Gdy sąsiadka wali w kaloryfer... co robić? - Forum
Znajdź nas na

Tworzymy społeczność rodziców

Wątek

Gdy sąsiadka wali w kaloryfer... co robić?

54odp.
Strona 1 z 3
Odsłon wątku: 36728
Avatar użytkownika placuszek
placuszekPoziom:
  • Zarejestrowany: 21.02.2009, 16:57
  • Posty: 36
  • Zgłoś naruszenie zasad
28 sierpnia 2011, 13:41 | ID: 622034

Witajcie ciepło kochane mamy! Jestem zdesperowana i nie wiem, co robić z uciążliwą sąsiadką z dołu... mieszkam w wieżowcu, mam dwójkę synków - jeden 3 latka, drugi półtora roczku. I wbrew pozorom nie robią dużo hałasu, po południu dużo są na podwórku, wracamy ok. 19.30, zaraz jedzą kolację i są kąpani, idą spać między 20.00 a 21.00. Wtedy, gdy  są w domu, nie biegają non stop, mam za małe na to mieszkanko, piłki im kupiłam balonowe, żeby było cicho, nie jeżdżą na jeździkach, mamy wykładziny, chodzą boso, zdarza im się jedynie rzucać zabawki na podłogę, zresztą już tylko najmłodszemu, starszy już z tego wyrósł.... Pod nami mieszka babka koło 40stki, samotna, która ma jakieś abstrakcyjne pojęcie ciszy. Zaczęło się dwa lata temu, gdy najstarszy zaczynał raczkować - ona po prostu słyszała jak raczkuje i zaczęła walić w kaloryfer. Jak zaczął chodzić i tylko raz przebiegł np. z pokoju do łazienki do kąpieli, znowu waliła. Spadł samochodzik - wali. Na klatce zrobiła mi karczemną awanturę, że sufit jej się trzęsie, że dziecko ma biegać na dworzu a nie w domu, żebyśmy się wynieśli, bo jak nie, to policję naśle, albo do sądu pośle. Byłam wtedy w ostatnim miesiącu ciąży z młodszym, gdy to się zaczęło. Nie muszę mówić, że wtedy będąc pod wpływem hormonów ciążowych strasznie się tym denerowowałam, zaczęłam Kubusia uciszać przy każdej okazji, doszło do tego, że nadmuchałam duży materac, by tam się z dzieckiem bawić, ale jak tylko jakaś zabawka poleciała na podłogę, znowu waliła. Potrafiła tak kilka, kilkanaście razy dziennie. Strasznie to wtedy przeżywałam, byłam wszak w ciąży. Mąż próbował z nią rozmawiać, ale ona mu nie otwierała drzwi, choć była w domu, bo sekundę temu waliła. Gdy kiedyś mu otworzyła, nie było dialogu, tylko wykrzyczała swoje i zamknęła drzwi przed nosem. Mąż był nawet u dzielnicowego prosząc o interwencję, by poszedł pouczyć ją, że dzieci mają prawo raczkować i chodzić (!!!) po mieszkaniu i czasem rzucić zabawką. Dzielnicowy tylko powiedział, żebyśmy się tym nie przejmowali i ignorowali to, że takich spraw ma on na pęczki i policja nie interweniuje w sprawie dzieci. Potem zaczęła mnie nękać telefonami. Jakimś sposobem zdobyła moje dane osobowe i numer komórki. Sama miała numer zstrzeżony. Najpierw próbowała przez telefon się awanturować, ale jak tylko ją słyszałam, natychmiast wyłaczałam się. Potem były głuche telefony kilka razy dziennie, potem wogóle nie odbierałam, lecz dalej dzwoniła. Gdy dostałam nowy aparat telefoniczny, mogłam uruchomić w nim opcję odrzucania połączeń niezidentyfikowanych i wtedy miałam spokój. Gdy pojawił się na świecie młodszy Jasio, wcale nie było lepiej, nawet płacz dziecka jej przeszkadzał. Jasio zaczął raczkować, waliła zaciekle dalej. Ja po pewnym czasie zaczęłam jej odstukiwać, bo nerwy mi puszczały, a ona jeszcze bardziej się zaczęła wściekać. Teraz w grudniu pewnej soboty o godz. 15.00 przyszła do nas policja. Wchodzą i mówią, że mieli anonimowy telefon (!), że tu jest jakaś awantura. W domu byłam ja, moja mama i dzieci, Kubuś