Świat się dla mnie skończył...
- Zarejestrowany: 09.01.2013, 07:44
- Posty: 8
Szukając jakiegokolwiek rozwiązania mojego problemu natknąłem się na to forum i chciałbym prosić o rozsądne wypowiedzi ponieważ jest to dla mnie sprawa, mógłbym nawet rzec, życia i śmierci. Mocno powiedziane, ale...
Mam 37 lat jesteśmy z żoną 13 lat po ślubie, znamy sie ponad 20 lat, czyli ponad połowę mojego życia.
Chodziliśmy ze soba do szkoły do jednej klasy. Podczas szkoły okazało się, że oprócz mnie spotyka się z kimś innym, ale to tłumaczyłem sobie po prostu chęcią "wyszalenia się", oczywiście gdy sie dowiedziałem kazałem jej zdecydować na jednego. Zakochaliśmy się w sobie do szaleństwa i po skończeniu szkoły nie widzieliśmy w swoim życiu nikogo z kim moglibyśmy być oprócz siebie, byliśmy dla siebie stworzeni.
Niedługo po ukończeniu szkoły zaczęliśmy pracować i postanowiliśmy zamieszkać razem wynajmując mieszkanie. Pracowaliśmy w różnych firmach.
Byłem jej pierwszym chłopakiem, mężczyzną, chociaż dziewicą nie była bo, jak to tłumaczyła chłopak o którym wspomniałem, rozdziewiczył ją palcem ( to są jej słowa ). Nie miałem podstaw, aby nie wierzyć.
Po kilku latach żona postanowiła, że chciałaby ślubu, ja oczywiście też, choć jak jej wspomniałem to dla mnie podpisanie papierka, który moich uczuć do niej nie zmieni.
Po roku od naszego ślubi zapragnęliśmy mieć dziecko ( choć bardziej żona ponieważ od momentu kiedy się poznaliśmy mówiła, że jest to jej największe marzenie, mieć dziecko ). Niestety po roku prób udaliśmy się do lekarza chcąc sprawdzić czy wszystko jest ok. Ja poddałem się badaniu pierwszy ponieważ u mężczyzny łatwiej jest to zweryfikować, okazało się, że ze mną jest wszystko OK, po zbadaniu żony okazało się, że przyczyna leży po jej stronie i dostała odpowiednią dawkę leków aby mogła zajść w ciążę.
Życie rzucało nam wiele kłód pod nogi , ale zawsze wychodziliśmy na prostą dzięki wspólnemu wsparciu.
Żona staciła pracę i dostała propozycję pracy w filii firmy, w której pracowała, ale w innym mieście.
Stwierdziłem, że jeśli chce to może pojechać, będziemy się starać o dziecko, a gdy sie urodzi ściągnę ją do domu.
Kupiliśmy własne mieszkanie, zacząłem pracować na 2 etaty, a w przerwie pomiędzy pracami remontowałem całe nasze gniazdko.
W międzyczasie żona przyjeżdżała do domu co 2 tygodnie, aby trafić w cykl, udawaliśmy się wtedy do lekarza na USG i jeśli tylko powiedział, że jest pęcherzyk i że możemy się starać to jechaliśmy do domu i dosłownie 2 dni nie wychodziliśmy z łózka, nogi do góry i te sprawy...
Po roku okazało się, ze żona nadal nie może zajść w ciążę ( widziałem jak się męczy, ponieważ miesiąc wcześniej urodziła synka jej siostra ), powiedziałem, że ma przestać brać lekarstwa przepisane od lekarza i będzie co ma być. Był to grudzień. 8 marca moja żona, gdy przyjechała na weekend, zrobiła test ciążowy ( a robiła je na okrągło ) i rozpromieniona z krzykiem wpadła do mnie oznajmując, ze jest w ciązy, Okazało się, ze jest to pierwszy miesiąc. Dodatkowym naszym szczęściem od losu był fakt, że żona w lutym przyjechała TYLKO NA JEDEN DZIEŃ na walentynki i wtedy to właśnie poczęliśmy naszego dzidziusia. Byłem przeszczęśliwy, a dodatkowo widząc szczęście mojej żony czułem się jakbym wygrał conajmniej 6- kę w totka.
Żona wróciła do domu dopiero w 5-tym miesiącu ciąży mówiąc, że musi wszystkie sprawy w tamtej firmie pokończyć, wyszkolić nowego pracownika na swoje stanowisko, ponieważ już tam nie wróci, moja odpowiedź brzmiała "oczywiście kochanie, rozumiem", choć w głębi duszy chciałem się już tylko z nią dzielić szczęściem, że za kilka miesięcy będziemy rodzicami.
