Jaki jest Wasz stosunek do seksu przed ślubem?
Czekaliście z tą chwilą do nocy poślubnej czy nie?
15 września 2011 15:07 | ID: 637115
Nie będę hipokrytką - zaznaczyłam TAK. Nie będę się też długo nad tym rozwodzić, ponieważ mogę powiedzieć krótko: nie jestem zwolenniczką wolnej miłości, czy sypiania z każdym tzw. chłopakiem/dziewczyną, jednak jeśli wiemy już, że to właśnie ten/ta jedyna, przede wszystkim jeśli związek najpierw został oparty na miłości - uważam, że seks jest jej naturalnym dopełnieniem.
Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że seks przedmałżeński z założenia jest zły, że jest pozbawiony piękna, uczuć, jak to próbują argumentować niektórzy. Przysięga przed Bogiem wcale nie zobowiązuje nas do miłości większej niż ta, która istniała już przed nią... Można kochać równie mocno będąc przed ślubem jak i po. A jeśli dwoje ludzi współżyje ze sobą z miłości, to jak to może być złe?
Myślę bardzo podobnie. Seks przedślubny seksowi przedślubnemu nie jest równy, choć wiem, zaraz odezwą się głosy, że grzech to grzech i koniec.
Nie rozumiem krucjaty przeciwko opiniom, że seks przed ślubem jest czymś nienormalnym/grzesznym/złym/negatywny/cokolwiek. Kto co chce ten tak uważa.
15 września 2011 15:40 | ID: 637131
Nie rozumiem krucjaty przeciwko opiniom, że seks przed ślubem jest czymś nienormalnym/grzesznym/złym/negatywny/cokolwiek.
A czego tu nie rozumieć? Zadano pytanie, co sądzimy o seksie przed ślubem, to napisaliśmy. Jedni napisali, że nie ma z nim problemu, a inni, że jest zły.
Kto co chce ten tak uważa.
Czyli znowu wchodzimy w relatywizm moralny?
Seks przedmałżeński jest wg mnie i Kościoła zły. Ale nikt nie mówi, że nie jest piękny, że nie wynika z wzajemnego pożądania, fascynacji, itd. Tak na logikę - gdyby nie był piękny, to kto by się nim zajmował? Właśnie dlatego walka o czystość jest taka ciężka - bo seks kusi jak nie wiem co. I dlatego Kościół tak dużą wagę przykłada do czystości, bo wie, że jak ktoś raz zacznie, to ciężko później przestać.
A przysięga przed Bogiem właśnie nas zobowiązuje. :-)
Jeśli dwoje ludzi się mocno kocha i chcą współżyć, to naturalnym miejscem na to, jest małżeństwo. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zawarli związek małżeński i cieszyli się seksem na maksa :-)
15 września 2011 20:29 | ID: 637346
I tu się mylisz. Spowiedzi nie wymyślili ludzie tylko ustanowił ją Jezus. A skoro mienisz się chrześcijanką, tzn., że wyznajesz naukę Chrystusa. Tak więc powinnaś wiedzieć, że to właśnie On dał Apostołom prawo do odpuszczania grzechów. Więc Twój wywód mija się zupełnie z prawdą. A jak mi nie wierzysz to poczytaj u źródła (J 20, 23).
Spowiedź w formie jaką znamy ustalili ludzie. Dawniej chrzest był traktowany tak jak dzisiejsza spowiedź. Czyniło się to pod koniec zycia człowieka. Jednak umierało duzo dzieci, więc aby mogły dostąpic zbawienia zaczęto je chrzcić. Skąd to wiem? Od księdza, który prowadził z nami rozmowy przed chrzcinami. To chyba dobre źródło wiedzy.
