"Postaw się na ich miejscu. Zapłacili w terminie za ubezpieczenie, kablówkę,  kosmetyki. Po ośmiu latach przychodzi windykator i żąda pieniędzy. I płacą  jeszcze raz. - To nieetyczne, ale legalne - mówią prawnicy.
"Szanowna Pani. Przypominamy, iż zadłużenie z tytułu  nieuregulowanych płatności wobec Reader''s Digest Przegląd sp. z o.o. jest wciąż  aktualne. Wychodząc naprzeciw, składamy propozycję. ODPOWIEDZ, A UMORZYMY NAWET  100 PROC. ODSETEK! ORAZ WSTRZYMAMY ICH NARASTANIE".
List przyszedł w  czerwcu. Dług jest sprzed ośmiu lat. 77 zł i 24 grosze za kosmetyki  Forte.
Pani Małgorzata, emerytka z Warszawy, prosi o niepodawanie  nazwiska: - Zawsze terminowo płacę rachunki. Poszukałam i znalazłam  potwierdzenie wpłaty. Cud prawdziwy, bo kto normalny osiem lat coś takiego  trzyma?!
Pani Agnieszka: - Ponoć nie zapłaciłam raty za ubezpieczenie  samochodu w 2003 r. Oczywiście, że zapłaciłam. Potwierdzenie? Jakie  potwierdzenie, skoro ja nawet tego samochodu już nie mam, kilka lat temu go  sprzedałam!
Pan Marcin - niezapłacona kablówka pięć lat temu. - Jakaś  firma windykacyjna z Łodzi chce ode mnie 120 zł. Jak zdawałem dekoder,  rozliczyłem się co do złotówki!
- Ludzie się skarżą, że zapłacili, a  windykatorzy ich ścigają. Skala jest olbrzymia, telefon nieustannie dzwoni,  ludzie piszą e-maile i listy, mamy ich kilkadziesiąt w miesiącu. A i tak zgłasza  się do nas niewielki odsetek osób - mówi Aleksander Daszewski, radca prawny z  Biura Rzecznika Ubezpieczonych.
Jak to możliwe, że tyle osób jest  robionych w trąbę? Wyjaśnia pan Sebastian, windykator. Coraz więcej firm  windykacyjnych zaczyna kupować długi, np. firm ubezpieczeniowych,  telekomunikacyjnych, kablówek. Kupują hurtowo, w pakietach. Za niektóre pakiety  windykator płaci grosze - kilka procent ich wartości. To tzw. śmieciowe długi,  dawno przeterminowane, sprzed pięciu albo ośmiu lat. Ale większość  wierzytelności przedawnia się po dwóch, trzech latach. Nie trzeba ich więc  płacić! Na dodatek kupujący nie wie, czy dług jest, czy go nie ma - sprzedawca  może mieć bałagan w papierach.
Windykator do wszystkich osób, których  długi kupił, wysyła "prośbę" o zapłatę. Obiecuje, że daruje odsetki. - Starsze  osoby często płacą. Chcą mieć święty spokój - opowiada Daszewski.
Jeśli  sprawa jest na kilkaset złotych - windykator oddaje sprawę do sądu, wnioskując o  nakaz zapłaty. Sprytnie przy tym korzysta z uproszczonego postępowania. Sąd  wydaje nakaz automatycznie; sprawdza tylko, czy dług jest według papierów.  Starszy człowiek dostaje więc kwit z sądu, że ma płacić, i często płaci. A jeśli  nie zrobi nic, windykator naśle na niego komornika!
Jak się bronić?  Zdaniem prawników, jeśli przyjdzie taki list, trzeba od razu odpisać, że dług  jest przedawniony. Jeśli przyjdzie nakaz z sądu - to samo: nie zgadzamy się z  nakazem, bo dług jest przedawniony.
Ludzie jednak o tym nie  wiedzą.
Sędzia: - Miałem ostatnio taką sprawę. Pozwany - starszy  człowiek. Firma windykacyjna chciała od niego 900 zł. Osiem lat temu ponoć nie  zapłacił raty za ubezpieczenie samochodu. Emeryt twierdzi, że zapłacił, ale  rachunku już nie ma. Nie trzyma. Roszczenie dawno przedawnione. Widać, że  człowiek kompletnie niezorientowany. Chciałem mu pomóc. Pytam: Nie uważa pan, że  za długo to wszystko trwa? Oj, długo, panie sędzio, długo! Mówię protokolantce:  Niech pani pisze: pozwany podniósł zarzut przedawnienia sprawy.
Co na to  firmy windykacyjne?
- Każdy dłużnik ma prawo składać reklamację. Jak nie  ma dowodu wpłaty, może pokazać choćby wyciąg z konta bankowego, jakąkolwiek  informację, która pozwoli zidentyfikować wpłatę - to rzecznik firmy  windykacyjnej z Piły.
Problem jest - dodaje - bo Polacy w takiej sytuacji  wcale nie chcą wyjaśniać sprawy, tylko unikają kontaktu i nie odbierają  poczty.
Pani Małgorzata kilka dni temu wysłała do firmy windykacyjnej  list z żądaniem zadośćuczynienia za bezprawne nękanie. Domaga się 10 tys. zł. -  Robię to, by nie myśleli, że trafili na jakąś głupią - wyjaśnia.
 Źródło: Gazeta Wyborcza