On- mój J. J. i Ja- A.A....czyli nasza codziennośćKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 294, liczba wizyt: 533157 |
Nadesłane przez: anetaab dnia 16-01-2012 22:13
Planowałam wczoraj "wykopać" z piwnicy sanki, pamiętające mnie i moją siostrę, tyle że minusem jest wkręcone, a nawet wyrzucone oparcie.
Uznałam jednak, że sprawdzę chociaż czy mój pierworodny będzie tym sportem zainteresowany.
Schodząc wypatrzyłam na klatce saneczki sąsiadów - z oparcie, toteż zapukałam i grzecznie zapytałam czy mogę pożyczyć na pół godzninki, Uprzejmie się zgodzili. Toteż chociaż tego nie przeczytaja to bardzo im w tym miejscu dziękuję.
A Jakub? Zachwycony!
Z górki niekoniecznie, bał się troszkę, za to wozic się kazał. Jak tylko stawałam do fotki ( sesja się odbywała- realizuję plan) upominał się o wożonko.
Chciałaś mamo synka- to teraz się nie obijaj!
Tym oto sposobem napotkał mnie nowy wydatek- trza dziecięciu sanki sprawić.
Pod koniec spaceru.
Mamo ja sam . :)
A dziś upewnił mnie w przekonaniu, że je chce- szedł, a nawet prawie biegł za sankami gdy je zobaczył.
Nadesłane przez: anetaab dnia 14-01-2012 21:15
Piewsza reakcja Jakuba?
Zdziwienie, że coś na niego sypie.
Tradycyjnie planował ściąganie rękawiczek,
ale dziś skutecznie mu ten proceder utrudniłam.
Złościł się, ale w koncu odpuścił.
Spacerek nie za długi, bo straszliwie wiało.
Pod domem wyciągnełam Go z wózka-
- na pierwsze bliskie spotkanie z białym szaleństwem.
Bał się i nie bardzo wiedział co ma zrobić,
a że poubierany jak bałwanek to poruszanie utrudnione.
Kroczek , dwa , trzy i się oswoił.
Spodobało się!
Brykał, brykał, brykał i....
babah
Teraz tylko pytanie, jak długo poleży?
Czy warto jednak jeszcze w tym roku inwestować w sanki.
Mamy w piwnicy po mnie i siostrze,
ale wymontowane i wyrzucone oparcie,
a bez oparcia to się jeszcze nie da.
Nadesłane przez: anetaab dnia 14-01-2012 12:23
Nareszcie się doczekałam, na chociaż troszkę zimy- tej zimy :).
W nocy zrobiłam nawet zdjęcia w obawie, że do rana może nie być śladów po tym śniegu.
Jednak tym razem nie zniknął w tajemniczych okolicznościach.
Jest! Leży , a nawet jeszcze sypie!
Zamierzam więc po drzemeczce i obiadku Kubuśkowym zabrac Go na spacerek w celu poznania uroków Pani ZIMY!
Wracając do tematu nocy- dzisiejsza była fatalna,
Kubuś budził się często i jakoś bez wyraźnego powodu.
Piję więc dziś 2 kawkę żeby postawic się na nogi.
Pocieszeniem więc niech będzie fakt, że wczoraj wieczorem zaświeciło małe światełko w tunelu,
zapowiadały się kłopotki, ale sytuacja chyba została opanowana.
A ja nie mogę się doczekać poniedziałku i mojej nowej różowej zabawki!
Na wieczór plan basenowy- o ile dziecię pozwoli, bo wczoraj plan był podobny, co Jakub doskonale wyczół i postanowił wybić mi to z głowy.