Rozumiem, że to wszytsko przy założeniu "bylejakośći" ojca jagienko. O ile w przypadku castilli (zakładając, że jej jednostronna historia jest prawdziwa) mogę zrozumieć takie stwierdzenie. To daleki byłbym od generalizowania na cały "gatunek ojców". A kto ma prawo oceniać "bylejakość" ojca ? Moim zdaniem tylko jego dziecko.
Ja też się wychowywałem bez ojca i jakoś wyrosłem, szukalem wzroców gdzieś indziej, sam musiałem byc wzorcem dla rodzeństwa i jakoś poszło. Ale uwierz mi, że zawsze go potrzebowałem, tylko po to żeby był. I nigdy słowem się matce nie odezwałem, żeby jej nie zrobić przykrości, ale był mi potrzebny. Dlatego, gdy słyszę, że jakiś wujek może dać lepsze wzorce, to się zgodzę, ale ojca nie zastąpi żaden dziadek, wujek itd ...
Uważam jednak, że sytuację można spokojnie odwrócić. Pojechać po wszytskich matkach które rozbijają rodziny, bo miał "krzywy wyraz twarzy", bo za mało zarabiał, ... Po matkach zostawiających dzieci. Za to wychwalać ojców samotnie wychowujących dzieci, a także ojców, którzy mimo wrednych matek utrzymują kontakt ze swoimi dziećmi itd .....