Park rozrywki Eurodisneyland kojarzy mi się z moim brzuszkiem ciążowym, w którym wygibaski i mam nadzieję śmiechy stale słychać. Kojarzy mi się również z karuzelą odczuć, którą mam w sobie, gdy tylko myślę o szczęściu rodzinnym.
I może dlatego... pomimo wszystko, tak mocno wierzę w słowa Pana Walta Disneya: "Jeśli potrafisz o czym marzyć, to potrafisz także tego dokonać". :)
Wraz z Córcią marzymy o Myszce Miki i o miejscu, w którym weselej być już nie może, bo naturalnie JEST!
Hania (lat 5): "chciałybyśmy być w bajce, żeby było kolorowo, ciepło i landrynkowo... w takim disneyu mógłby się bawić też dziadek i tata, na pewno czuliby dreszczyk i uśmiechaliby się dookoła głowy".
Tak, nie tylko córcia byłaby podekscytowana, pewnie ja sama nie wiedziałabym gdzie patrzeć... hmm, może najpierw na ulicę Main Street U.S.A. wystylizowaną na miasteczko w stylu wiktoriańskim, gdzie w rzeczywistości Walt Disney spędził swoje dzieciństwo. Na pewno podobałyby nam się tam drewniane pastelowe domy, latarnie, sklepy, ratusz i burza kwiatów, o których wieść niesie, że jest ich tam całe mnóstwo. :)
W takim miejscu zapomina się chyba o całym świecie..., bo tu najważniejsza jest fantazja.
Na pewno podreptalibyśmy do różowo-błękitnego zamku Śpiącej Królewny, który otoczony fosą góruje nad całym parkiem... ach, bajka!
A później na liście marzeń mamy Frontieland, czyli krainę Dzikiego Zachodu. Och... zobaczyć: Dom Strachów stary, że ho, ho, parowe statki pływajace po sztucznym jeziorze, kolejkę górską sunącą pomiędzy czerwonymi skalistymi wzgórzami i bardzo, ale to bardzo Miasteczko Pocahontas - marzenie!
Hania ma również skryte marzenie, by być ubrana jak Elsa z "Krainy Lodu" i przywitać się z Nią osobiście, albo spotakć się z Arielką. :)
Myślę, że mój mąż najlepiej odnalazłby się w Fatnasylandzie, czyli w zakątku czarów. Oj, pasowałoby to do niego... baśniowe chatki, podróż do Nibylandii z Piotrusiem Panem. A my dziewczyny, pokręciłybyśmy się w filiżankach i zgubiły na niby w Labiryncie Alicji, a później polatałybyśmy z Dumbo. :)
Nasz kochany Dziadek rozkochałby zapewne swe serce, jak za czasów swej młodości w krainie odkryć i lotów kosmicznych. W Discoveyland można bowiem polecieć w kosmos czy przejechać się samochodzikami z lat 50. XX wieku. Super!!!
A jeśli ktoś miałby jeszcze choć ciut siły, to tajemniczo (czyli z aparatami w dłoni):) zawędrowalibyśmy do krainy Adventureland, w której władzę sprawują Piraci z Karaibów i Indiana Jones oraz Robinson Crusoe.
Pan Walt Disney stworzył cudowne miejsce, w którym każdy znów może być dzieckiem, każda kraina przenosi do zjawiskowej scenografii, do różnych stref klimatycznych z niespotkaną roślinnością. Tak sobie to wszystko wyobrażamy, a w tle głowy słyszymy idealnie dobraną muzykę i słowa: zabawa od ucha do ucha!
I kolejne moje ach... zobaczyć Park, który zatrudnia cały sztab kostiumografów, tancerzy i choreografów, a o ogrody dba ponad 70 -ciu ogrodników... to miejsce musi być prawdziwie "dopieszczone". Nocą, gdy już goście opuszczą park, on nadal żyje pełnią sił – technicy, ogrodnicy przygotowują teren, aby następnego dnia przywitał on kolejnych gości nienagannym wyglądem.... (i tak sobie cichutko myślę,... fajnie mieć taką pracę, która daje innym radość).
W Eurodineylandzie szalenie kusi również centrum filmowe Walt Disney Studios i … przenosi swych gości do słonecznej Kalifornii. Obsadzony palmami plac otoczony jest budynkami w stylu kolonialnym, za którym biegnie pasaż z barami, butikami a w centralnej części stoi pomnik Walta Disney’a trzymającego za rękę Myszkę Miki. Hania pobiegłaby pewnie tam, by coś narysować, albo zobaczyć kreskówki.
A na koniec zostawilibyśmy sobie tzw. wisienkę na torcie czyli atrakcję – Ratatouille. Niesamowita i wspaniała podróż po kuchni oglądana z poziomu małego szczurka – MARZENIE !!!
Słowo koniec, w taki miejscu jest pewnie trudno powiedzieć, więc jeszcze raz... na zakończenie pełnego dnia wrażeń (pewnie ostatkiem sił) wzięlibyśmy udział w paradzie z postaciami z bajek, a po zmroku (gdybyśmy nie zasnęli na ławce) to i w przedstawieniu Disney Dreams - popisowym show wokół zamku. :) Wrażenia pozostałyby pewnie na całe życie... te iskierki w oczach... bezcenne.
P.S. A na chwilkę obecną cieszą nas każde karuzele... bo efekt jest bajkowy: kręci się nam w głowie. :)
Serdeczności!