Isabelle napisał 2010-05-06 13:12:46Nie byłam bita i nie biję. Czuję wstręt do przemocy fizycznej.
Ja pamiętam jednego klapsa (w wieku 3 lat) i jeden policzek (w wieku 13 lat), ale była od razu po tym rozmowa, która odniosła skutek i cała sytuacja była przeze mnie zrozumiana, więc absolutnie nie mam pretensji, sama chyba w takiej sytuacji postąpiłabym podobnie. Skutek miały pozytywny, więc chyba dobrze, że to zapamiętałam. Chodzi o sytuacje, kiedy rodzic się o nas martwi, a my uważamy, że nie ma o co (mając 13 lat poszłam się kąpać "nad jezioro", powiedziałam, że będę o 17, a wybiła godzina 22, zmrok dopiero zapadał i dopiero wracałam- nie zdawałam sobie sprawy z tego, że moja mama "odchodzi od zmysłów" i mnie szuka po koleżankach, a było to rok po naszej tragedii rodzinnej)
Ulinka napisał 2010-05-06 16:40:05Isabelle napisał 2010-05-06 13:20:15
Czasem też myślę, że nie wytrzymam! Ale moim zdaniem klaps to co innego niż bicie. Klaps raz na rok to nie bicie. Ale ten temat już gdzieś był....
Temat wałkowaliśmy już nie raz. Według mnie, każdy klaps to bicie.
Iza mam pytanie:
Jeśli klaps to nie bycie to:
Gdzie jest granica między klapsem a biciem?
Czy dla wszystkim jest w tym samym miejscu?
Po co wymierzać klapsa raz na rok, skoro można obyć się bez niego przez cały rok?
Ja myślę, że każdy klaps jest "indywidualny", nadużywane są niedobre, te sporadyczne- raz na rok, dwa, kiedy mają uzasadnienie- są motywujące, pod warunkiem, że potem dziecku tłumaczy się, dlaczego dostało klapsa, co złego zrobiło, czego nie powinno robić i dlaczego "mamusia musiała to zrobić". Nie da się jednak tego sklasyfikować w jakiś sposób, bo to wszystko zależy od relacji rodzic-dziecko, od tego, co rozumie dziecko w danym wieku, od tego, czy rozmawia się z nim o pewnych rzeczach, od tego, czy jest posłuszne, rozpieszczone, itd. Jeżeli rodzic na pewne rzeczy pozwala, a potem "nagle" ich zabrania, to dziecko tego nie zrozumie, wtedy klaps jest zły, bo nie pozwala zrozumieć sytuacji z punktu widzenia dziecka, kiedyś interesowałam się tym w ramach psychologii na studiach.
Isabelle napisał 2010-05-06 13:20:15joasia napisał 2010-05-06 13:14:35 Czasem dostałam tego tak zwanego "klapsa". Ale to było wcześnie, gdy byłam jeszcze mała. Później rodzice zrezygnowali z klapsów na rzecz wrzasków ;)
Witka nie chcę bić i nie biję. Chociaż czasami, nie powiem, trudno zachować cierpliwość...
Czasem też myślę, że nie wytrzymam! Ale moim zdaniem klaps to co innego niż bicie. Klaps raz na rok to nie bicie. Ale ten temat już gdzieś był....
Może to głupie, co teraz powiem, ale mamy kocura już czteroletniego. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że świadomość takiego kota zatrzymuje się na rozwoju trzyletniego dziecka już od pierwszego roku, aż do późnej starości. To dla nas był swego rodzaju "test na rodzicielstwo". Pewnych błędów w jego wychowaniu nie da się już cofnąć, jest rozpieszczony, nieznośny, czasami wredny, a jednocześnie potrafi nas "wybadać", jak coś chce, czy wręcz "żąda". Tych błędów już nie powtórzyliśmy na drugim kocie, Mila jest "milusia". Mamy jednak świadomość, że nawet, jeśli nam kocur "zajdzie za skórę", to nie możemy go uderzyć, bo tego nie zrozumie, teraz za późno na pewne refleksje, na zbyt wiele mu pozwoliliśmy kiedyś, jedyne, co możemy zrobić, to przeczekać jego "bleszczenie", lub przytulic, jak "snuje się i płacze".
Po części dzięki Luniowi właśnie mam teraz takie refleksje, że klaps w większości przypadków jest oznaką bezsilności rodzica na to, na co wcześniej pozwalał dziecku, "bo jeszcze małe, to mu wolno". I to jest złe, bo dziecko tego nie zrozumie, a jeśli potem w ogóle się o tym z nim nie porozmawia, to problem będzie narastał w piramidalnym tempie. To zaobserwowaliśmy u naszych znajomych i ich dzieci w pewnych sytuacjach.
Natomiast samego klapsa jako odpowiedź na nietypowa, nieprzewidziana i bardzo negatywna sytuację- nie uważam za złe. Ale to świadomość rodziców musi nam podpowiedzieć, kiedy możemy sobie na to pozwolić, żeby tego nie "przedobrzyć". Ja na przykład dziś jestem lepiej przygotowana do macierzyństwa, niż jeszcze trzy, cztery lata temu. Luniek był tylko namiastką tego, co może mnie spotkać, bo to tylko kot, dał mi jednak w wielu sytuacjach do myślenia, w związku z tym zaczęłam się rozglądać wokół po znajomych i ich dzieciach, zaczęłam się też interesować pewną literaturą na ten temat.