się z dziewczynami, które pokazują swoje "popękane" brzuchy. Ale mimo, że bardziej wstydzę się celulitu, którego dorobiłam się w pierwszej ciąży, nie potrafię i nie umiem być dumna z tych kilku ciążowych rozstępów które aktualnie posiadam. Dlatego moja droga, muszę to powiedzieć, dbaj o swoje ciało w ciąży!
O ciążowych rozstępach krąży wiele mitów, dzisiaj kilka z nich obalimy :)
Mit 1
Rozstępy mają mamy, które nie dbają o siebie w ciąży. Nie prawda, rozstępy są niestety genetyczne i czasami choćbyś nie wiem jak się starała i nie wiem czym smarowała, tego dziadostwa nie unikniesz. Ale regularne stosowanie dobrych kosmetyków może zminimalizować zmiany.
Mit 2
Kosmetyki przeciw rozstępom w ciąży stosujemy od 4 miesiąca ciąży. Taki komunikat znajdziesz na praktycznie każdym preparacie ciążowo-rozstępowym, nie wynika on z tego, że stosowanie kosmetyku wcześniej jest niebezpieczne dla dziecka, a z tego, że firmy wychodzą z założenia, że wczesniej nie ma potrzeby aby się czymś maziać. I to niestety nie jest prawdą :( o ile faktycznie może i nie ma sensu stosować specjalistycznych kosmetyków na brzuch pzed końcem pierwszego trymestru, o tyle, największy wzrost piersi możemy zaobserwować własnie na początku ciąży ( oraz pod koniec, ale nie o tym mowa) i to jest właśnie ten najgorszy czas dla tej wrażliwej części ciała. Zazwyczaj wtedy na piersiach pojawiają się rozstępy, dlatego warto zadbać o skórę tej partii ciała od pierwszych dni gdy wiesz o ciąży.
Mit 3
Tylko drogie kosmetyki uchronią Cię przed rozstępami. Bzdura! Dużo ważniejsze od tego czym się maziasz ma systematyka twego działania, jeśli nie będziesz regularna w dbaniu o swoje ciało, nawet preparat za miliony monet nie pomoże.
Mit 4
Twoja dieta nie ma wpływu na rozstępy, bo jeśli mają się pojawić to się pojawią. Niestety to nie prawda, to co jesz bezpośrednio wpływa na kondycję Twojej skóry a co za tym idzie na powstawanie rozstępów. Ważne jest też aby nie przytyć gwałtowanie a wzrost masy ciała był równomierny, aby dać tej naszej skórze czas na przystosowanie się do nowego rozmiaru. Warto również spożywać produkty bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe, znajdziesz je w rybach, słoneczniku, rzepaku i siemieniu lnianym.
http://moje-macierzynstwo.blog.pl/2016/11/08/pogromca-mitow-rozdawca-nagrod/