właśnie chlipał, bo wariatka z dołu waliła w kaloryfer, a on już się tego bał i zaczynał zawsze płakać. Zobaczyli u nas normalną sytuację, jeden z nich powiedział, że chyba pomylili mieszkania i zadzwonił do komendy upewnić się, jakie było wezwanie i na jakie mieszkanie. Wszystko się zgadzało. Ja z mamą opowiedzieliśmy policjantom wszystko o tej sąsiadce, że to na pewno ona dzwoniła do nich. Dowiedzieli się o telefonach, o rozmowach z dzielnicowym, o tym, że Kuba ma już stany lękowe, bo jak leci do łazienki się kąpać, to ta wali i nie chce do tej łazienki już wejść, miałam miesiąc czasu problem by go wykąpać bez histerii. Policjanci się zdenerwowali za taką bezpodstawną interwencję i sami zachęcali do pozwania tej kobiety do sądu Jeden z nich opowiadał, że ma dwuletniego synka, który regularnie o 22.00 zaczyna tak skakać, że oni nie mogą go powstrzymać. Na naszą prośbę zeszli do niej na dół by ją pouczyć. Otworzyła im natychmiast i zaczęła narzekać, że awantura, że stołami i krzesłami rzucamy (sic!), że musi znosić te hałasy bardzo długo. Oni ją zaraz zapytali, czy to ona ich wezwała, przyznała, że tak. Potem dodała, że dziecko płacze, a oni na to, że ona w wezwaniu nic o dziecku nie wspominała. Powiedzieli jej, że dzieci maja prawo bawić się i biegać po mieszkaniu - na to ona: -Mają prawo??? a oni - tak, mają prawo i pouczamy panią, że jeśli jeszcze raz pani nas wezwie w tej sprawie, to my (policjanci) panią pozwiemy do sądu za bezpodstawną interwencję. Ona na to pokornie powiedziała, że przyjmuje pouczenie. Był spokój tylko przez miesiąc. Potem znowu się zaczęło. I znowu któregoś dnia nas zaatakowała na klatce z awanturą, że ona nie życzy sobie i tak dalej, że ona z dzielnicowym zbierają już materiał przeciwko nam do sądu,i że dzielnicowy był już u nas, ale nas nie było. Mąż zadzwonił znowu do dzielnicowego, czy to prawda, ale on zaprzeczył, że wogóle tej kobiety nie zna i nigdy u nas nie był, że ona próbuje nas zastraszyć i mamy się nie przejmować. Zasugerował, że na takie złośliwe niepokojenie jest paragraf i my możemy ją do sądu pozwać, albo złożyć doniesienie o popełnieniu przestępstwa do komendy policji, a on może nam pomóc w tym. Ale my właśnie ostatnia rzecz, o jakiej marzymy, jest chodzenie po sądach, prosiliśmy, by dzielnicowy jednk poszedł do niej i ją pouczył, a jak to nie pomoże to wtedy złożymny to doniesienie. Ale on zaczął się wypierać, że nie załatwia spraw w taki sposób i że z doświadczenia wie, że takie interwencje nie pomagają i mimo naszych usilnych próśb i kilkukrotnych nawet telefonów do niego, nie poszedł do niej. Któregoś dnia o północy dostałam smsy z pogrózkami, żebym przestała walić wodę, prać i kąpać, bo która to godzina, że nie daję spać ludziom i ona zrobi z tym porządek. Wogóle o tej porze nie prałam niczego, prysznic wzięłam wtedy o 21 jak tylko dzieci poszły spać i właśnie leżałam w łózku. Na drugi dzień znowu o północy, gdy już spałam, zaczęła walić w nasze drzwi, obudziła mnie, słyszałam, jak za drzwiami powtarza: nie będziesz mi tu walić i stukać!.Rzecz jasna nie otworzyłam jej. Po tym na drugi dzień mąż znowu dzwonił do dzielnicowego, a on kazał podać numer telefonu, z którego przyszły te smsy i obiecał do niej zadzwonić. Ponoć potem dzwonił, ale nie odbierała.
Sprawa zostaje otwarta. Nie mam siły. Co robić? Czy któraś z was miała podobny problem i coś pomogło? 

