Opublikowany przez: Kasia P.
Autor zdjęcia/źródło: teksomolika @ freepik
To zależy od wieku. Kiedy dziecko jest małe to nie rozumie kary albo rozumie, że stało się coś, co się nie podoba rodzicowi, ale nie zawsze wie co. Nie wie też co mogłoby zrobić inaczej. Natomiast im jest starsze, tym lepiej rozumie karę. Lepiej też rozumie samą rozmowę i jest bardziej otwarte na to, by dogadać się z nim w jakiejś sprawie. Nie potrzebuje do tego kary. Rodzice karzący swoje dzieci zauważają, że im dziecko jest starsze, tym lepiej uczy się jak unikać kary. Dzieci zaczynają robić swoje rzeczy w ukryciu.
Do wielu rzeczy, ale właśnie między innymi do braku szczerości, okłamywania się i do tego, że rodzice coraz mniej wiedzą o dziecku.
Istnieją różne sytuacje. Są rodzice, którzy widzą, że kary nie działają, że nie pomagają, ale nie mają pomysłu co robić inaczej, więc te kary dają lub mają poczucie, że coś powinni zrobić, jakoś zareagować, więc reagują karą. Są też takie sytuacje, w których rodzice wiedzą, że kary niewiele dają, ale gdy dziecko źle się zachowa to pod wpływem silnych emocji karzą je za to. Są też niestety takie sytuacje, że kary w różnych formach polecają specjaliści. Rodzice czują się wtedy skołowani, bo słyszą, że jest to dobry sposób, przejaw konsekwencji w stosunku do dziecka lub że dziecko potrzebuje kary, żeby się czegoś nauczyć. Jednak widzą, że to nie pomaga. Nie wiedzą komu wierzyć i jak te sprzeczne informacje sobie poukładać, są zdezorientowani.
Myślę, że 99% rodziców, kiedy się ich spyta, czy gdyby mieli inny sposób na rozwiązanie tej sytuacji i poradzenie sobie poza karą to wybraliby ten inny sposób. Odpowiedziałoby twierdząco.
Dawanie kary nie jest przyjemne ani dla dziecka, ani dla rodzica.
To trochę zależy od tego jaka jest sytuacja. Warto sobie uczciwie powiedzieć, że nie ma dobrego, gotowego sposobu na każdą sytuację, bo rodzicielstwo i w ogóle życie nie na tym polega. W każdej sytuacji szukamy możliwie najlepszego rozwiązania. Druga rzecz, która niestety bardzo wyraźnie jest widoczna, kiedy rozmawiam z rodzicami o karach to jest to, że rodzice mają w tej chwili bardzo małą wiedzę na temat rozwoju dziecka, czyli na temat tego jakie zachowania są u dzieci zgodne z ich tempem rozwoju, jakie zachowania są typowe dla danego etapu rozwoju. Ponieważ nie mają tej wiedzy często dochodzi do sytuacji, że rodzic pyta mnie o to jak dziecko w takim wieku oduczyć tego i tego, a ja często odpowiadam, że dziecka w tym wieku się tego nie oduczy, bo jest na to za małe. Nie oduczymy, np. półtorarocznego dziecka sięgania po coś atrakcyjnego albo nie nauczymy go, rozumieć, że kogoś zabolało to, co dziecko robi.
Nie przekroczymy pewnych granic rozwojowych.
Czyli?
Dobrze, tylko czemu pokazywać to w kontekście kary? Kara ma takie działanie, że jeżeli w formie kary zabieramy coś komuś, to zwiększamy atrakcyjność tego czegoś. Jak rodzice przychodzą do mnie z tym, że ich dziecko bardzo dużo korzysta z Internetu, telewizji, słodyczy i nie wiedzą co z tym zrobić to pierwsze, pytanie jakie wtedy zadaje to, czy kiedykolwiek ta rzecz, której dziecko tak bardzo pożąda, była używana w formie kary i nagrody w domu. Bardzo często się okazuje, że odpowiedź jest twierdząca. Jeśli zabieram dziecku coś za złe sprawowanie, to pokazuję dziecku, że to jest coś, co jest ważne i atrakcyjne. Zabieram to dlatego, że ja też widzę w tym wartość. Gdyby to nie było atrakcyjne dla dziecka, to nie działałoby jako kara.
