Masz kłopoty z obliczeniem wysokości napiwku, a może mylą ci się godziny na tarczy zegara? Nie wstydź się; to może być wina twojego mózgu. Z badań wynika, że około 5-8 proc. społeczeństwa cierpi na dyskalkulię, matematyczny odpowiednik dysleksji.
Eksperyment przeprowadzony na zlecenie amerykańskich Narodowych Instytutów Zdrowia wykazał, że dzieci z zaburzeniami zdolności matematycznych mają ograniczoną wrodzoną zdolność szacowania wielkości. Odkrycia są na tyle nowe, że wciąż jeszcze nie opracowano popularnych metod diagnozowania ani strategii radzenia sobie z zaburzeniem zwanym dyskalkulią, mimo iż szacuje się, że 5 do 8 proc. populacji przejawia trudności w uczeniu się matematyki. Można zatem przyjąć, że to młodsza siostra dysleksji, zaburzenia utrudniającego naukę czytania i pisania. Jednak o ile naukowcy dość dokładnie zbadali już przyczyny dysleksji i opracowali strategie kompensacyjne, wiedza na temat dyskalkulii jest o jakieś 30 lat w tyle. W rezultacie matematyka krzyżuje szyki wielu ludziom.
Dyskalkulikom brakuje „zmysłu liczb”, konstruktu, który w przypadku większości ludzi wydaje się zupełnie naturalny, a którego nie zawsze można się nauczyć. Niektórym nie da się po prostu powiedzieć, że 8 to więcej niż 4 – ten proces w niczym nie przypomina zapamiętywania stanów i ich stolic.
Tak jak w przypadku dysleksji, dzieci z dyskalkulią mogą być bardzo inteligentne. One po prostu inaczej przetwarzają informacje.
onet.pl
Jak myślicie? Czy niedługo dyskalkulia będzie tak samo rozpowszechniona jak dysleksja czy dysortografia? Czy zwyczajnie można będzie na maturze zaznaczyć krzyżykiem 'dyskalkulik' i przez to będzie traktowany ulgowo? A może to kolejne kombinowanie z dys-, które pozwala na przymknięcie oka na kiepskie oceny z matematyki?