Oczywiście byłem przy porodzie i po wszystkim śmiałem się, że to ja urodziłem, ponieważ żona"odpłynęła" i porodu nie pamięta. To ja ją wspomagałem mówiąc "kochanie postaraj się już widzać główkę, przyj", razem z lekarzem pomagałem wypchnąć dziecko, ponieważ żona przestała przeć...
Uważam to wydarzenie za prawdziwy CUD. Szczęśliwszego człowieka ode mnie chyba wtedy nie było...
Żona musiała szybko, bo po 6 miesiącach wrócić do pracy, ponieważ dostała propozycje, ale po roku znów ją straciła i wtedy postanowiliśmy razem wyjechać do pracy tam gdzie żona pracowała...
Przepraszam za długi wstęp, ale chciałem po części nakreślić jakie relacje, jakie uczuca były w nas, we mnie... niestety teraz do sedna...
Po narodzinach córeczki, coś się popsuło. Ze strony żony 80% uczuć uleciało, wytłumaczyłem sobie, że to po prostu taki ciężki okres u kobiety ( urodzenie dzidziusia, karmienie itp.) po prostu była zmęczona, więc wspierałem ją ile tylko mogłem. Ale kiedy przeciągać się to zaczęło to 2,3,4,5 lat i dalej, stwierdziłem, że chyba coś jest nie tak. Prosiłem o wspólne pójście do psychologa, ponieważ nie mogliśmy się dogadać, rozmawialiśmy o tym samym, ale w dwóch różnych niezrozumiałych dla siebie językach.
Po 6 latach pobytu poza domem stwierdziłem że wracamy do własnego, rodzinnego domu, tym bardziej, że dostałem dobrą pracę...
Pewnego dnia poprosiła mnie, żebym sprawdził jej e-maila na jej komputerze a gdy to robiłem zobaczyłem treść jednego z nich o treści "To dobrze bo będziesz blisko..." Oczywiście nie wytrzymałem i przeczytałem korespondencję mojej żony z kolesiem, że już wraca do miasta rodzinnego, na co koleś odpisał "To dobrze bo będziesz blisko i nie mogę się doczekać kiedy znów Cię będę mógł... :)". Dokładnie tak to brzmiało łącznie z trzema kropkami i uśmiechem na końcu. Na moje delikatne zapytanie o to stwierdziła, że tylko ja mógłbym w taki sposób odebrać to zdanie, że coś ją z tym kolesiem łączy.
Gdy powiedziałęm, że jej nie wierzę, spojrzała mi w oczy i powiedziała "PRZYSIĘGAM NA ZDROWIĘ I ŚMIERĆ NASZEJ CÓRECZKI, ŻE NIE MIAŁAM INNEGO FACETA POZA TOBĄ I NIGDY CIE NIE ZDRADZIŁAM". Taka przysięga mi wystarczyła.
Próbowałem wielokrotnie polepszyć nasz związek, ale żona zapewniała, że nadal mnie kocha najbardziej na świecie i to pop prostu jest naturalne, że nie ma już takich uczuć jak były na początku związku. Ja jej mówiłem, ze bzdury opowiada, ponieważ jest dla mnie najpiękniejszą i najcudowniejszą kobietą pod słońcem...
Kiedy zacząłem sobie zdawać sprawę, że to co mów może być prawdą (oczywiście z jej strony ) trochę się jakby usunąłem w cień. Zona stała się wtedy zazdrosna nie do zniesienia. Kontrolowała mnie na każdym kroku, gdzie wychodzę, z kim, gdzie (choć jej mówiłem to musiała 15 razy zadzwonić żeby sprawdzić czy jestem z tą osobą którą jej powiedziałem chcąc ją do telefonu ), zaczęła mnie obwąchiwać gdy wracałem do domu...
Stało się to już nie do zniesienia i w połowie grudnia 2012 strasznie się pokłóciliśmy i ona mi na to, żebym sobie nie myślał, bo ona też miała wielu adoratoró i propozycji a nawet może z niektórych skorzystała...
To zdanie utkwiło mi strasznie w głowie i tydzień walczyłem z myślami, które same mi wpływały. Postanowiłem zrobić badanie DNA moje i mojej córeczki. Po wysłaniu próbek do Instytutu Badań Sądowych czułem się okropnie, że mojej żonie robię takie świństwo, że aż tak mogę jej nie ufać. Wiedziałem jaki będzie wynik, ale po tym zdaniu zasiało się ziarnko, które zaczęło kiełkować. Po 5 dniach, gdy wracałem autem do domu do kochanej rodziny 5 dniach zadzwoniła do mnie Pani z Instytutu z informacją, że badania już zostały wykonane i wynik brzmi "Wynik badań wskazuje na wykluczenie ojcostwa, czyli osoba, której materiał oznaczono jako „domniemany ojciec” nie jest biologicznym ojcem osoby, której materiał oznaczono jako „dziecko 1”. Drogi do domu nie pamiętam............