Użytkownik usunięty
    1
    • Zgłoś naruszenie zasad
    28 sierpnia 2011, 13:57 | ID: 622036

    Co za sąsiadkamasakra W szoku jestem....

    Kobieto jesteś przez nią zastraszana, nękana, Ty i Twoja rodzina...

    Jak nie ma nnego wyjśca załóż sprawę sądową o nękane, może wtedy się opamięta, Ty też musisz mieć spokój

    Użytkownik usunięty
      2
      • Zgłoś naruszenie zasad
      28 sierpnia 2011, 14:01 | ID: 622038

      Na Waszym miejscu już dawno posądziłabym ją o nękanie, bo tak, jest na to paragraf. I są świadkowie: Twoja mama, dzielnicowy, tamci policjanci, którzy przyjechali na jej zgłoszenie. Niektórzy jak widać są niereformowalni i na to babsko nic nie działa. Chcesz spokoju - musisz sprawę wziąć w swoje ręce, porządnie, raz a dobrze i koniec. Nie ma co liczyć na prośby dzielnicowego.. Jest takie powiedzenie: umiesz liczyć, licz na siebie.

      Nie rozumiem, dlaczego tak się z nią patyczkujecie. Dziecko ma stany lękowe, płacze, a Wy się boicie ją do sądu podać? To jest niepoważne. Walczcie o swój spokój. Wolicie mieć spokój na zasadzie 'nie chce mi się łazić po sądach', ale dzieci narażać i siebie na stres to już można?

      Ostatnio edytowany: 28.08.2011, 14:02, przez: Lena
      Użytkownik usunięty
        3
        • Zgłoś naruszenie zasad
        28 sierpnia 2011, 14:30 | ID: 622051

        To zdecydowanie podchodzi pod stalking, czyli przestepstwo od niedawna zagrożone karą do 3 lat więzienia.

        Tu więcej:

        http://wiadomosci.onet.pl/kraj/nowe-przestepstwo-w-kodeksie-karnym,1,4194068,wiadomosc.html

        Załóż babsztylowi sprawę sądową.

        Avatar użytkownika Dunia
        DuniaPoziom:
        • Zarejestrowany: 10.03.2011, 16:24
        • Posty: 18894
        4
        • Zgłoś naruszenie zasad
        28 sierpnia 2011, 14:30 | ID: 622052

        Sasiadka wasza jest po prostu chora psychicznie. I nie pomogą żadne interwencje dopóki ona nie znajdzie się w szpitalu. A co najgorsze nikt nie może zmusić jej do leczenia. Chyba że dotrzecie do jej jakiejś rodziny lub przyjaciółki. Bo jak piszesz ona ma dopiro 40 lat. Więc jeżeli nie będzie się leczyć, to będziecie mieć całe życie problem. I sąd nie wiele tu zdziałą. Będą tylko niepotrzebne nerwy i koszty. Tu potrzebny jest lekarz psychiatra.

        Avatar użytkownika Garbiś
        GarbiśPoziom:
        • Zarejestrowany: 29.07.2010, 10:27
        • Posty: 1025
        5
        • Zgłoś naruszenie zasad
        28 sierpnia 2011, 14:35 | ID: 622054

        u mnie w bloku też jest taka sąsiadka tylko że to już stara baba. i sąsiadka ile razy opowiadała że wody w kiblu nie mogła nawet spóścic bo w sufit stukała bo jej to przeszkadza.