15 września 2011 20:33 | ID: 637358
Seks przedmałżeński jest wg mnie i Kościoła zły. Ale nikt nie mówi, że nie jest piękny, że nie wynika z wzajemnego pożądania, fascynacji, itd. Tak na logikę - gdyby nie był piękny, to kto by się nim zajmował? Właśnie dlatego walka o czystość jest taka ciężka - bo seks kusi jak nie wiem co. I dlatego Kościół tak dużą wagę przykłada do czystości, bo wie, że jak ktoś raz zacznie, to ciężko później przestać.
A przysięga przed Bogiem właśnie nas zobowiązuje. :-)
Jeśli dwoje ludzi się mocno kocha i chcą współżyć, to naturalnym miejscem na to, jest małżeństwo. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zawarli związek małżeński i cieszyli się seksem na maksa :-)
A ja właśnie częśc opinii odbieram w tonie: seks przedmałżeński pozbawiony jest tego piękna, które ma seks w małżeństwie i z tym się nie zgadzam. Dobrze, że Ty tak nie uważasz.
A co w takim razie, jeśli okaże się, że są zupełnie niedopasowani pod względem temperamentów? Wiem, że to strona czysto praktyczna, ale tak bywa w realnym życiu i niestety często uczucie tu nie wystarcza... Jednak przysięga zawarta - i co wtedy?
15 września 2011 21:13 | ID: 637460
Droga Joanno.
Nie będę podważać kompetencji księdza, a którym rozmawiałaś, bo Go nie znam. Ale mimo wszystko to co w Biblii stoi jest nadrzędne nad tym co powie nawet kapłan. Słowa Jezusa "którym grzechy odpuścicie" i dalej, świadczą o tym, że aby coś odpuścić to trzeba to znać. Jak można np. grzech zatrzymać nie wiedząc jakiej jest wagi? Apostołowie byli ludźmi więc nie mieli mocy Chrystusa, by bez słów wiedzieć wszystko.
A co do historii spowiedzi. Tylko grzechy lekkie w sumie można było odpuszczać poprzez chrzest osoby dorosłej, która go przyjmowała po nawróceniu. Każde cięższe przewinienie musiało być wyznane publicznie przed biskupem lub kapłanem. Więc chyba jednak dziś i tak mamy znacznie lepiej :) O pokutach wtedy nakładanych nawet nie będę pisać. To wszystko dzieje się UWAGA! Do VI wieku!
Po tym czasie następuje złagodzenie zasad spowiedzi i pokuty. Czyli zamiast tej publicznej jest prywatna i dyskretna. Nie zmieniło się jedno: WYZNANIE GRZECHÓW ZAWSZE NASTĘPOWAŁO I NASTĘPUJE PRZED KAPŁANEM!.
To tak w skrócie, bo obowiązki mnie wzywają :) Ale będę chętnie dyskutować a jak zajdzie potrzeba także wyjaśniać :)
Pozdrawiam!
15 września 2011 21:20 | ID: 637487
Przebrnełam przez wątek i doszłam do wnisku, że grzeszę strasznie!!! zważywszy na fakt, że jestem PANIENKĄ, a mam dwoje dzieci, to grzesznicą jestem i jeno bram piekielnych winnam po śmierci oczekiwać...Eh...
modle się do Boga co wieczór, ale do kościoła nie chodzę, powód: nudze sie na mszach, jedno dziecko ochrzciłam, bo zewsząd słyszałam kiedy? kiedy? I z drugim zaczyna sie tak samo.
