Jestem z Wami juz długo i liczę na Waszą pomoc. Postanowiłam skorzystać z dotacij na otwarcie wlasnej działalności. Ale mam straszny mętlik w głowie, wiadomo zawsze jest jakieś ryzyko a ja za bardzo nie mam funduszu by ryzykować. Moj pomysł to punkt- cukierenka, chciałam sprzedawać wyropy cukierni z 30 letnim doświadczeniemtj. jagodzianki, malinianki, bułeczki z pieczarka, kurkami, boczkiem, ciasta. wszystko z ogromna iloscia farszu a mała ciasta, byłaby możliwość podgrzania tych smakołyków. ój zarobek wynosiłby ok 1 zl na sztuce. I teraz pytanie czy wejsc w ten interes? Lokalik w mieście to ok 2000 zł, niższy zus, podatek, jesli utrzymam się rok nie muszę oddawać dotacij, jeśli nie to mam przechlapane i nie będę miała z czego żyć co przy dwójce dzieci nie może się zdarzyć. Dodam że lokal znajdował by się blisko urzędów dużej szkoły, banków. Czy Wy kupowalibyście dobre bułki po4 zł czy lepiej drożdzówę za 2 zł zjeść.
Może macie podobne doświadczenia. Co 100 głów to nie jedna. Zróbmy burzę mózgów. Paniom w Urzędzie Pracy pomysł bardzo się spodobał.
Pomocy!!!!