        Moim zdaniem powinnaś iść złożyć sprawe do sądu bo ta baba jest psychiczna

        Użytkownik usunięty
          6
          • Zgłoś naruszenie zasad
          28 sierpnia 2011, 14:35 | ID: 622055
          Dunia (2011-08-28 16:30:47)

          Sasiadka wasza jest po prostu chora psychicznie. I nie pomogą żadne interwencje dopóki ona nie znajdzie się w szpitalu. A co najgorsze nikt nie może zmusić jej do leczenia. Chyba że dotrzecie do jej jakiejś rodziny lub przyjaciółki. Bo jak piszesz ona ma dopiro 40 lat. Więc jeżeli nie będzie się leczyć, to będziecie mieć całe życie problem. I sąd nie wiele tu zdziałą. Będą tylko niepotrzebne nerwy i koszty. Tu potrzebny jest lekarz psychiatra.

          Niekoniecznie. Może po prostu ma wredne usposobienie z samego faktu bycia np. starą panną. Takie przypadki też się zdarzają.

          I żeby nie było, że kogoś obrażam: stara panna, to stan umysłu, nie stan cywilny.

          Avatar użytkownika Dunia
          DuniaPoziom:
          • Zarejestrowany: 10.03.2011, 16:24
          • Posty: 18894
          7
          • Zgłoś naruszenie zasad
          28 sierpnia 2011, 14:37 | ID: 622056
          Lena (2011-08-28 16:35:43)
          Dunia (2011-08-28 16:30:47)

          Sasiadka wasza jest po prostu chora psychicznie. I nie pomogą żadne interwencje dopóki ona nie znajdzie się w szpitalu. A co najgorsze nikt nie może zmusić jej do leczenia. Chyba że dotrzecie do jej jakiejś rodziny lub przyjaciółki. Bo jak piszesz ona ma dopiro 40 lat. Więc jeżeli nie będzie się leczyć, to będziecie mieć całe życie problem. I sąd nie wiele tu zdziałą. Będą tylko niepotrzebne nerwy i koszty. Tu potrzebny jest lekarz psychiatra.

          Niekoniecznie. Może po prostu ma wredne usposobienie z samego faktu bycia np. starą panną. Takie przypadki też się zdarzają.

          I żeby nie było, że kogoś obrażam: stara panna, to stan umysłu, nie stan cywilny.

          Ale taki stan umysłu to też jest chorobliwy.

          Użytkownik usunięty
            8
            • Zgłoś naruszenie zasad
            28 sierpnia 2011, 14:53 | ID: 622065
            Dunia (2011-08-28 16:37:18)
            Lena (2011-08-28 16:35:43)
            Dunia (2011-08-28 16:30:47)

            Sasiadka wasza jest po prostu chora psychicznie. I nie pomogą żadne interwencje dopóki ona nie znajdzie się w szpitalu. A co najgorsze nikt nie może zmusić jej do leczenia. Chyba że dotrzecie do jej jakiejś rodziny lub przyjaciółki. Bo jak piszesz ona ma dopiro 40 lat. Więc jeżeli nie będzie się leczyć, to będziecie mieć całe życie problem. I sąd nie wiele tu zdziałą. Będą tylko niepotrzebne nerwy i koszty. Tu potrzebny jest lekarz psychiatra.

            Niekoniecznie. Może po prostu ma wredne usposobienie z samego faktu bycia np. starą panną. Takie przypadki też się zdarzają.

            I żeby nie było, że kogoś obrażam: stara panna, to stan umysłu, nie stan cywilny.

            Ale taki stan umysłu to też jest chorobliwy.

            A to tak, prawda.

            W każdym razie placuszek musi koniecznie sprawę zgłosić, bo jak widać ona i cała jej rodzina cierpi, a sąsiadka miewa się świetnie.