Nie wierzyłem, postanowiłem zadzwonić tam i dopytać, czy może jakiś błąd nastąpił itd., powiedziano mi, że jedynie wtedy mógłby być błąd jeśli nie wiedziałbym kto pobiera materiał, a pobierałem go JA, na pytanie, że może coś źle zrobiłem padła odpowiedź, że próbka była czysta, bez zanieczyszczeń biologicznych, przemysłowych i w 100% była OK. Zabrałem córkę i pojechałem do innego instytutu zrobić drugie badanie. Zacząłem uciekać wieczorami w alkochol ponieważ nie mogłem normalnie funkcjonować. Znając wynik pierwszego nie dopuszczałem myśli do siebie, że 10 lat wychowuję NIE SWOJE DZIECKO !!!!!!! Była wigilia żona dowiedziała się o drugich badaniach ponieważ, gdy spałem upojony alkocholem zaczęła przeglądać mój telefon, komputer i znalazła wzmiankę, że wyniki będę miał po nowym roku ( nic nie wiedziała o pierwszych badaniach i o tym , że mam wyniki). Zaczęła krzyczć na mnie, że poda mnie na Policję, że bez jej zgody zrobiłem badania, a ja znając wyniki pierwszego musiałem słuchać tych słów wściekłaości. Niestety podczas łamania opłatkiem, kiedy żona sarkastycznie zaczeła mi składać życzenia o tym abym zmądrzał, nie robił z siebie wariata, poprosiłem córeczkę o wyjście na bajkę do swojego pokoju, a żonę siłą posadziłem na krześle przed komputerem i pokazałem jej wynik... Zapadła cisza, która została przerwana zdaniem, jak możesz mi nie wierzyć, ja wiem czyje to dziecko i jest ono Twoje, a wynik jest błędny. Powiedziałem jej, że wierzę w to co mówi, dlatego zrobiłem drugie badanie i czekam na wyniki.
Poprosiłem jednak, aby powiedziała mi prawdę bo teraz jestem jeszcze w stanie to przyjąć. Stwierdziła znów patrząc mi w oczy, że nigdy mnie nie zdradziła i że to był błąd badania.
W pierwszy dzień świąt wieczorem kiedy leżeliśmy, poprosiłem aby powiedziała mi prawdę bo po tych wszystkich latach chyba na nią zasługuję...
Najpierw twardo mówiła, że NIE, ale po 5 minutach zaczęła płakać i powiedziała, że jednak mnie zdradziła... Zwymiotowałem, a serce chciało mi wyskoczyć, słyszałem jego bicie jak odbija się od ścian pokoju... Chciałem ją znienawidzieć ale nie mogłem, czułem ogromny ból, czułem się oszukany, zraniony, zyć mi się już nie chciało. Zała ideologia szczęścia rodzinnego legła w gruzach.
Kazałem jej powiedzieć kiedy i z kim, broniła się że mi nie powie bo wykorzystam to przeciwko NIEMU, temu kolesiowi ( ja pierniczę nawet w takiej chwili ona się martwiła o niego!!!!! Bo ma rodzinę, dwójkę dzieci... ma szczęśliwy związek!!! )
Chciałem ją znienawidzić, kazałem jej opowiedzieć ile to trwało i jak do tego doszło. Stwierdziła, że po imprezie odwiózł ją do domu (sam ją na tą imprezę wyganiałem, ponieważ był piątek, ja w moim mieście miałem 3 zmianę, a ona sama w innym mieście miała się nudzić ?) i pocałował ją na dowidzenia, a ona odwzajemniła pocałunek po czym gdy on zaczął się do niej dobierać sama zaczęła go rozbierać...
Zaklina się i przysięga do tej pory, że wszedł w nią 3 razy, nie skończył, bo go poprosiła żeby przestał, a on ( według niej, grzecznie zszedł z niej i przeprosił, rozmawiali o tym jeszcze godzinę jak to źle się z tym czują) i nigdy więcej się nie spotkali.
Nie potrafiłem jej znienawidzić, mimo wszystko nie... Już nie mam czym płakać. Zawsze byłem typem wesołego chopaka, z ogromnym poczuciem humoru. Teraz nie potrafię się nawet uśmiechnąć, chodzę smutny i przeygnębiony, nie chcę żyć, a zarazem wiem, że wychowywałem "moją córeczkę" 10 lat. Gdy mówi do mnie "tatusiu zobacz, mam to po Tobie, że lubię to czy tamto, zobacz mamy takie same palce u nóg, a mnie chce się WYĆ!!! A muszę się powstrzymać i udawać, że jest OK.
