Opublikowany przez: Kasia P. 2016-03-30 09:40:29
Zamknij oczy i wyobraź sobie, że wychodzisz ze swojego uroczego mieszkania koło parku – mieszkania, którego z nikim nie dzielisz. Jest całe tylko dla ciebie – szafa pełna twoich ubrań w wymarzonym rozmiarze, łazienkowa półka uginająca się pod ciężarem twoich kosmetyków i perfum. Patrzysz na swoją szczoteczkę i przez chwilę myślisz, że gdyby były dwie… jednak szybko potrząsasz burzą włosów i myślisz: „Nie, jeszcze nie”. Śmiejesz się perliście, ukazując swe idealnie białe zęby i wychodzisz na rozgrzany porannym słońcem chodnik. Idziesz lekkim krokiem do pracy, którą lubisz.
Popołudnie przeznaczasz na rozwój osobisty, zajęcia sportowe, czy co tam jeszcze lubisz. Wieczorem spotykasz się ze znajomymi, a nawet jeśli akurat wszyscy są zajęci, idziesz do kina i świetnie bawisz się w swoim towarzystwie. Sama na drinka? Dlaczego nie?! Przecież zawsze możesz poznać kogoś na mieście. „Kogoś” nie musi oznaczać TEGO faceta. Pamiętaj, że jesteś zadowoloną z życia singielką, możesz poznawać kobiety i mężczyzn, dyskutować z nimi o pogodzie, sztuce, polityce, najnowszych trendach w marketingu 3.0, newsach z pudla, czy czymkolwiek innym. Po mile spędzonym wieczorze możesz się pożegnać i wrócić do siebie. Bez umawiania się na kolejne spotkanie, bez wymieniania się numerami telefonów. Po prostu.
Bardzo lubię wyjeżdżać sama do innego miasta i przez 2-3 dni udawać, że tak właśnie wygląda moje życie. Może wynajmowane pokoje nie są uroczymi mieszkankami, nie zawsze znajdują się koło parku, a na sport nie starcza mi wtedy czasu, ale sama idea pozostaje niezmienna. Zwykle podczas takich wyjazdów, kiedy już skończę spotkania, popołudniami włóczę się niespiesznie po mieście, jem coś dobrego, zwiedzam, kończę wieczór przy drinku z nowymi znajomymi i wracam grzecznie spać, żałując trochę, że następnego dnia bajka się skończy. I ciesząc jednocześnie, bo lubię wracać do mojej rodziny.
Ostatni wyjazd mnie zaskoczył. Byłam w ukochanym przeze mnie Krakowie, spędziłam pracowity dzień i planowałam rozkosznie egocentryczne popołudnie. Kiedy jednak dotarłam do mojego pokoju i okazało się, że seans w kinie mam dopiero za dwie godziny, nie czułam euforii, ale przygnębienie. Pierwszy raz nie wiedziałam trochę co ze sobą zrobić. Poczytałam książkę, usiadłam jeszcze na moment do komputera, a potem wyszłam o pół godziny za wcześnie do kina, do którego wybierałam się zresztą nie z wielką radością, a jedynie dla zabicia czasu. Obejrzałam mocno średni film, poszłam na Kazimierz i spędziłam wieczór z miłą grupką młodszych ode mnie o 10 lat chłopców. Następnego dnia, po skończonej pracy, miałam jeszcze 3 godziny do odjazdu pociągu – zabijałam je, siedząc na dworcu, czytając książkę i marząc, by przytulić mojego męża i córkę.
Byłam rozczarowana, że formuła, którą tak dobrze znam i która powinna się sprawdzać, przestała działać. Tak to chyba czasem jest, że zmieniamy się i musimy szukać nowych rozwiązań, które są skrojone na miarę naszych aktualnych potrzeb. Bycie dwudniową singielką w wielkim mieście było jeszcze do niedawna jedną z moich ulubionych rozrywek i czekałam na takie wyjazdy jak dziecko na gwiazdkowe prezenty. Tylko, że po drodze coś się zmieniło. I to przypomniało mi, że nie tylko partnera należy poznawać na bieżąco, ale przede wszystkim samą siebie. Bo często ulegamy własnym przyzwyczajeniom, schematom, w których przyzwyczailiśmy się, że nam wygodnie. A czasem trzeba zrewidować również wiadomości o sobie, dać sobie uwagę i przestrzeń, by poznawać się na nowo. Ja właśnie odkryłam, że nawet w wielkim, nawet w innym mieście, wybieram rolę zakochanej matki i żony. I właśnie teraz, tuż przed moimi 31-mi urodzinami, czas singielki na dobre skończył się w moim życiu.
Autorka:
Dorota Lipińska - autorka książek dla dzieci, założycielka www.soojka.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
194.56.*.* 2016.04.01 13:21
Uważam, że nawet będąc w związku należy umieć być samemu ze sobą - nie można uzależniać swojego szczęścia od obecności drugiej osoby i w 100% na tej obecności polegać. Ale takie jedno-dwu dniowe wypady bez rodziny mogą nam właśnie dobitnie uświadomić, że to właśnie rodzina jest najważniejsza. Pamiętajmy jednak, że dzieci kiedyś z gniazda wyfruną, partner może odejść i wtedy musimy umieć sobie poradzić we własnym towarzystwie.
Patrycja Sobolewska 2016.03.30 14:04
bardzo ciekawy artykuł :)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.