            Avatar użytkownika dziecinka
            dziecinkaPoziom:
            • Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
            • Posty: 26147
            9
            • Zgłoś naruszenie zasad
            28 sierpnia 2011, 15:16 | ID: 622081

            A czy jest u Was administracja, zarządca bloku czy kamienicy? Albo właściciel?

            Zarząd bloku też ma obowiązek zadziałać w takiej sprawie.

            Avatar użytkownika Isabelle
            IsabellePoziom:
            • Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
            • Posty: 21159
            10
            • Zgłoś naruszenie zasad
            28 sierpnia 2011, 15:28 | ID: 622087

            MASAKRA!!

            Użytkownik usunięty
              11
              • Zgłoś naruszenie zasad
              28 sierpnia 2011, 15:52 | ID: 622112
              dziecinka (2011-08-28 17:16:58)

              A czy jest u Was administracja, zarządca bloku czy kamienicy? Albo właściciel?

              Zarząd bloku też ma obowiązek zadziałać w takiej sprawie.

              Dokładnie, należałoby to zgłosić. Ludzie to potrafią być okrutni.

              Avatar użytkownika monaaa71
              monaaa71Poziom:
              • Zarejestrowany: 28.01.2009, 07:46
              • Posty: 28735
              12
              • Zgłoś naruszenie zasad
              28 sierpnia 2011, 15:54 | ID: 622119

              babka przegina na całego...postatraj się z nią walczyć. tak nie może być

              moi chłopcy potrafią hałasować. zdarzało się,że sąsiedzi z dołu stukali w kaloryfer,gdy dzieci szalały na odpychaczach.

              Użytkownik usunięty
                13
                • Zgłoś naruszenie zasad
                28 sierpnia 2011, 16:37 | ID: 622146

                To chora kobieta i spokój znajdzie tylko w zakładzie dla psychicznie chorych. Tam białe ściany i wygłuszona sala da jej się odprężyć!

                Ja jestem złośliwa... Wiadomo jak to w bloku. Całe życie mieszkałam w bloku gdzie w klatce były 4 rodziny więc miałam spokój. Teraz wszędzie są ludzie i to mnie przerasta a do tego te cieniutkie ściany. Pomiędzy naszym dużym pokojem a sąsiadami z drugiej klatki jest tzw przejście robocze, czyli robotnicy budujący blok żeby nie zbiegać po schodach i przechodzić z klatki do klatki szli sobie przez nasz pokój. Słychać wszystko! W nocy szeptanie. Ile ja się nasłuchałam nieszczęśliwych historii miłosnych studentów. Niekiedy są wieczory "pikantne", gdy któryś przyprowadza koleżankę a najczęściej są imprezy. Od 18.00 do 4.00-5.00 rano!!! Nakładałam poduszkę na uszy i stwierdziłam, że to przetrzymam. Jednak obiecałam sobie, że będę odpłacać pięknym za nadobne! Gdy tylko kończy się cisza nocna - ja zaczynam DOKŁADNIE odkurzać w tym pokoju i nie uciszam dzieci! Gdy podczas trwania sesji egzaminacyjnej chłopcy uczyli się było troszkę spokoju. Kornelka miała jakiś miesiąc gdy rytuałem stało się, że po wyjęciu jej z kąpieli i podczas ubierania zaczynała płakać i płakała tak jakieś 5 minut dopóki nie dostałą cyca :) Dodam, że kąpiel odbywała się najpóźniej o godzinie 18.00!!! Któregoś dnia jakiś zrozpaczony i zdesperowany student zaczął walić w ścianę pokazując tym samym, że płacz Kornelii mu przeszkadza! Od tamtej pory - WOJNA! Oni prowadzą życie nocne a ja poranne! Jeszcze nie wzywałam straży miejskiej ale przyrzekłam sobie, że od tego roku akademickiego będę mniej wyrozumiała! Sama byłam studentką i wiem jedno - studenci powinni mieszkać w domach studenckich! Ci spokojni niech szukają stancji, bo oni w DS-ach by zwariowali.

