11 grudnia 2009 09:07 | ID: 90299
11 grudnia 2009 09:16 | ID: 90311
11 grudnia 2009 09:25 | ID: 90320
11 grudnia 2009 09:34 | ID: 90325
11 grudnia 2009 09:44 | ID: 90327
11 grudnia 2009 09:52 | ID: 90335
11 grudnia 2009 10:18 | ID: 90364
11 grudnia 2009 10:22 | ID: 90373
11 grudnia 2009 10:30 | ID: 90382
Skąd dziewięciolatka zna pojęcie seksu oralnego? Z internetu;] Tutaj ma nieograniczony dostęp do "edukacji seksualnej".
Pomysł z takimi bransoletkami mnie przeraża. To, że część dzieci nie traktuje tego poważnie - nie znaczy, że nie będzie wykonywać związanych z kolorami czynności - po prostu potraktuje to też jako zabawę. A to, że jest to destrukcyjne dla dziecka, nastolatka - to inna sprawa.
Jestem za mądrą edukacją seksualną, która powinna zacząć się w domach, od rodziców. Padnie argument o patologicznych rodzinach - nie wszystkie rodziny są patologiczne;] w moim życiu, życiu moich znajomych, ale też w życiu młodzieży, z którą dane mi było pracować- najpierw tego brakowało. Rzetelnych, szczerych rozmów w domu, przekazania wartości, czym jest życie seksualne, nauczenie szacunku do siebie i do drugiego człowieka. Rodzice pozwalają powielać dzieciom ich błędy...a szkoda. Uważam, że to rodzina jest podstawowym miejscem, gdzie dziecko wchodzi w te treści, poznaje je- w atmosferze miłości i zaufania. Niestety pada często argument rodziców - że dziecko nauczy się samo, w szkole, od rówieśników, że jest za małe. A media bombardują erotyzmem. Ja jestem za pracą z rodzicami.
Edukacja w szkole? Wygląda to żenująco;] w praktyce, bo część podręczników nawet sensowna. Ale bombardowanie dziecka informacjami o antykoncpecji nie rozwiąże problemu - to zachęta to aktywności seksualnej, nieważne jak, kiedy, z kim - byle "bezpiecznie". Jak byłam praktykantką w domu dziecka, nastolatki dokładnie wiedziały, jak założyć prezerwatywę, o jakie tabletki poprosić lekarza - ale nie przyjmowały do wiadomości, że ...zasługują na szacunek. Bo ich zdaniem "seksu się nie odmawia, jest jak chleb". Zajęcia edukacyjne prowadzone źle wywołują spustoszenie.
To obraz seksualności wyniesiony z domu jest najtrwalszy.
Jako katoliczka chyba wybrałabym szkołę wyznaniową - gdzie będę miała wpływ na to, jaka "edukacja" będzie wpajana mojemu dziecku;] Chociaż mam prawo oczekiwać także od szkoły publicznej, że pozwoli mi wychować dziecko według wyznawanych przeze mnie wartości: czystości przedmałżeńskiej, poszanowania godności człowieka, potraktowania seksu jako daru, a nie zabawy.
11 grudnia 2009 15:21 | ID: 90549
11 grudnia 2009 15:57 | ID: 90563
Również witam
Niestety techniki m.in. zakładania prezerwatywy, informacje, że na seks nie jest za wcześnie, że nie muszą czekać, ważne tylko, by było "bezpiecznie", że nie trzeba odmawiać, że ważna jest potrzeba, że nawet powinni być aktywni seksualnie - to informacje z zajęć w szkole ;/ Inne aspekty bardzo rzadko są poruszane. Może nie spotkałam po prostu (ja, moi znajomi, młodzież, którą znam) dobrze przygotowanego, kompetentnego prowadzącego zajęcia. Wolałabym nie cytować, na jakich aspektach skupiali się znani nauczyciele.
Ale jeśli wiedza przekazywana dziecku (w dodatku jako jedyna słuszna) kłóci się z wyznawanami przeze mnie wartościami - mam prawo się buntować. I jest to ingerencja w proces wychowawczy.
Ale temat rzeka...
12 grudnia 2009 15:11 | ID: 90880
12 grudnia 2009 15:55 | ID: 90935
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.