Dziecko się w ten sposób uczy, że widzę w tym wartość, więc chce tego coraz więcej.
Poza tym ta zabroniona rzecz (gra czy telewizja) zaczyna mu się kojarzyć, że jest dostępna, gdy rodzic aprobuje jego zachowanie, zatem zaczyna mu się kojarzyć z czymś miłym. To nie jest ten efekt który rodzice chcieli uzyskać.
Myślę, że to nie jest tak daleko jedno od drugiego. Często jest tak, że to czy nagradzamy dziecko, czy karzemy to tylko inne użycie pewnych słów, bo czy ja powiem dziecku: „Za karę nie dostaniesz deseru”, czy: „W nagrodę dostaniesz deser” to tak naprawdę mówię dokładnie o tej samej sytuacji. Mówię wtedy, że jakieś dobro, coś co jest dla dziecka przyjemne lub nie, jest mu dawane w zależności od tego, czy zachowa się w sposób, który dla mnie jest pożądany.
Wtedy rodzice doświadczają tego, że nie mają pełnej kontroli nad zachowaniem swoich dzieci i taka jest prawda, ponieważ dziecko jest odrębnym człowiekiem i nigdy nie będziemy mieli nad nim pełnej kontroli.
Wychowanie nie polega na pełnej kontroli, bo mamy dziecko przygotować do dorosłego życia, czyli do tego, że odejdzie z domu, będzie samodzielnie w świecie działać i musi się tego nauczyć.
Powiedziałabym, że większość rodziców, z którymi się spotykam stara się, żeby zatroszczyć się o dzieci najbardziej jak potrafi. Mają oni mnóstwo skutecznych metod na to jak budować relacje, wychowywać dzieci, troszczyć się o nie. Tylko rodzice tych metod nie doceniają, bo one nie działają natychmiastowo jak kary i nagrody. W większości sytuacji jest tak, że rodzice robią to, co jest potrzebne dzieciom, tylko nie zdają sobie sprawy, że są to właśnie te rzeczy, które pomagają dzieciom nauczyć się radzenia sobie w życiu.
Nie stosuję kar jako mama. Mam przekonanie, że z każdym dzieckiem można się dogadać. Trzeba myśleć i kombinować aż się znajdzie jakieś rozwiązanie, które pasuje jednej i drugiej stronie. Można szukać przyczyny danego problemu, dlaczego coś się nie udaje, ale myślę sobie, że podobnie jak jest w związku między dwojgiem dorosłych, tak samo w relacji z dzieckiem, to nie jest tak, że wszystko zawsze jest idealne i bezstresowe. Jak próbujemy się porozumieć z drugim człowiekiem, a tym bardziej żyć z nim pod jednym dachem to ciągle zdarzają się takie sytuacje, że w jakimś obszarze musimy się ze sobą dogadać, musimy zmierzyć się z tym, że jednemu pasuje coś, a drugiemu coś innego.
W relacjach z dorosłymi osobami nie polegamy wtedy na karach tylko na próbach lepszej komunikacji, więc dokładnie tak samo możemy postępować w relacji z dziećmi.
Myślę, że nie. Jest część osób, które mówią, że nigdy się nad tym nie zastanawiały, ale w ich relacji z dzieckiem nie pomyślały nawet, że mogłyby dać dziecku za coś karę. Są takie osoby.
To jest w ogóle specyficzna sytuacja, ponieważ krzyczące dziecko tak naprawdę nikomu nie robi krzywdy. Jedyny problem to jest to, że dziecko nie radzi sobie ze swoimi emocjami. W takim razie za co miałaby być ta kara? Za to, że dziecku przepaliły się bezpieczniki? To może ja powinnam siebie ukarać, że wzięłam zmęczone albo głodne dziecko do sklepu, bo to są najczęściej tego typu sytuacje: głodne, zmęczone, nudzi się, zobaczyło coś fajnego i mu się spodobało. Właściwie to ja ponoszę konsekwencje tego, że wzięłam małe dziecko do sklepu. Do miejsca, w którym w ogóle dziecku jest bardzo trudno.