                Też nie jestem zwolenniczką biegania po sądach bo nie mam na to czasu ani chęci. Ja po każdym pukaniu w ścianę wzywałabym straż miejską czy policję - za powód podając zastraszone dziecko!!! Natomiast z każdym smsem szła bym na policję!

                Avatar użytkownika oliwka
                oliwkaPoziom:
                • Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
                • Posty: 161880
                14
                • Zgłoś naruszenie zasad
                28 sierpnia 2011, 16:46 | ID: 622150

                Na ludzka "głupotę" nie ma środka więc ignoruj to... a sąsiadka może z biegiem czasu zrozumie, że dzieci to tylko dzieci.

                Użytkownik usunięty
                  15
                  • Zgłoś naruszenie zasad
                  28 sierpnia 2011, 16:53 | ID: 622155
                  oliwka (2011-08-28 18:46:32)

                  Na ludzka "głupotę" nie ma środka więc ignoruj to... a sąsiadka może z biegiem czasu zrozumie, że dzieci to tylko dzieci.

                  ... że dzieci to AŻ dzieci!!! Złośliwa bo może jej się życie ułożyło inaczej. Może to przez zazdrość! Nie jest ważne dlaczego tak się dzieje ale postaraj się zrobić wszystko, by nie popsuła Wam życia! Z tego co piszesz, to podchodzi pod paranoję! Dziecko wystraszone, Ty znerwicowana! Tak nie można żyć!

                  Użytkownik usunięty
                    16
                    • Zgłoś naruszenie zasad
                    28 sierpnia 2011, 17:00 | ID: 622161
                    oliwka (2011-08-28 18:46:32)

                    Na ludzka "głupotę" nie ma środka więc ignoruj to... a sąsiadka może z biegiem czasu zrozumie, że dzieci to tylko dzieci.

                    Grażynko, ile czasu można takie zachowanie ignorować czyli właściwie tolerować?

                    Aż autorka dostanie nerwicy?

                    Aż dzieci dostaną nerwicy?

                    A może poczekać, aż sąsiadka wreszcie się zestarzeje i umrze?

                    Okrutne, ale nie można w ten sposób rozwiązać sprawy (a właściwie nie rozwiązać), 'bo sąsiadka jest  głupia i trudno'.

                    Avatar użytkownika oliwka
                    oliwkaPoziom:
                    • Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
                    • Posty: 161880
                    17
                    • Zgłoś naruszenie zasad
                    28 sierpnia 2011, 17:03 | ID: 622164
                    myosotis24 06 (2011-08-28 18:53:57)
                    oliwka (2011-08-28 18:46:32)

                    Na ludzka "głupotę" nie ma środka więc ignoruj to... a sąsiadka może z biegiem czasu zrozumie, że dzieci to tylko dzieci.

                    ... że dzieci to AŻ dzieci!!! Złośliwa bo może jej się życie ułożyło inaczej. Może to przez zazdrość! Nie jest ważne dlaczego tak się dzieje ale postaraj się zrobić wszystko, by nie popsuła Wam życia! Z tego co piszesz, to podchodzi pod paranoję! Dziecko wystraszone, Ty znerwicowana! Tak nie można żyć!

                    ... to fakt AŻ DZIECI !!!

                    Avatar użytkownika oliwka
                    oliwkaPoziom:
                    • Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
                    • Posty: 161880
                    18
                    • Zgłoś naruszenie zasad
                    28 sierpnia 2011, 17:06 | ID: 622168
                    Lena (2011-08-28 19:00:41)
                    oliwka (2011-08-28 18:46:32)

                    Na ludzka "głupotę" nie ma środka więc ignoruj to... a sąsiadka może z biegiem czasu zrozumie, że dzieci to tylko dzieci.

