Chodzę do klasy z dziewczyną, która jest niemalże sąsiadką, siedziałyśmy razem, spotykałyśmy się poza lekcjami, zwierzałyśmy z tajemnic, czasem sprzeczałyśmy, ogólnie się przyjaźniłyśmy.
Jakiś czas temu pokłóciłyśmy się bardzo. Zaczęło się od nowego kolegi z klasy, którym Ela jest zafascynowana, zaczęła się z nim spotykać mimo iż miała chłopaka. Napisała mi, że on (ten kolega) lubi pić tanie "wina". Ja na to, że wlewanie tego w siebie to robienie z siebie samego śmietnik. Obraziła się bardzo, zaczęła go bronić i stwierdziła, że ja ją uważam za śmietnik, a później zaczęła mi wypisywać na gg teksty typu:"Tak, dalej nazywaj mnie śmieciem." choć nigdy jej tak nie nazwałam. Jeszcze kilka dni wcześniej miała takie samo zdanie o "winach" jak ja, ale pod wpływem zauroczenia mężczyzną szybko zmieniła poglądy, co jej wypomniałam. W końcu zaczęłyśmy kłócić się o wszystko, wygarniać sobie co nam leżało na wątrobie i wyszło, że jest tego sporo. Napisałam jej, że ma zaburzone postrzeganie rzeczywistości:
kiedy ma doła i się ją pociesza, uważa, że robi się to z łaski; kiedy ma problem i się jej doradza twierdzi, że to wymądrzanie się; kiedy nauczyciel weźmie ją do tablicy jak wszystkich zresztą to mówi, że się uwziął i nie da jej żyć; nie odzywa się do nikogo z klasy za wyjątkiem kilku dziewczyn, separuje się, a chodzi i mówi, że klasa chce ją zniszczyć itp. itd. Na tej właśnie podstawie stwierdziłam zaburzenia postrzegania rzeczywistości. Poza tym często kłamała. Zasypywała mnie smsami, że coś sobie zrobi, że siedzi, tnie się, ryczy, a kiedy dzwoniłam, żeby ją wyciągnąć z domu okazywało się, że jest na rowerach z kolegą. Kiedyś siedziałyśmy nad rzeką, wypiłyśmy po piwku, było wesoło, spiewałyśmy itd., nagle zadzwonił któryś z jej adoratorów, a ona zbolałym glosem powiedziała:"Siedzimy z koleżanką, ryczymy, tniemy się obie." ??? Innym razem spotkała się ze mną i moim chłopakiem, powiedziała, że jedzie gdzieś przed siebie, nie wie dokąd i kiedy wróci, nie wie czy wogóle wróci i prosi, żeby ją odprowadzić na dworzec, bo chce się pożegnać. Nie dało się jej odwieść od tego zamiaru, ale chłopak powiedział mi, że jej chodzi o to, żeby ktoś myślał o niej całymi dniami i się zamartwiał i miał rację - ona nigdzie nie jechała. Po dziecinnemu postanowilam ją śledzić i złapałam na gorącym uczynku - była umowiona z kimś niedaleko za dworcem, z jakimś następnym fagasem i nigdzie się nie wybierała. Poza tym co poznaje chłopaka, najczęściej przez internet, najdalej po miesiącu, często zanim się jeszcze na zywo zobaczą, ona już zaprasza wszystkich na wesele.
Po tej kłótni, podczas której próbowałam jej uświadomić m.in. to, że to co dobre dojrzewa powoli i to, że gdziekolwiek pójdzie będą różni ludzie i ona musi ten fakt zaakceptować zamiast biadolić, że chcą ją zniszczyć, że powinna poznać chłopaka zanim pomyśli o obrączce, bo o każdym na początku opowiada, że jest ideałem jakiego szukała, a te ideały szybko przestają nimi być itp. itd. o wszystko co napisałam się obraziła, a najbardziej za to, że powiedziałam jej wprost:"Przekonałaś mnie do tego, że jesteś 21-letnią kobietą myślącą jak dwunastolatka". Tak więc po tej kłótni przestałyśmy się z4e sobą kontaktować i co ona robi? próbuje nastawiać tą garstkę osób, dokładnie cztery osoby z klasy przeciwko mnie. Na tym koledze od win zupełnie mi nie zależy, ale są jeszcze trzy dziewczyny, co do ktorych mam pewność, że jedna z nich nie złapie się na tanie sztuczki, ale zostają jeszcze dwie osoby, na których mi zależy, a ona bezwstydnie je nastawia biorąc na litość. W sumie, jeśli się okaże, że popłyną razem z nią na fali obgadywania mnie to ja nie potrzebuję takich koleżanek, ale co zrobić z tą Elką? Czy da się pomóc komuś takiemu? Twierdzi, że psycholog i psychiatra jej nie pomogli. Czy mam z nią utrzymywać kontakt czy prowadzić zimną wojnę, czy może olewać? Co radzicie? Jest toksyczna, ale muszę ją znosić jeszcze przez kilka dobrych miesięcy, bo chodzimy razem do szkoły, a zatruwa atmosferę intrygami, obgadywaniem, krzywo się patrzy itd. Wszyscy już wiedzą o naszej kłótni. Chcę się czuć w szkole dobrze, mam super koleżanki, jest ok, ale ona to taka łyżka dziegciu w beczce miodu. Co robić?