Jak ktoś nie radzi sobie z dzieckiem w markecie, niech nie chodzi z nim do takich sklepów, tylko robi zakupy w osiedlowych sklepikach. Albo wozi w wózku na zakupy na miejscu dla małych dzieci. Albo w specjalnym samochodziku. A jak ktoś nie umie dziecka nauczyć przechodzenia przez jezdnię za rękę, niech nauczy się być rodzicem, zanim urodzi mu się dziecko.
Jednak popieram owe szelki, gdy idziemy z dzieckiem w góry - wtedy nawet najbardziej posłuszne i uważne dziecko może się potknąć lub polecieć na kamyczku, wówczas działa to jak uprząż, a nie jak smycz dla leniwych rodziców. Sprawdziłabym też wytrzymałość i bezpieczenstwo w przypadku zawiśnięcia dziecka.