Krzyża poza Wielkim Piatkiem raczej nie całuję - ale nie mam nic przeciwko temu, by robili to inni. W wielu kościołach jest ten zwyczaj, że niektórzy wierni wchodząc do kościoła całują krzyż. Jeśli wiernym taka praktyka pomaga w ich życiu modlitewnym, niech to robią, przecież nie ma w tym nic złego, o ile jest to oddanie czci Bogu, który oddał za nas życie na krzyżu. Krzyż jest tez czyszczony, a przynajmniej powinien być :)
Nie lubię natomiast, jeśli jest to robione na pokaz, demonstracyjnie czy z przyzwyczajenia, nie wiedząc, po co się to robi.
Odbywają się także nabożeństwa Adoracji Krzyża (krzyż jest wtedy adorowany tak, jak Najświętszy Sakrament), rozważana jest miłość Boga aż po śmierć na krzyżu. To wtedy oddawanie czci Bogu, widok krzyża ma jedynie pomóc w modlitwie. Wtedy także całowany jest krzyż przec chętnych - ale takie nabożenstwa najczęściej odbywają się na jakichś rekolekcjach, czuwaniach.
Co do wody święconej - ja czasami zanurzam w niej rękę, gdy wchodzę do kościoła/ów. Razem z wodą czynię wtedy znak krzyża. Robię to ze względu na znaczenie tego gestu - pokazanie własnej grzeszności, woda obmywa uświęca, broni od zła.
Natomiast nigdy nie robię tego wychodząc z kościoła - po co po mszy świętej i przyjęciu komunii świętej mam się bronić? Przed kim? Skoro wychodzę z samym Bogiem, którego przyjęłam.
Jestem przeciwna szukaniu bakterii i zarazków wszędzie, bez przesady. Inaczej nawet nie usiadłabym w autobusie, nikomu nie podała ręki.