Zaprowadzłem dziecko do moich rodziców i poprosiłem moją żonę o szczerą rozmowę. Dalej twierdziła, że to moje dziecko, mówiła o 3 wsunięciach się w nią tego kolesia, więc jej tłumaczę, że nie wierzę, bo my staraliśmy się gdy był pęcherzyk całe dwa dni, z finałem, nogami do góry itd, a on 3 razy sie wsunął, nie skończył i to tylko był ten jeden raz? Twierdziła, że tak. Powiedziałęm jej , że teraz może mi powiedzieć bo jak przyjdą wyniki to będzie za późno - podtrzymała swoje zeznanie. Nadmienię, że codziennie łapię ją na błahych kłamstwach, gdzie 3x jej mówię zastanów się zanim odpowiesz, po czym udowadniam jej, że kłamie...wymyśla głupie tłumaczenia...
Po naszej rozmowie, o której wspomniałem powyżej zadzwoniono do mnie z drugimi wynikami badań wykluczającymi w 100% mnie jako biologicznego ojca...
Nie potrafiłem wydobyć z siebie ani słowa przez pół dnia. Po czym wieczorem znów poprosiłem, zeby powiedziała mi prawdę, idzię w zaparte.
Kochani nie wiem co robić, nie mam już siły, zdobyłem zdjęcie tego kolesia - całe moje dziecko, zdobyłem zdjęcia jego dzieci - postawić obok - siostry, mam zdjęcie łóżka na którym ją zrobili, wczoraj byłem u psychiatry, która powiedziała, że dawno już nie widziała tak rozwalonej osoby, przepisał mi doraźne i megomocne środki i jakoś mogę chociaż pracować i funkcjonować.
Powiedzcie czemu ona tak idzie w zaparte, czemu to robi, w obliczu takiej tragedii, gdzie myślę, że kobieta/żona nie może już chyba zrobić GORSZEJ (jeśli ktoś zna to proszę mi napisać )rzeczy mężczyźnie/ mężowi,
Zrobiła mi to 3 lata po ślubie, wiedząc, że staramy się o dziecko, zrobiła to bez zabezpieczenia i zataiła nie dając mi wyboru, czy chcę z nią jeszcze spędzić resztę życia czy nie, 10 lat mnie oszukiwała!!!
Zostałem prawie 40-latkiem bez potomka, gdzie wszyscy moi znajomi, rodzina ma po 2 potomków, podobnych do siebie, a ja? Co robić, nie potrafię podjąć decyzji. Mimo wszystko kocham dziecko ponad życie i nie pozwolę, żeby kiedykolwiek sie dowiedziała o tej tragedii. Chcę być nadal jej tatusiem!!! A żona? Najtragiczniejsze jest to, że gdybym jej nie dażył takim uczuciem to już by mnie przy niej nie było po pierwszych wynika, ale ja tak strasznie ją kocham!!! Tylko czemu ona nie chce mi prawdy powiedzieć?????
Świat się dla mnie skończył!!!
Pomocy!!!
- Zarejestrowany: 18.12.2010, 08:16
- Posty: 645
Te wszystkie jej zachowania potęgują tylko Twoje poczucie niewiedzy i bezradności. Właściwie nie do końca jestem pewna czy chcesz jeszcze z nią być bo kochasz, czy z przyzwyczajenia, czy dla córeczki. Rozmowy nic nie zmieniają i nie wnoszą do waszych relacji, może warto pomilczeć parę dni i poczekać na jej krok.?
- Zarejestrowany: 10.03.2011, 16:24
- Posty: 18894
Tomku! Ależ Ty jesteś przekonany o jej winie i jej kłamstwach. Więc po co sięgasz po wariograf. Aby ją straszyć?
Jesteś zdecydowany na rozwód z powodu zdrady lub zdrad. Czy oczekujesz, że wariograf sprawi, ze wyjdzie na to iż ona kłamie mówiąc Tobie o zdradach? Jeśli ona mówi Tobie o zdradach, to po co wariograf?
Katujesz się domysłami. Wiem, że nie jest Tobie lekko ale Ty rozdrapujesz rany. Może powinieneś postąpić jak mężczyzna albo silna kobieta. Nie toleruję zdrad. I odchodzę albo Ty kochana odejdź. Bedzie to dużo prościej i z honorem . A tak to ciągle bawisz się w podchody. Jeśli ma przed Tobą jakąś tajemnicę, to i tak jak bardzo zechce to jej nie zdradzi. Nic na to nie poradzisz i nie wydusisz tej tajemnicy.
Ze zdradami możan się pogodzić lub nie. Ale nie da się z nimi walczyć. Naprawdę. I nie myśl, ze nie mam w tym względzie doświadczenia. Wybaczyłam i nie wracałam nigdy do tego i nie wrócę. Ani w rozmowach ani w myślach. Bo to do niczego nie prowadzi. A nie było mi lekko i nie przyjęłam tego bezboleśnie. Bolało jak ch....a. Ale czas leczy rany.
