Swojego męża zna od dziecka, ponieważ jest on najlepszym przyjacielem jej brata. Oboje bali się bycia razem – jak się później okazało niepotrzebnie. Dziś są szczęśliwym małżeństwem i rodzicami dwu i pół letniej Julki. Poznaj historię Oli na Familie.pl
Grześka znam od zawsze. Mieszkaliśmy w jednej miejscowości dziesięć domów od siebie. Jest on najlepszym przyjacielem mojego brata, więc widywaliśmy się bardzo często. Grzesiek bardzo mi się podobał, ale nigdy nie miałam śmiałości powiedzieć mu tego wprost Z czasem stał się też moim powiernikiem i bardzo bliską dla mnie osobą. Iskrzyło między nami właściwie od początku, a ja nie potrafiłam podjąć decyzji o byciu razem… Może się bałam, że jeśli nam się nie uda, zniszczymy naszą przyjaźń? A może uważałam, że pięć lat różnicy między nami to jest za dużo? Podświadomie czułam jednak coś do niego, ale wszystkie pozytywne emocje były tłumione przez wątpliwości.
Brat, rodzina, znajomi - wszyscy widzieli, że mamy się ku sobie i nam kibicowali, żebyśmy wreszcie się zeszli. W 2003 roku skończyłam gimnazjum i postanowiłam sobie: albo teraz, albo nigdy. Długo ze sobą rozmawialiśmy i w końcu decyzja zapadła. Za początek naszego związku przyjmujemy datę 6lipca 2003 roku.
Grzesiek był już po wojsku, ja dopiero szłam do szkoły średniej, ale nie miało to dla nas żadnego znaczenia. Kochaliśmy się i to było najważniejsze. Skończyłam szkołę, zdałam maturę i wtedy postanowiliśmy się pobrać. Mimo, iż wszyscy byli za nami, to często słyszałam głosy, że miłość miłością, ale na ślub, to chyba trochę jeszcze za wcześnie… Nic sobie z tego nie robiliśmy. Dla nas najważniejsze było to, że chcieliśmy zalegalizować nasz związek i być razem już do końca życia. Za Grześka wyszłam mając dziewiętnaście lat.
Rok 2006 był dla mnie szczególnie trudny, ponieważ w maju zdawałam maturę, a w lipcu przysięgałam Grześkowi miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Szczęście przeplatało się ze stresem. Mimo to spełniło się moje marzenie. Wzięłam ślub z człowiekiem, którego kocham, miałam na sobie suknię, o jakiej zawsze marzyłam, a nasze wesele było jak z bajki.
Po ślubie zamieszkaliśmy na stancji. Grzesiek miał dobrą pracę, która zapewniała nam utrzymanie. Ja niestety nie mogłam znaleźć zajęcia. Byliśmy szczęśliwi, że nic już nas nie jest w stanie rozłączyć. Po dwóch latach wróciliśmy do Czerska Świeckiego i zamieszkaliśmy w domu rodzinnym Grześka. Mieszkanie w domu wielopokoleniowym jest czymś wspaniałym. Nie ma w nim pustki, zawsze coś się dzieje, ciągle ktoś wchodzi i wychodzi. Jesteśmy szczęśliwi, że rodzina jest tak blisko, ale czasem brakuje nam jednak prywatności. W przyszłym roku to się zmieni, ponieważ zamieszkamy w domu moich dziadków. Gdy się tam przeprowadzimy będziemy wreszcie tylko my, we własnym mieszkaniu. Już się nie mogę doczekać…

Nasze szczęście było jeszcze większe, gdy dowiedzieliśmy się, że nasza rodzina się powiększy. Grzesiek straszliwie się ucieszył z faktu, że będzie ojcem, a i ja zawsze chciałam mieć swoje maleństwo. Jakoś specjalnie nie planowaliśmy, że chcemy chłopca, albo dziewczynkę, choć muszę przyznać, że ja po cichu liczyłam właśnie na córkę. Nikomu o tym nie mówiłam, ale w duszy mówiłam do siebie, że fajnie będzie być mamą małej, słodziutkiej dziewczynki. Moje prośby zostały wysłuchane i 20 lutego 2008 na świat przyszła na świat nasza ukochana kruszyna – Julka. Wspólny poród był jak dotąd najpiękniejszą chwilą w moim życiu, zwłaszcza, że Grzesiek był tam ze mną.
Bycie mamą małej dziewczynki nie przeszkadzało mi w zdobywaniu wykształcenia. Gdy Julka była już na świecie, ja kończyłam studium policealne. Córeczka była wtedy pod opieką mojego męża, który perfekcyjnie sobie radził z małą.
Grzesiek jest wspaniałym ojcem. Bawi się dzieckiem, w każdej wolnej chwili pomaga mi się zajmować córką. A Julka? To jest typowa córeczka tatusia. Gdy tylko mąż wraca z pracy, córka zapomina o całym świecie i wtedy on jest dla niej najważniejszy. Wszyscy mamy wspaniały kontakt ze sobą i tworzymy zgraną drużynę.
Marzy nam się rodzeństwo dla Julki, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze nie mieszkamy u siebie, ja nie mam pracy, więc zwyczajnie nie stać nas na drugie dziecko. Wierzę jednak, że niebawem to się zmieni i nasza rodzina jeszcze się powiększy…
wysłuchał:
Marcin Osiak
m.osiak@familie.pl