dlaczego nie lubię księży, katechetów, ano może dlatego, że w roku komunii świętej, kiedy do kościoła biegałam, ksiądz z ambonay na nas dzieciaki krzyczał, ze za mało pieniedzy wrzucamy na tacę. Katecheta, do spóźnionej 12-letniej dziewczynki, która w zimie przez zaspy na religię brnęła (mówię o sobie) powiedział na przywitanie, że po krzakach się włóczy zamiast na religii być...w wieku lat 15, kiedy opóściłam przez chorobę wiele godzin lekcyjnych w szkole, ale też i godzin religi...nie zostałam dopuszczona do bierzmowania, bo ksiedzu nie podobała sie moja frekwencja i nic nie dało tłumaczenie mojej mamy...nie wczytuję się w Biblię, nie znam sie tak naprawdę na wierze...Jestem prosta kobietą, która robi wszystko, zeby nikogo nie skrzywdzić i móc sobie spokojnie spojrzeć w oczy, a seks przed ślubem snu mi z powiek nie spędza...zbyt wiele znam małżeństw, gdzie jest mnóstwo przemocy, alkoholu, zdrad...to jest dla mnie złe i tym sie brzydzę, a seksem absolutnie nie i nie mam nic przeciwko niemu
15 września 2011 21:23 | ID: 637496
Przebrnełam przez wątek i doszłam do wnisku, że grzeszę strasznie!!! zważywszy na fakt, że jestem PANIENKĄ, a mam dwoje dzieci, to grzesznicą jestem i jeno bram piekielnych winnam po śmierci oczekiwać...Eh...
modle się do Boga co wieczór, ale do kościoła nie chodzę, powód: nudze sie na mszach, jedno dziecko ochrzciłam, bo zewsząd słyszałam kiedy? kiedy? I z drugim zaczyna sie tak samo.
dlaczego nie lubię księży, katechetów, ano może dlatego, że w roku komunii świętej, kiedy do kościoła biegałam, ksiądz z ambonay na nas dzieciaki krzyczał, ze za mało pieniedzy wrzucamy na tacę. Katecheta, do spóźnionej 12-letniej dziewczynki, która w zimie przez zaspy na religię brnęła (mówię o sobie) powiedział na przywitanie, że po krzakach się włóczy zamiast na religii być...w wieku lat 15, kiedy opóściłam przez chorobę wiele godzin lekcyjnych w szkole, ale też i godzin religi...nie zostałam dopuszczona do bierzmowania, bo ksiedzu nie podobała sie moja frekwencja i nic nie dało tłumaczenie mojej mamy...nie wczytuję się w Biblię, nie znam sie tak naprawdę na wierze...Jestem prosta kobietą, która robi wszystko, zeby nikogo nie skrzywdzić i móc sobie spokojnie spojrzeć w oczy, a seks przed ślubem snu mi z powiek nie spędza...zbyt wiele znam małżeństw, gdzie jest mnóstwo przemocy, alkoholu, zdrad...to jest dla mnie złe i tym sie brzydzę, a seksem absolutnie nie i nie mam nic przeciwko niemu
Oazo, i to jest podobno najlepsza modlitwa....
A z resztą zdania też się zgadzam!
15 września 2011 21:25 | ID: 637501
Ja też nie mam nic przeciwko temu. Do łóżka komuś nie zaglądam, nie wyśmiewam osób, które chcą poczekać, nie znam takich, które nie zrobiły tego przed ślubem a tylko jedną, która postanowiła ze swoim facetem, że przestaną i za kilka miesięcy sobie to odbiją, ale wiem, że na niektórych forach internetowych zasiada "święta" inkwizycja od wytykania palcami tych, którzy mają inne zdanie i robią coś, dzięki czemu czują się szczęśliwi i coś, czego pragną.
15 września 2011 21:40 | ID: 637544
Przede wszystkim to wielkie gloryfikowanie czystości przedmałżeńskiej wzięło się od dość prymitywnych plemion, w których najważniejszy był patriarchat - mężczyzna absolutnie dominował, musiał być pewien, że żona jest dziewicą, przed ślubem musiał ją wykupić niczym jakiś towar, kiedy była "czysta" miał po prostu pewność, że kiedyś przekaże majątek swoim dzieciom. Później wierzenia społeczeństw patriarchalnych przeniesiono do Biblii, dorobiono ideologię i tyle. Religie są na punkcie seksu po prostu przewrażliwione, a że to najbardziej intymna sfera człowieka, tym łatwiej go wpędzić w poczucie winy jeśli zarzuci mu się że "cudzołoży".