Warto zadać pytanie: „Dlaczego karzemy dzieci za to, że mają emocje?”.
Tak jak zapytałaś na początku: Czy dziecko rozumie karę? To jest ewidentnie taka sytuacja, że dziecko rozumie ją w ten sposób, że przeżywanie emocji jest niewłaściwe i nie w porządku, że nie wolno pokazywać rodzicom, że sobie nie radzę.
Myślę, że dwie rzeczy. Po pierwsze policzyć do dziesięciu i poczekać aż emocje opadną, bo w emocjach ludzie naprawdę nie podejmują mądrych decyzji. Nawet jeśli za 15 minut podejmę decyzję, co mam z tym zrobić, to się świat nie zawali. Po drugie zadbać o bezpieczeństwo. Jedyna rzecz, która wymaga naszej natychmiastowej reakcji to sytuacja zagrożenia zdrowia i życia. Jeśli jest sytuacja zagrożenia to wtedy dbam o zdrowie dziecka, drugiej osoby, otoczenia. Natomiast wszystkie rzeczy poza bezpieczeństwem zdecydowanie dużo łatwiej się załatwia jak i rodzica i dziecka głowa ochłonie. Wtedy można zapytać dziecka co się stało albo dziecko samo powie, że przeprasza, bo nie wie co się stało i naprawdę mamy inny ogląd tej sytuacji niż w silnych emocjach.
Jestem psychologiem. Od 1999 roku pomagam dzieciom i ich rodzicom radzić sobie w różnych sytuacjach. Udzielam indywidualnych konsultacji w sytuacjach wątpliwości wychowawczych. Pomagam rodzicom w rozpoznawaniu wyzwań rozwojowych i podpowiadam, jak wspierać dzieci przechodzące przez różne trudne dla nich sytuacje.
Udzielam pomocy rodzicom zagubionym w gąszczu obecnie dostępnych, często wzajemnie sprzecznych porad i zaleceń i pomagam im czerpać radość z rodzicielstwa i osiągać równowagę między potrzebami wszystkich członków rodziny.
Prowadzę też warsztaty dla rodziców oraz współpracuję z przedszkolami i szkołami, głównie Montessori i demokratycznymi. Doradzam nauczycielom, pomagam im rozwijać się zawodowo, wspieram ich w kontaktach z rodzicami. W miejscach, gdzie pracuję, uczą się również dzieci ze specjalnymi potrzebami.
Specjalizuję się w pracy w nurcie Rodzicielstwa Bliskości, a więc za podstawowy czynnik tworzący skuteczną opiekę rodzica nad dzieckiem uważam ich wzajemną relację. W pracy z różnymi trudnościami dzieci stosuję podejście niedyrektywne, oparte na zaufaniu do kompetencji dziecka i podążaniu za jego potrzebami.
Pracuję z rodzicami dzieci począwszy od urodzenia aż do okresu nastoletniego.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Stokrotka 2017.09.29 16:47
Trudna to sztuka wychowania dziecka.. wydaje się ze bez kar ani rusz..
94.254.*.* 2017.09.05 20:16
Nazwanie kary konsekwencja to tylko zaslona dymna;) chyba ze przez konsekwencje rozumiesz prawa fizyki. Badania nad motywacja pokazuja na przyklad ze dzieciaki nagradzane za rysunki mniej chetnie podeimuja te czynnosc. To ma z reszta szersze konsekwencje i widac je u doroslych. Stosowanie kar i nagrod jako metody narelacje z drugim czlowiekiem okazuje sie nie przynosic pozadanych efektow.
89.229.*.* 2016.12.24 13:11
Starsze pokolenie też popełniało błędy,było karane nieraz ostro upominane reprymendy ustne i wystarczyło że wyrosło pokolenie pracowite,zaradne.A teraz lenistwo, rozwydrzenie i rozpieszczenie, to wasi milusińscy,a wam zostało tylko popłakać co z nich kiedyś wyro snie.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.