- Zarejestrowany: 09.01.2013, 07:44
- Posty: 8
Dunia, jestem jej w stanie wybaczyć to co zrobiła, ale jeśli okaże się, że to nie był jedyny mężczyzna to już nie wybaczę! I tego oczekuję od wariografu (generalnie tak jak pisałem wariograf to było zagranie psychologiczne, aby ją wystraszyć ) abym mógł myśleć, że to była przelotna przygoda a nie totalne k......o!
- Zarejestrowany: 10.03.2011, 16:24
- Posty: 18894
Tomku a jeśli tych mężczyzn było więcej? To co zrobisz? No, dobra nie wybaczysz i co dalej? Odejdziesz? Zmusisz ją do odejścia? Tak jak zmuszasz ją do wyjawienia prawdy? Tomku ocknij się , ona Ciebie zdradzała!!!! I nie ważne w jakich sytuacjach i z iloma mężczyznami. Albo jej wybaczasz albo nie. Albo dochodzicie do porozumienia albo nie. Albo dalej tworzycie rodzinę dla dobra córki albo nie. Innych wyjśc nie ma. Ale zapamietaj jedno!!! Jeśli jej wybaczysz i dalej będziecie tworzyć rodzinę, nie wracaj do tematu i tych zdrad. Zacznijcie związek od nowa, budujcie zaufanie a potem miłość . Jeśli Twoja zona poczuje się bezpiecznie i kochana, to zostanie przy Tobie. I nie będzie Cię zdradzać i pokocha Cię odnowa. A jeśli nie....to sobie sam odpowiedz.
Tomku a jeśli tych mężczyzn było więcej? To co zrobisz? No, dobra nie wybaczysz i co dalej? Odejdziesz? Zmusisz ją do odejścia? Tak jak zmuszasz ją do wyjawienia prawdy? Tomku ocknij się , ona Ciebie zdradzała!!!! I nie ważne w jakich sytuacjach i z iloma mężczyznami. Albo jej wybaczasz albo nie. Albo dochodzicie do porozumienia albo nie. Albo dalej tworzycie rodzinę dla dobra córki albo nie. Innych wyjśc nie ma. Ale zapamietaj jedno!!! Jeśli jej wybaczysz i dalej będziecie tworzyć rodzinę, nie wracaj do tematu i tych zdrad. Zacznijcie związek od nowa, budujcie zaufanie a potem miłość . Jeśli Twoja zona poczuje się bezpiecznie i kochana, to zostanie przy Tobie. I nie będzie Cię zdradzać i pokocha Cię odnowa. A jeśli nie....to sobie sam odpowiedz.
Dokladnie,tez tak uwazam.Pisalam juz wczesniej:albo potrafisz sie odciac od tego albo nie.Bo jesli bedziesz przez reszte zycia ja obwachiwal (czy nie pachnie meska woda),przegladal komorke (w poszukiwaniu milosnych smsow) to tak sie nie da zyc!!!
Teraz z tego co piszesz,stosujecie wobec siebie psychiczny terror...po co? A pomysleliscie o tym,ze dziecko na to patrzy? To nie jest 2latka...ona wszytsko widzi naqwet jesli nie slyszy klotni...Relacje miedzyludzkie sie czuje,a dzieci doskonale to potrafia.
Ja osobiscie nie jestem za byciem ze so0ba "dla dziecka",w sytuacji kiedy sie mielibyscie nienawidzic.Dla dziecka wazniejszy jest spokoj w domu i w zyciu.Wiec uwazam ze lepiej jesli rodzice sa osobno ale dziecko ma spokojny dom,niz maja byc razem na sile i dziecko ma byc swiadkiem ich wiecznych gierek,przepychanek czy awantur.
Zastanow sie wiec dobrze czego chcesz od zycia dalej. Bardzo dobrze sie zastanow...To wazna decyzja,to nie wybor koloru kupowanego auta...
Po prostu na swiecie sa 2 rodzaje ludzi:jedni wybacza zdrade i sie odetna od tego zyjac dalej jakby tego zlego wogole nie bylo...a drudzy-nie potrafia zapomniec i zyc ze swiadomoscia osoby zdradzonej...
Obym sie mylila,ale wydaje mi sie ze Ty nalezysz do tych drugich...
Może jest prawdą to, co napisałeś, ale jak dla mnie ta historia jest... mocno naciągana. Wiele osób w internecie pisze "niewiarygodnie współczujące i straszne" historie, aby sprawdzić jaki będzie odzew, co o danej sytuacji myślą inni.
Jeśli to co napisałeś jest prawdą współczuję, jeśli nie... gratuluję pomysłowości i wyobraźni
- Zarejestrowany: 10.03.2011, 16:24
- Posty: 18894
Może jest prawdą to, co napisałeś, ale jak dla mnie ta historia jest... mocno naciągana. Wiele osób w internecie pisze "niewiarygodnie współczujące i straszne" historie, aby sprawdzić jaki będzie odzew, co o danej sytuacji myślą inni.