                    Grażynko, ile czasu można takie zachowanie ignorować czyli właściwie tolerować?

                    Aż autorka dostanie nerwicy?

                    Aż dzieci dostaną nerwicy?

                    A może poczekać, aż sąsiadka wreszcie się zestarzeje i umrze?

                    Okrutne, ale nie można w ten sposób rozwiązać sprawy (a właściwie nie rozwiązać), 'bo sąsiadka jest  głupia i trudno'.

                    Prawda i to również co piszesz LENKO ale jak już napisałam na "głupotę" ludzką nie ma lekarstwa to co nam zostaje - ignorować lub "pięknie" PANI powiedzieć... Jeśli chce Pani spokoju to proszę kupić sobie domek z dala od ludzi i tam się wyprowadzić, tam będzie cisza i spokój.

                    Użytkownik usunięty
                      19
                      • Zgłoś naruszenie zasad
                      28 sierpnia 2011, 17:16 | ID: 622177
                      oliwka (2011-08-28 19:06:49)
                      Lena (2011-08-28 19:00:41)
                      oliwka (2011-08-28 18:46:32)

                      Na ludzka "głupotę" nie ma środka więc ignoruj to... a sąsiadka może z biegiem czasu zrozumie, że dzieci to tylko dzieci.

                      Grażynko, ile czasu można takie zachowanie ignorować czyli właściwie tolerować?

                      Aż autorka dostanie nerwicy?

                      Aż dzieci dostaną nerwicy?

                      A może poczekać, aż sąsiadka wreszcie się zestarzeje i umrze?

                      Okrutne, ale nie można w ten sposób rozwiązać sprawy (a właściwie nie rozwiązać), 'bo sąsiadka jest  głupia i trudno'.

                      Prawda i to również co piszesz LENKO ale jak już napisałam na "głupotę" ludzką nie ma lekarstwa to co nam zostaje - ignorować lub "pięknie" PANI powiedzieć... Jeśli chce Pani spokoju to proszę kupić sobie domek z dala od ludzi i tam się wyprowadzić, tam będzie cisza i spokój.

                      Grażynko - masz rację. Tylko zobacz, tu sprawa z sąsiadką nie zamyka się na jednym uderzeniu w kaloryfer dziennie, bo podejrzewam, że to autorka wątku byłaby w stanie znieść. A tu? Proszę, po kolei z postu autorki:

                      - sąsiadka słyszała, jak dziecko raczkuje

                      - wali w kaloryfer nawet kilkanaście razy dziennie

                      - nie pomagają interwencje u dzielnicowego

                      - nękanie telefonami

                      - głuche telefony

                      - bezpodstawne wzywanie policji przez sąsiadkę

                      - dziecko płacze, bo boi się walenia w kaloryfer

                      - dziecko ma stany lękowe, mama miesiąc czasu ma z dzieckiem przeprawę, by wykąpać małego bez histerii

                      - nocne smsy z pogróżkami.

                      To jest zwykła przestępczyni i z takimi trzeba walczyć! Ja bym się nawet pokusiła o mega odszkodowanie ze względu na straty moralne i psychiczny terror dzieci i rodziców.

                      Avatar użytkownika oliwka
                      oliwkaPoziom:
                      • Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
                      • Posty: 161880
                      20
                      • Zgłoś naruszenie zasad
                      28 sierpnia 2011, 17:27 | ID: 622183

                      LENO czytałam i rozumiem - podobną sytuację miała nasza kuzynka tylko z sąsiadami emerytami obok a nie z niższego piętra i nie było to stukanie w kaloryfer tylko jakieś wieczne pretensje, że ich dziecko głośno bawi się, że głośno mówi itp. A ich córeczka na prawdę to grzeczna i spokojna dziewczynka. Pewnego razu mieli już dosyć tego ich nękania aż odważyli się z nimi otwarcie porozmawiać  i teraz mają spokój.

                      Ostatnio edytowany: 28.08.2011, 17:29, przez: oliwka