Mama w pracy i po pracy oraz...synKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 107, liczba wizyt: 267484 |
Nadesłane przez: castilla dnia 14-02-2012 13:01
...jakiś czas, tak już może od Świąt Bożego Narodzenia...nie chyba od "Mikołajek", jakimś nowym zwyczajem stały się poniedziałkowe wizyty "tatuśka" Miłosza , u dziadków. Oczywiście rankiem - kiedy ja jestem w pracy.
Potrafi sie to zdarzyć raz, dwa w miesiącu, ale bywa, że i dwa poniedziałki po rząd "zaszczyca" Miłoszka i dziadków - jego ojciec, swoja obecnością. No cóż...zachowuje sie normalnie i za bardzo do tych wizyt sie przyczepić nie można ( z tym, że oczywiście nie uprzedza), no bo przecież ludzie nie mogą mieć innych planów? A zwykle rano są w domu...Poza tym praw nie ma ograniczonych , wiec teoretycznie wszystko jest w porządku. To tylko kultura mówi o tym, że w dobie telefonów, komórek - można by było uprzedzić. No , ale co ważne jest - wizyta "z zaskoku" i wtedy , gdy ja na pewno jestem w pracy...
Dziecku , w to "graj", jeszcze jedna osoba do zabawy. Miłoszek ogólnie lubi ludzi i jest bardzo towarzyski. Ostatnio tak szalał na podwórku i poszli, wraz z babcią i tatuśkiem, tak daleko, że ten ostatni musiał go z powrotem nieść. I co jest ciekawe tak sie zmęczył, z kilkunastokilogramowym chłopaczkiem, facet dużej postury, ważący koło setki! Babcia stwierdziła, że przynajmniej poczuł, co to za wysiłek.
Ja przez 2 lata, dzień w dzień go noszę, moze teraz mniej, ale też rano każe mi się nieść ten kawałek od samochodu. Teraz zima w tych kurtkach i butach tez swoje waży, a ja w drugiej ręce najczęsciej mam jakieś klamoty, zakupy, itp. A jestem drobna kobietą! I daje radę - może przez chwilę poczuje, że zajmowanie sie dzieckiem, to czasem cieżka, fizyczna praca :)
Nadesłane przez: castilla dnia 09-02-2012 12:22
...i odpuściły! Mrozy - oczywiście. Już nie jest tak zimno (jeśli ok -10 stopni, można nazwać ciepłem), ale nie było tak źle - chyba juz to wolę niż te zawieje i zaspy wszędzie. Już do wiosny "bliżej , niż dalej", jak mawiała pewna moja znajoma.
A ja muszę trochę porobić porządki w pracy. Dokładnie za miesiąc dziadki pojadą do sanatorium, a mnie czeka 3 tygodnie (!) urlopu z małym w domu. Trochę dziwnie, bo od czasu macierzyńskiego nie miałam tak długiego urlopu (2 tygodnie), ale wiem, że to i tak zleci szybko. Ciężko sie trochę przestawić, bo siedzenie z dzieckiem, to zupełnie inny wysiłek. Kto wie, czy nie większy niż codzienna rutyna w pracy?
Ostatnio babcia mi stwierdziła, że mam duzo siły do popołudniowych wygłupów z małym, bo przecież wróciłam wypoczęta z...pracy! :) No, może coś w tym jest. Nie wiem, niektórzy przecież tak "jęczą" i celują w tym faceci, jak wracają po całym dniu do domu. No tak...to im to dedykuję - wypoczęta i rześka jak "młody Bóg", samotna matka po ...prawie już całym...dniu pracy!
Widocznie jestem "zaprogramowana" na wiekszą wydajność...i zużycie! :))))
Nadesłane przez: castilla dnia 20-01-2012 13:15
...i tak. Jakoś się wszystko kręci...W pracy dostałam fajną propozycję, mogłabym sobie podreperować budżet, a że i projekt zagraniczny, to bym miała okazję wziąć udział w szkoleniu za granicą, ale niestety...
I to nie z powodu, że mam małe dziecko. Myślę, że mały wytrzymałby beze mnie te kilka dni, bo realizacja tego projektu byłaby w firmie na miejscu. Problem w tym, że dziadkowie, któzy zajmują sie Miłoszkiem wyjeżdżają w tym samym czasie do sanatorium i ja - nie mając zmiennika - muszę sobie w ogóle wziąć urlop na te 3 tygodnie z pracy. I w tej sytuacji raczej myślę, jak sobie zorganizować zastępstwo na ten czas w pracy, a nie o angażowaniu sie jeszcze w coś dodatkowego. Trochę szkoda :( No, ale mam nadzieję, że jeszcze sie znajdą inne dla mnie projekty...