Jeśli to co napisałeś jest prawdą współczuję, jeśli nie... gratuluję pomysłowości i wyobraźni
Coś w tym jest!!!!
Zmyslone to mysle ze raczej to wszysko nie jest...
Jedynie wydaje mi sie,ze znamy polowe historii.... Bowiem w zyciu zawsze jest tak,ze winne sa 2 strony...i nikt mnie nie przekona,ze nie. A moze bylo tak,ze zona czegos od Ciebie nie dostawala..?
Harowales jak wol,na 2 etetach zeby zapewnic wam to i tamto,gniazdko wyszykowac..ale moze braklo czulosci? Kobiety sa bardzo uczuciowymi "stworzeniami",nie wystarczy nakarmic i dac seksu...chca sie przytulac,sluchac komplementow... Nie wystarczy dobry sex i dobre jedzonko...
Uwazam,ze nie ma dymu bez ognia...cos musialo nie grac,nie sadze by sama rozlaka wystarczyla,by zona poszla za innym...
Może jest prawdą to, co napisałeś, ale jak dla mnie ta historia jest... mocno naciągana. Wiele osób w internecie pisze "niewiarygodnie współczujące i straszne" historie, aby sprawdzić jaki będzie odzew, co o danej sytuacji myślą inni.
Jeśli to co napisałeś jest prawdą współczuję, jeśli nie... gratuluję pomysłowości i wyobraźni
Coś w tym jest!!!!
Nie brałam udziału w dyskusji, bo jak dla mnie ta historia jest mało prawdopodobna. I nie chodzi tutaj o sam główny wątek, ale o sposób jego przedstawienia.
- Zarejestrowany: 13.01.2013, 17:11
- Posty: 1
Zastanow sie wiec dobrze czego chcesz od zycia dalej, dobrze sie zastanow. Po prostu nie potrafisz zapomniec i zyc ze swiadomoscia osoby zdradzonej.
1) Odstaw alkochol bo nie wytrzymasz, alkochol i prochy.
2) Weź badania idź do prawnika i do sądu, pogoń babę z domu a weź drugą, lub zapomnij zniszcz badania i do tego nie nigdy wracaj.
Zobacz więcej: https://rodzice.familie.pl/Forum-4-338/m890401-2,Swiat-sie-dla-mnie-skonczyl.html#ixzz2HsRQ7Kwy
- Zarejestrowany: 09.01.2013, 07:44
- Posty: 8
...wystraszyła się wariografu...... w piątkowy wieczór wszystko wyznała, w sumie napisała, ponieważ jak to określiła nie mogła mi tego w oczy powiedzieć.....
Przyznała się do 4 zdrad, wszystkie, poza pierwszą, gdzie poczęła "moje" dziecko, miały miejsce na wyjazdach integracyjnych... Przeprasza, błaga.........
Myśle, że najpierw muszę ochłonąć, ale trzeba podjąć męską decyzję...
Dziękuję wszystkim, którzy choć próbowali w jakiś sposób mi naświetlić sprawę patrząc na to z boku.
Jane - uwierz mi lub nie, wszystko grało, żona tłumaczy, że było troszkę alkoholu i po tym ciekawość jak to jest z innym...a nadarzyła się okazja spróbować...
apis74 - dla Ciebie czytającego to jest mało prawdopodobna, ale to ja codziennie budzę sie rano z myślą, że okaże się, że to był tylko jakiś straszny koszmar, niestety... Nie rozumiem o co chodzi o sposobie przedstawienia wątku...,
- Zarejestrowany: 04.07.2012, 07:38
- Posty: 231
przeczytałam...
faktycznie opowieść jak z książki wierzyć by się nie chciało, że komuś przełożyło się na życie codzienne...
cięzko jest określić i ocienić całą tą sytuacje nie dziwie się, że jesteś załamany, bo nikt kto kocha tyle czasu olewająco by do tego nie podszedł... Oczywiście to Ty sam jesteś "głównym bohaterem tej sytuacji" i musisz wiedzieć, czego chcesz... Chodź czytam uważnie Twój ostatni wpis i wiem że chodź ona zdradziła by Ciebie jeszcze kochasz ją tak bardzo, że nie jesteś w stanie wyobrazić sobie życia bez tych kobiet... ja czytając to odbieram to wszystko troche inaczej, w tej malutkiej istotce z pewnością nie plynie Twoja krew, ale to Ty nauczyłeś ją mówić, liczyć chodzić, byłeś kiedy rosły pierwsze zęby, po prostu byłeś wtedy kiedy byłeś potrzebny z doświadczenia wiem, że być może gdy ona dowie się prawdy kiedyś tam za dziesiąt lat to będzie Ci i tak wdzięczna...