Kto chce czekać bo to jest zgodne z jego wyznaniem niech czeka, sprawa indywidualna. Chociaż ja też w seksie przedmałżeńskim niczego złego nie widzę - najważniejsze to być pewnym swoich uczuć do partnera i świadomym konsekwencji seksu.
15 września 2011 22:09 | ID: 637587
Nie rozumiem krucjaty przeciwko opiniom, że seks przed ślubem jest czymś nienormalnym/grzesznym/złym/negatywny/cokolwiek.
A czego tu nie rozumieć? Zadano pytanie, co sądzimy o seksie przed ślubem, to napisaliśmy. Jedni napisali, że nie ma z nim problemu, a inni, że jest zły.
Zgadza się, ale nie uważam, by było konieczne zaznaczanie swojego zdania w formie 'najświętszej i jedynej prawdy' komentując wypowiedzi każdej jednej osoby, która opowiada się za seksem przed ślubem.
15 września 2011 22:20 | ID: 637604
To tak jak pisałem na pierwszej stronie tematu: tragedia. Ona lubi wieczorem, a on rano... rozwód gwarantowany. Ona jest dzika, a on spokojny - nie mają żadnych szans. Katastrofa :-(
A może spróbują sie dotrzeć? Wzajemnie poznawać swoje potrzeby. Robić generalnie to wszystko, o czym piszecie, że jest niezbędne :-) :-) przed ślubem - tylko po ślubie, gdy już nie jest to grzechem.
16 września 2011 11:54 | ID: 638103
To tak jak pisałem na pierwszej stronie tematu: tragedia. Ona lubi wieczorem, a on rano... rozwód gwarantowany. Ona jest dzika, a on spokojny - nie mają żadnych szans. Katastrofa :-(
A może spróbują sie dotrzeć? Wzajemnie poznawać swoje potrzeby. Robić generalnie to wszystko, o czym piszecie, że jest niezbędne :-) :-) przed ślubem - tylko po ślubie, gdy już nie jest to grzechem.
Cóż, dla Ciebie to może być smieszne, ale uwierz, że bywa to prawdziwym problemem. I często jest przyczyną rozwodu. Być może dla Ciebie takie różnice to błaha sprawa (a nawet pole do ironizowania), ale seks jest bardzo ważną sferą w związku i jednym z gwarantów małżeńskiego szczęścia, dlatego niepowodzenia w tej dziedzinie (np. notoryczny brak przyjemności u jednego z partnerów) mogą być przyczyną prawdziwej frustracji, wzajemnych pretensji, kłótni, kryzysów... Można by spytać kogoś, kto ma ten problem...
Można spróbować się dotrzeć - a co jeśli się nie da?
16 września 2011 12:12 | ID: 638131
Można spróbować się dotrzeć - a co jeśli się nie da?
Wyjaśnij proszę :)
16 września 2011 12:48 | ID: 638187
Można spróbować się dotrzeć - a co jeśli się nie da?
Wyjaśnij proszę :)
Co jeśli wszelkie próby, dobra wola dotarcia się nie przynoszą efektu? Jeśli zycie seksualne przypomina totalna porażkę? Jeśli partnerzy za nic nie mogą zrozumieć swoich potrzeb seksualnych? Jak ratować takie małżeństwo? Zrezygnować z seksu?
16 września 2011 12:50 | ID: 638193
Nawet moja babcia twierdzi, że nie powinno się kupować kota w worku
16 września 2011 12:57 | ID: 638200
Nawet moja babcia twierdzi, że nie powinno się kupować kota w worku
Moja też, a do kościoła chodziła co niedziela:)
17 września 2011 17:22 | ID: 639492
A dlaczego nie chrzcić dzieci? Dziecko nie jest winne grzechu rodziców. Ja z ochrzczeniem swojego nie miałam żadnych problemów. Wręcz przeciwnie ksiądz na spowiedzi bardzo prosił, zeby dziecko wychowywac w wierze katolickiej.
tak, nie jest niczemu winne, ale czasem mam wrażenie, że dzieci są chrzczone (np. przez związki niesakramentane) nie z prawdziwego pragnienie wychowania ich w wierze (czyt. modlitwy z nim, uczęszczania na Mszę św., przygotowywania do sakramentów i kształtowania dojrzałego sumienia), tylko aby zaspokoić glosy otoczenia, bo a nóż ktoś by obgadał, że przysłowiowa Kowalska dziecka nie ochrzciła, a tak ma święty spokój
Tutaj widzę "przegięcie".
