Opublikowany przez:
monika.g
2015-04-17 08:41:50
Bianka była biszkoptową labradorką o łagodnym usposobieniu. Czasem zastanawiała się nawet dlaczego nazywają ją „biszkoptową” – „Czy to dlatego, że tak lubię jeść biszkopty i inne ciasteczka? Ale wtedy powinni raczej nazywać mnie Bianką Biszkoptową, a nie biszkoptowym labradorem”. Mimo niezwykłej inteligencji, którą było widać w jej bystrych oczach, Bianka nigdy nie wpadła na ten prosty pomysł, że jej miękka sierść ma kolor jej ulubionych ciasteczek.
Bianka bardzo lubiła spacery i często przechadzała się po okolicy, obserwując bacznie wszystko, co się działo oraz nawiązując nowe znajomości z innymi psami, kotami, gołębiami, a niekiedy nawet ludźmi. Podczas jednego z owych spacerów, spotkała w parku małą kotkę, która siedziała na trawie i płakała głośno po kociemu.
- Witaj, wyglądasz na bardzo smutnego kotka – powiedziała łagodnie Bianka.
- Bo jestem bardzo smutna – zapłakała głośno kicia. – Nie wiem gdzie jest moja mamusia!
- O, to może ja ci pomogę znaleźć twoją mamusię – zaproponowała labradorka, która miała bardzo dobre serce i zawsze chętnie pomagała innym. – Chodź, poszukamy razem twojej mamusi.
Kotka, choć nadal bardzo smutna, otarła łzy i wstała. Podeszła do psa, wyciągnęła swoją małą łapkę i przedstawiła się, elegancko przy tym dygając:
- Mam na imię Tesla.
- A ja Bianka, Bianka Biszkoptowa.
- Jakie masz ładne imię – zachwyciła się kicia. – Bardzo lubię biszkopty!
- I ja także – Bianka uśmiechnęła się serdecznie. – A teraz ruszajmy na poszukiwania.
Pies i małe kociątko udali się w stronę najbliższego podwórka. Mieszkało tam wiele kotów i może któryś z nich wiedział coś o zaginionej mamie. Od razu po wejściu w podwórze, wokół Bianki zaczęły się gromadzić koty. Wszystkie witały się z nią serdecznie, opowiadały co się u nich wydarzyło od ostatniego spotkania i dopytywały się jak się labradorka miewa, co porabiała i czy się pobawią. Kiedy jednak zza nogi Bianki wysunęła się mała główka, wszystkie koty zamilkły i wpatrywały się w nią z zaciekawieniem. Suczka szybko pospieszyła z wyjaśnieniami:
- Kochani, poznajcie Teslę. To małe kociątko zgubiło mamę i my jej właśnie teraz szukamy. Pomyślałam, że moglibyście pomóc. Wiecie może o jakiejś kociej mamie, która zgubiła swoją córeczkę?
Wśród kotów zawrzało. Dyskutowały głośno, przekrzykując się wzajemnie, wreszcie przyznały zgodnie, że nie wiedzą i bardzo im przykro, bo chciałyby pomóc.
- Jeśli tylko usłyszymy o takiej kotce, od razu damy wam znać – zapewniły.
Usłyszawszy to, Tesla rozpłakała się znowu i jeszcze bardziej zatęskniła za mamą, do której mogłaby się przytulić w smutku.
Bianka pożegnała koty i zabrała kociątko na dalsze poszukiwania. Sprawdziły wszystkie okoliczne podwórka, przeszukały cały park, aż wreszcie zrobiło się późno i ciemno. Kotka płakała, a labradorka nie wiedziała już co robić dalej. Była też trochę głodna i zmęczona – chciała już wracać do domu. Nie miała jednak serca zostawiać Tesli samej na ulicy:
- Zapraszam cię do mojego domu. Zjemy kolację, wyśpimy się i jutro pomyślimy gdzie znaleźć twoją mamę.
Udały się zatem do domu. Bianka delikatnie zapukała łapą i drzwi wejściowe zaraz się otworzyły. Czekała w nich uśmiechnięta Ania, która przywitała pieska serdecznym uściskiem i pieszczotami. Kiedy tak witała się w progu z Bianką, zauważyła siedzącego w progu i bardzo przestraszonego kotka.
- Ojej, a ty kim jesteś, maluszku? – zapytała z czułością, biorąc kicię na ręce.
(Już za tydzień druga część tej niezwykłej opowieści)
Autorka:
Dorota Lipińska - autorka książek dla dzieci, założycielka www.soojka.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.
Nie masz jeszcze konta na familie.pl?
Załóż je już teraz!