Mam rodziców po rozwodzie, wychował mnie ktoś zupełnie inny i chodz od początku nie zwracałam się "tato" i tak napawrde nigdy nim nie był w słowach był we wszystkich gestach i czynach mojego dzieciństwa, dorastania i życia teraz tego obecnego, i takie dzieci jak ja w szkole gdy miały opisać "swoją rodzinkę" było mi tak ciężko pisać że mam rodziców po rozwodzie...itp. początkowo miałam żal do matki-akurat tu był by słuszny bo to głownie Twoja żona przyczynia sie do tego wszystkiego to poźniej miałam do ojca, że wybrał alkohol zamiast nas, zawsze wszystko ważniejsze niż my było... myślę że popadłeś tak bardzo w tą myśl z kim gdzie ona sypiała, że zapomniałeś o dobru tego dziecka... Ono w moich oczach jest najważniejsze. Ty jesteś i będziesz ojcem teraz tego nie wytłumaczysz... Kochasz tą swoją żone i tak sformułowałeś wpis że czuje ze nie jestes wstanie zmienić całej tej sytacji... I wyjsc jest sporo może warto zapytać się jej na spokojnie bez alkoholu łez krzyków i szarpań "wydało się wszystko, kocham córke (tu musisz sam powiedzieć żonie co czujesz do niej) i powiedz mi co dalej, jak żyjemy-nie potrafie żyć jakkgdyby nigdy nic" ciekawe co odpowie... może dobrze by było porozmawiać z psychologiem razem, albo złożyć dokumenty o separacje wtedy pojawia się negocjator sądowy, który porozmawia z Wami i osoba trzecie poniekąt określi co gra i buczy w Waszym związku...
Po przeczytaniu tej historii siedziałam i patrzyłam w sufit i kilka razy ruszyłam palcami żeby coś napisać ale szybko mazałam i chodz sama nie wiem jak ale wypłyneło to wszystko co mylałam i sama przeżywałam. Trzymam kciuki żebyś odnalazł jakoś rozwiązanie w tej sytuacji, myślę, że będziesz się kierował dobrem córki i wtedy wyjście znajdzie się samo trzymam kciuki jedynie za Twoją psychikę i zostaw alkohol bo Cie zgubi...
- Zarejestrowany: 09.01.2013, 07:44
- Posty: 8
Ciasteczko oo - cudowne słowa, uświadomiły mi, że przez to wszystko "moja" córeczka zeszła na dalszy plan i została przez cały ten czas dochodzeń odsunięta i chyba czuje, ze cos jest nie tak. Codziennie podchodzi do mie rano, gdy zaprowadzam ją doszkoły i przytula sie mocno mówiąc "tatusiu, KOCHAM CIĘ!", to samo mówi przed snem...
Wczoraj byliśmy wspólnie u psychologa, mam mieszane uczucia, czy nam pomoże. Najgorsze jest to, że u mnie powoli mija czas bólu, rozpaczy, smutku, a zastępuje go gniew i wściekłość...
Szlag mnie trafia w momencie, kiedy patrzy mi w oczy i mówi, że moja córka ma moje oczy, usta, palce..., a na moje pytanie czy jest niespełna rozumu, odpowiada, że to niemożliwe i nie wierzy w to co się stało i już... ciekaw jestem w co wierzyła wiedząc, że staramy się o dziecko 3 lata i uprawiała seks z innym facetem bez zabezpieczenia.......
Ciasteczko oo - cudowne słowa, uświadomiły mi, że przez to wszystko "moja" córeczka zeszła na dalszy plan i została przez cały ten czas dochodzeń odsunięta i chyba czuje, ze cos jest nie tak. Codziennie podchodzi do mie rano, gdy zaprowadzam ją doszkoły i przytula sie mocno mówiąc "tatusiu, KOCHAM CIĘ!", to samo mówi przed snem...
Wczoraj byliśmy wspólnie u psychologa, mam mieszane uczucia, czy nam pomoże. Najgorsze jest to, że u mnie powoli mija czas bólu, rozpaczy, smutku, a zastępuje go gniew i wściekłość...
Szlag mnie trafia w momencie, kiedy patrzy mi w oczy i mówi, że moja córka ma moje oczy, usta, palce..., a na moje pytanie czy jest niespełna rozumu, odpowiada, że to niemożliwe i nie wierzy w to co się stało i już... ciekaw jestem w co wierzyła wiedząc, że staramy się o dziecko 3 lata i uprawiała seks z innym facetem bez zabezpieczenia.......
Już przestań się nad sobą użalać Przeżyjesz tak całe życie i nikogo nie uszczęśliwisz Pokochaj to dziecko i wychowaj jak swoje Po latach ocenisz czy zrobiłeś dobrze czy żle Zapiekłeś się w swoich żalach , nieszczęściach i co? Będziesz tak tkwił całe życie?
