Etap Drugi życia dorosłegoKategorie: Rodzicielstwo, Ciąża Liczba wpisów: 139, liczba wizyt: 324677 |
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 16-11-2011 11:49
Szymciur wczoraj już przed 18tą odpłynął w objęcia Morfeusza. Zaowocowało to tym, ze o 4 nad ranem zrobił mi już pobudkę. Dostał pić, chwilkę się pobawiliśmy i po jakiejś godzinie (chyba), bo na zegarek nie patrzyłam, udało mu się zasnąć. O 8 była pobudka, przewinęłam go, nakarmiłam, podałam lekarstwa, przebrałam i zaczęły się harce na sypialnianym łożu, na całego. Było troszkę po 10, jak Szymuś zaczął się dziwnie zachowywać. Strasznie mnie to rozbawiło, z trudem powstrzymywałam śmiech. Głowa zrobiła mu się ciężka jak z ołowiu i usilnie domagała się kontaktu a to z poduszką, a to z kawałkiem kołderki, a to z moją ręką, czy brzuchem. Popatrzyłam na jego oczka, malutkie aczkolwiek na siłę, przy wielkim wysiłku, otwarte. Walczyło moje dzieciątko ze snem dobre pół godziny, przyjmując co chwila takie pozy, że zaczęłam się obawiać o jego kręgosłup. Przykładowo siedział sobie, a za sekundkę głowa spływała mu do samego materaca, czyniąc przekomiczny ukłon. Kilka sekund z zamkniętymi oczkami (już myślałam, że będzie spał w takiej pozycji), i za chwilę znowu siedzi. I takich śmiesznych poz zaobserwowałam kilkadziesiąt. W końcu zajął się maltretowaniem metki od kocyka, zasypiając niemalże na siedząco. Przytuliłam tą moją walczącą ze snem dziecinkę, położyłam obok siebie i nawet nie wiem kiedy, moje dziecko zasnęło na dobre. Widoku walczącego ze snem dziecka nie zapomnę nigdy hehe.
Mąż przed chwilą dzwonił, że już jest na lotnisku, za chwilę odprawa. Ląduje tym razem w Krakowie (oby szczęśliwie i bez żadnych przygód a'la Wrona). Mam się go spodziewać koło 15:30. Cieszę się jak dziecko, mimo iż nie widzieliśmy się tylko troszkę ponad tydzień :)
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 15-11-2011 09:23
Obudziłam się dzisiaj w środku nocy i nie mogłam zasnąć. Zaczeły mnie osaczać różne nieprzyjemne i przykre wspomnienia, jakby zasquotowało moją świadomość jakieś robactwo, jakiś wirus, wypierając wszystko co miłe. Poczułam się tak beznadziejnie, że chciało mi się płakać. Udało mi się w końcu zasnąć, ale to poczucie beznadziejności zostało ze mną do teraz. I ciągle na myśl przychodzą różne sutyuacje sprzed kilku a nawet kilkunastu lat, które są dla mnie przykre, i o których chciałabym zapomnieć. Nie wiem co się ze mną dzieje nie tak. Jakby mi psychika zachorowała, przeziębiła się.
Teraz do mnie to dotarło. To się chyba facchowo nazywa jesienna depresja. Tylko nie wiedzieć czemu mnie tak znienacka dopadła Małpa jedna!
Denerwuje mnie fakt, że wszystkie ubrania sprzed ciąży są na mnie za duże. Ważę 2 kg mniej niż przed ciążą i tych 2 kg cholernie mi brakuje. Zaczęłam nawet troszkę mniej zdrowo się odżywiać, jem smażone rzeczy, frytki, kotlety, przez cały miesiąc codziennie opychałam się batonikami (bo zawsze mi się wydawło, że od słodyczy się łatwo tyje), a tu nic. Waga ani drgnie! Spodnie mi z tyłka spadają, bluzki na mnie beznadziejnie wiszą. No płakać się chce.
Nadesłane przez: Ania_29 dnia 14-11-2011 11:43
Szymciur doszedł do siebie, to teraz mnie coś bierze. Trzęsę się z zimna. Myślałam, że nie grzeją, albo co. Dotykam kaloryfera, a on normalnie gorący. Do tego nieustający ból gardła. Rano jest najgorzej. I tak sobie myślałam, że to byc może przez to, że mamy tak sucho w mieszkaniu. Przez noc wysychają mi śluzówki w nosie i w gardle i dlatego tak się dzieje. Sama nie wiem.
Małżon miał wczoraj wrócić. Tak się cieszyłam. Wiadomość, że musi zostać w pracy kilka dni dłużej dobiła mnie chyba bardziej niż zwykle. Jakoś tak wyjątkowo krótko trwała ta praca, a ja zdążyłam się jakoś tak wyjątkowo za Nim stęsknić.
Muszę się wybrać do sklepu. Zabrakło mi chleba i nawilżonych chusteczek do pupy. Niby dawniej chusteczek nie było i Mamy sobie jakoś radziły, ale szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie życia bez nich :)
Szymciur wstał :)