Uważam że " mieć wrażenie" a "być pewnym" to znaczna różnica.
Nie Nam osądzać czyjeś zachowanie i postępowanie.
Jako katolicy powinniśmy być zadowoleni z tego ochrzczonego malucha , bez względu na powód dla którego jego rodzice na ten krok się zdecydowali...
Dla zasady przykład:
Otórz Matka Teresa z Kalkuty chrzciła wszystkich bez względu czy byli przekonani do Naszej wiary - czy też nie.
Wystarczyło że znależli się Oni w granicach Jej Szpitala jaki prowadziła..
Przecież taki maluch jeszcze nie rozumie co się z Nim dzieje , wypełniamy więc "powinność" każdego chrześcijanina , która nakazuje ochrzcić nowonarodzonego.
Co On zrobi gdy dorośnie będzie już Jego sprawą.....i obciąży Jego sumienie.
Co do sexu to uważan że nie bierze się "kota w worku".
17 września 2011 17:54 | ID: 639498
Można spróbować się dotrzeć - a co jeśli się nie da?
Wyjaśnij proszę :)
Bartku!
Wierz mi ! Nie da się pewnych rzeczy dotrzeć .
Czasami w grę wchodzi temperament ( ktoś potrzebuje sexu kilka razy dziennie , niemożliwe? ( a ja znam takich ludzi i wiem że tak!) .
Czasami chodzi o wymiary i rozmiary ( piszmy uczciwie i wyłóżmy jasno - w końcu chyba o to chodzi).
O zachowanie przy stole , w towarzystwie , o opuszczanie klapy - czy też jej nieopuszczanie na sedesie .
O traktowanie Nas na codzień przez partnera(kę).
Mogę tak dłuuuuugo wyliczać . I pewnych zachowań i różnic nie da się całkiem niestety wyeliminować .
Jak to sobie Bartku wyobrażasz ???
On z tym interesem jak u rocznego prrrr! Ona z tą "szparką prawiczki " jak sikoreczka ! On potrzebuje sexu 6-7 razy dziennie , a Ona po jednym razie ledwie dycha .
Albo odwrotnie :
Ona nienasycona , a On ani nie ma z czym startować , i po tygodniu stażu małżeńskiego chodzi trzymając się ściany na "gumowych nogach" - jak długo wytrzyma??
Powiesz : to można leczyć !
Uj! Jak wiele innych spraw w których stosować możemy zdobycze medycyny ( TY wiesz o czym myślę :) )
Nie napiszę że czasami któreś z Nich nadal połączone jest pępowiną z matką ( albo i ojcem- bo to różnie bywa) i "MASZ PRZERĄBANE"
17 września 2011 18:16 | ID: 639507
Droga Joanno.
Nie będę podważać kompetencji księdza, a którym rozmawiałaś, bo Go nie znam. Ale mimo wszystko to co w Biblii stoi jest nadrzędne nad tym co powie nawet kapłan. Słowa Jezusa "którym grzechy odpuścicie" i dalej, świadczą o tym, że aby coś odpuścić to trzeba to znać. Jak można np. grzech zatrzymać nie wiedząc jakiej jest wagi? Apostołowie byli ludźmi więc nie mieli mocy Chrystusa, by bez słów wiedzieć wszystko.
A co do historii spowiedzi. Tylko grzechy lekkie w sumie można było odpuszczać poprzez chrzest osoby dorosłej, która go przyjmowała po nawróceniu. Każde cięższe przewinienie musiało być wyznane publicznie przed biskupem lub kapłanem. Więc chyba jednak dziś i tak mamy znacznie lepiej :) O pokutach wtedy nakładanych nawet nie będę pisać. To wszystko dzieje się UWAGA! Do VI wieku!