- Zarejestrowany: 16.03.2013, 09:55
- Posty: 2
witaj
wiesz, dotychczas myślałam, że tylko ja mam tak popaprane życie....
że tylko ja tkwię w małżeństwie okraszonym zdradami, poniżeniami, kłamstwami, alkoholem...
czytając Twoją historię, która jest poniękąd podobna do mojej pomyślałam o tym jak wielka jest potęga miłości
zostałeś bardzo zraniony, poniżony, zawalił Ci się świat, a Ty ją kochasz, nie potrafisz przestać, chcesz to ratować
podziwiam Cię za to i zazdroszczę Twojej żonie....
Twoja żona przypomina mi mojego męża, który jak się niedawno okazało przez 11 lat małżeństwa zdradzał mnie, pracował w innym mieście (zawsze twierdził, że nie ma innego wyjścia), a w rezultacie zostawił mnie i naszego syna, bo jak twierdzi znudziliśmy mu się....
cholernie boli, aż wyć się chce ;(
bardzo chcę ratować to małżeństwo, on jest moją pierwszą i jedyną miłością, jest całym moim dorosłym życiem, nie wyobrażam sobie jak moje życie będzie wyglądać po rozwodzie, bez niego...
a on- rozkoszuje się życiem singla, kawalera, zapomniał nawet o swoim dziecku....
pozdrawiam Cię serdecznie i życię dużo siły
pewnie to zabrzmi banalnie, ale wierzę, że poradzisz sobie ze swoim życiem, że się ułoży
masz córeczkę- i nie ważne, że nie jesteś biologicznym tatą! Ty ją wychowałeś, Ty ją kochasz, Ty jesteś jej TATĄ :)
osobiście nie jestem bardzo wierząca, ale uważam, że Bóg nie pozwala nam wpadać w dziurę bez dna...
- Zarejestrowany: 13.12.2012, 16:22
- Posty: 2286
wczoraj przeczytałam ten watek ale nic nie napisałam ponieważ to musi byc tylko twoja decyzja co zrobisz.
Moim zdaniem musisz się zastanowić na czym budujesz swoje małżeństwo:
-czy na prawdzie i zaufaniu
-czy na kłamstwie i zdradach.
Napisałes o przeczytaniu maila do żony od kochasia,,,znaczy to ,że wciąż cię oszukuje i kombinuje...widać ma problemy z wiernością i niestety twoja miłość jest bez wzajemności...
Wiem,że to boli najbardziej mocno ale prawda jest taka ,że wykończysz się psychicznie,już jesteś kłębek nerwów...może warto wypuścić ptaszka z raczki który i tak sam się wypuszcza...
może warto pocierpieć pół roku,rok...wyleczyć rany i zacząć myśleć o sobie...
jeszcze jesteś młody...może warto spotkać kobietę która bedzie Cię szanować niepodzielnie...
Jaką decyzję nie podejmiesz to będzie to tylko Twoja decyzja bo to twoje zycie i tylko Ty sam poniesiesz konsekwencje swoich decyzji.
Życzę Ci wszystkiego dobrego i spokoju
- Zarejestrowany: 12.03.2013, 16:59
- Posty: 83
cos strasznego.. musisz n epwno sam sobie przed soba odpwoedzieć czy chcesz nadal z nia być. Czy po rozwodzie nie bedziesz sie czul jeszcze gorzej niz teraz? Moze sproboj w jakis sposob zapomniec o tym? Moze jeszcze nie jest wszystko stracone. Wiem na pewno że dziecko ktore wychowuje sie sie w niepenej rodzinie przezywa cos strasznego. Moze ze wzgledu na dziecko warto jeszcze raz to przemyśleć.
- Zarejestrowany: 28.08.2015, 12:57
- Posty: 1
Historia dośc straszna ale takich przypadków w zyciu może być jeszcze więcej. Ja dla swojej żonki zainstalowałem program ze strony [wymoderowano] do minitorowania telefonu i dzięki temu wiem dokładnie gdzie jest, z kim pisze i do kogo dzwoni. To nie uchroni od zdrady ale w razie czego będę miał solidną wiedzę że coś się dzieje....
- Zarejestrowany: 10.03.2011, 16:24
- Posty: 18894
Historia dośc straszna ale takich przypadków w zyciu może być jeszcze więcej. Ja dla swojej żonki zainstalowałem program ze strony [wymoderowano] do minitorowania telefonu i dzięki temu wiem dokładnie gdzie jest, z kim pisze i do kogo dzwoni. To nie uchroni od zdrady ale w razie czego będę miał solidną wiedzę że coś się dzieje....
I Twoja żona zgodziła się na to? To znaczy, że nie ufasz żonie. Powiem Ci jedno jeśli zechce to i tak Ci będzie Cię zdradzała. A jeśli bardzo postara się, to i tak nie dowiesz się o tym.