"Dzieci to dla nich zwykle alibi. Pretekst, by nic nie robić. Aby nie pracować i nie rozwijać się (...) Patrzę więc, jak to idą i gdaczą, jak stroją fochy, uważając się za Bóg wie co. Jak pytlują nieprzytomnie, gdy tymczasem ich potomstwo obrzuca się piachem albo wyrywa sobie nawzajem włosy. Dzieci najwyraźniej potrzebne im do tego, aby coś znaczyć. Być Kimś. Domagać się urojonych praw i zawieszenia społecznych reguł." - pisze w swoim felietonie w "Wysokich Obcasach Extra", który budzi wiele kontrowersji, prof. Zbigniew Mikołejko.
Czy rzeczywiście wiele polskich matek ma siebie i swoje dzieci za święte i nietykalne? Czy to prawda, że macierzyństwo na niektóre kobiety działa w, wyżej opisany, negatywny sposób?
Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!