Po tym czasie następuje złagodzenie zasad spowiedzi i pokuty. Czyli zamiast tej publicznej jest prywatna i dyskretna. Nie zmieniło się jedno: WYZNANIE GRZECHÓW ZAWSZE NASTĘPOWAŁO I NASTĘPUJE PRZED KAPŁANEM!.
To tak w skrócie, bo obowiązki mnie wzywają :) Ale będę chętnie dyskutować a jak zajdzie potrzeba także wyjaśniać :)
Pozdrawiam!
Pozdrawiam!
Mylisz się z tym odpustem grzechu ...
Nie wiem jaką wiarę wyznajesz ( bo odłamów chrześcijaństwa jest kilka) , ale ONEGDAJ trafiłem na ciekawy dokument kościelny.
To kościelna Organizacja Milicji Niepokalanej powołana 17 pażdziernika 1917 roku przez OO Franciszkanów w Rzymie której założycielem był Maksymilian Maria Kolbe wydała broszurkę w której czytamy:
i tam czytamy o odpustach zupełnych i cząstkowych .... więc z tymi odpusyami to nie całkiem jest tak jak kościół Nam to oficjalnie przekazuje ..
Za grzechy żałujemy "przed Bogiem" , nie przed kapłanem.
17 września 2011 18:20 | ID: 639511
Można spróbować się dotrzeć - a co jeśli się nie da?
Wyjaśnij proszę :)
Bartku!
Wierz mi ! Nie da się pewnych rzeczy dotrzeć .
Czasami w grę wchodzi temperament ( ktoś potrzebuje sexu kilka razy dziennie , niemożliwe? ( a ja znam takich ludzi i wiem że tak!) .
Czasami chodzi o wymiary i rozmiary ( piszmy uczciwie i wyłóżmy jasno - w końcu chyba o to chodzi).
O zachowanie przy stole , w towarzystwie , o opuszczanie klapy - czy też jej nieopuszczanie na sedesie .
O traktowanie Nas na codzień przez partnera(kę).
Mogę tak dłuuuuugo wyliczać . I pewnych zachowań i różnic nie da się całkiem niestety wyeliminować .
Jak to sobie Bartku wyobrażasz ???
On z tym interesem jak u rocznego prrrr! Ona z tą "szparką prawiczki " jak sikoreczka ! On potrzebuje sexu 6-7 razy dziennie , a Ona po jednym razie ledwie dycha .
Albo odwrotnie :
Ona nienasycona , a On ani nie ma z czym startować , i po tygodniu stażu małżeńskiego chodzi trzymając się ściany na "gumowych nogach" - jak długo wytrzyma??
Powiesz : to można leczyć !
Uj! Jak wiele innych spraw w których stosować możemy zdobycze medycyny ( TY wiesz o czym myślę :) )
Nie napiszę że czasami któreś z Nich nadal połączone jest pępowiną z matką ( albo i ojcem- bo to różnie bywa) i "MASZ PRZERĄBANE"
No więc dobrze, inna sytuacja - on uwielbia grzybową i wręcz musi ją jadać przynajmniej trzy razy w tygodniu, ona grzybowej nienawidzi.
Mają się:
a) rozejść z powodu niezgodności.
b) ustalić, że ona robi obiad dla rodziny, a on gotuje sobie ulubione danie
b) porozmawiać i ustalić, że że raz za czas ona zrobi obiad osobno dla niego.
d) porozmawiać i ustalić, że on, robiąc obiad, dla siebie ugotuje to, co lubi, a dla rodziny coś innego.
Dlaczego od razu wybierac odpowiedź a)? I czy warto przez to rozwalać dobry związek? (zakładając, że reszta pożycia małżeńskiego/narzeczeńskiego układa sie świetnie)?
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.