Opublikowany przez:
JeszczeBardziej
2012-02-29 03:20:09
Mając lat dwadzieścia, zostałam opiekunką amatorką, która z profesjonalnym podejściem oddała się opiece nad dziećmi. Moje koleżanki zarabiały w ten sposób, a że ja miałam i chęci i podejście do dzieciaków, proponowano mi zastępstwa, a w końcu stałą pracę.
Uważam, że wiele dziewczyn myli pilnowanie dziecka z opieką nad nim.
Siedzieć obok, tak żeby w miarę było pod okiem, dać jeść, podetrzeć pupę i uciszyć kiedy coś potrzebuje? Taka opiekunka to żadna opiekunka.
Czas spędzony z dziećmi był dla mnie czymś fascynującym. Nie powiem, nieraz człowiek był zmęczony, a dzieci jak to dzieci - zawsze pełne energii, ale czasem wystarczy jedno dziecięce spojrzenie, jedno zdanie wypowiedziane zabawnym, niewinnym głosikiem, żeby wykrzesać w sobie całe mnóstwo sił do kolejnych zabaw.
Właśnie, zabawy... Opiekunka, która podchodzi do swojej pracy z sercem, bawi się z dzieckiem. Więcej nawet - znajduje w tej zabawie przyjemność. Kto nie wierzy, niech spróbuje oddać się choć raz tak w pełni zabawie. Niech usiądzie obok, weźmie do ręki zabawkę i bez zmęczonej miny i udawania przypomni sobie, jak to było kiedyś. Mimo wieku, podczas wspólnej zabawy odzywa się czasami w dorosłym dziecko. Czy jest wogóle ktoś, kto nigdy nie został rozbawiony zachowaniem malucha podczas bawienia się? Dzieci są doprawdy rozbrajające.
Poza tym malec czuje, jeśli ktoś go zbywa. Może nie nazwie tego, nie zna jeszcze słów, nie potrafi tego powiedzieć, ale na pewno czuje, jeśli ktoś nie chce z nim być, bawić się, że ktoś robi coś z przymusu. Bywają chwile, kiedy nie mamy czasu, bo jesteśmy zajęci np. przygotowaniem posiłku, a szkrab chce się bawić tu, teraz, natychmiast!
Oczywiście nie jest to możliwe i maluch musi się nauczyć, że dorosły nie jest na każde jego zawołanie. Wówczas nie wolno ignorować ani odtrącać dziecka, tylko wytłumaczyć, że pobawimy się jak np. zjemy kolację. Nawet jeśli ono tego nie zrozumie, to nie znaczy, że mamy mu nie wyjaśnić powodów, dla których teraz nie możemy się spełnić jego prośby, ale jeśli już decydujemy się bawić, poświęcić na to czas, to zróbmy dobrze to, co mamy robić, bo zmuszanie się do zabawy nie przyniesie zbytnich korzyści dziecku, a nam wogóle. Pytanie czy może je przynieść nam? Owszem.
Dzięki temu nawiązujemy bliskość z tym małym człowieczkiem, obcujemy z jego beztroską, czujemy satysfakcję jeśli cieszy się, poniekąd dzięki nam przecież.
Jako opiekunka bardzo przywiązałam się do dzieci, którymi się zajmowałam. Nie ukrywajmy - jeśli spędza się z nimi tyle czasu, to rodzi się więź. I mimo iż nie były to moje dzieci, darzyłam je szczerymi uczuciami. Do dziś miło wspominam tamten okres i dzieciaki.
Pracę tą traktowałam także jako swoistą praktykę życiową. Przecież kiedyś będę miała swoje dzieci. Opiekowałam się co prawda młodszym rodzeństwem, ale kiedy nie chciałam, to zawsze był ktoś inny, kto się nimi zajął. W przypadku opieki nad cudzymi dziećmi jesteśmy do końca odpowiedzialni za nie jak za swoje. Za przekazywanie im wiedzy, bezpieczeństwo, zaspokojenie potrzeb, za spędzanie wolnego czasu, a także częściowo za wychowanie, jeśli spędzamy z nimi naprawdę dużo czasu.
Niektórzy uważają, że to marne zajęcie, byle dorobić do kieszonkowego. Ja uważam inaczej. Bez względu na zapłatę, jaką za wykonaną pracę dostajemy, nikt nigdy nie oceni wartości nabytego doświadczenia, a to, ile go zdobędziemy, zależy już tylko od nas i naszego zaangażowania.
Stąd moja rada dla wszystkich opiekunek - nie traktujcie swojej pracy jak przykry obowiązek - polubcie ją, czerpcie korzyści także dla siebie i... bawcie się świetnie (i odpowiedzialnie).
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.