Tworzymy poradnik polskich mam z Danone KONKURS
- Zarejestrowany: 18.03.2008, 09:47
- Posty: 6183
Zapraszamy wszystkie mamy do ekstra zabawy z fantastycznymi nagrodami od producenta pysznych jogurtów dla całej rodziny – firmy Danone!
Jak zdobyć nagrody?
Od 8 do 20 kwietnia co dwa dni w tym wątku będziemy Wam zadawać różne pytania dotyczące Waszych ciekawych i sprawdzonych metod wychowawczych – na odpowiedź będziecie mieć czas zawsze do godziny 9:00 dnia, w którym zadamy kolejne pytanie.
Możecie udzielać się przy każdym z konkursowych zagadnień!
Już 30 kwietnia nagrodzimy po trzech autorów najciekawszych odpowiedzi, które pojawiły się przy każdym z pytań (czyli w sumie 21 osób).
Więcej szczegółów w artykule:
Konkurs! Dobre nawyki – sekretne triki polskich mam
Zapraszamy!
- Zarejestrowany: 29.09.2011, 19:24
- Posty: 291
-urozmaicać posiłki np. robić kanapki w kształcie serduszka lub z keczupu narysować uśmiechnięte słoneczko, bo posiłki powinny być ładne, kolorowe i smaczne.
- zostawiać dziecku alternatywę w wyborze posiłku, np. czy na śniadanie woli płatki owsiane z mlekiem czy kanapkę z pasztetem;
- starać się towarzyszyć dziecku podczas posiłku, aby czas spędzony przy jedzeniu był czasem atrakcyjnym dla niego,
-atrakcyjnie podawać posiłki - nie serwować dziecku brei na talerzu, podawać tak, aby jedzenie nie sprawiało trudności,
- zachęcić dziecko do przygotowanie wspólnie posiłków i dań.
-ozdobne sztućce dla dzieci, ukształtowanie ich jako koparki, traktora i spycharki jest pomysłem jak najbardziej trafionym dla chłopca.
- uczyć i rozmawiać z dzieckiem o zasadach prawidłowego odżywiania dostosowując wiedzę do wieku dziecka.
-owoce i warzywa , woda źródlana - zawsze jest w zasięgu ręki dziecka!
- Zarejestrowany: 23.06.2012, 12:37
- Posty: 116
Moje dziecko w ogóle jest niejadkiem. Nie lubi jeść nic, nawet słodyczy. Więc żeby cos zjadła muszę się niezle nagimnastykować :)
Przede wszystkim razem robimy zakupy, Larysa sama bierze warzywa, wybiera owoce, to ona kładzie na wagę i zanosi do wózka. Jakoś woli jeść te rzeczy które sama kupiła :)
Druga sprawa : córka sama decyduje co jej ugotować. Mamy książkę kucharska w której są pomysły na dania z warzyw. larysa siada, bierze książke i przegląda ja aż coś wpadnie jej w oko. Zazwyczaj jest to potrawa czasochłonna no i trudniejsza do przygotowania, no ale... co ja nie zrobię by ten mój niejadek zjadł obiadek :)
No i oczywiście Laryska pomaga mi w gotowaniu, do wszystkiego się wtrąca i doradza mi, jest przy tym trochę śmiechu i bałaganu :)
A żeby zjadła to... włączam jej na komputerze filmiki na których dzieci jedzą. Tak się w to zapatrzy że zje zazwyczaj wszystko to, co z moją pomocą sobie przygotowała.
Tak to odbywa się jedzenie zdrowej zywności u nas w domu. A do picia wody nie muszę jej zmuszać, bo pije ją w duzych ilościach (i dlatego nie ma smaku do jedzenia, bo ciągle pełny brzuszek wody, aż jej bulgocze jak biega :) )
- Zarejestrowany: 15.03.2011, 10:00
- Posty: 450
1. Dobry przykład - bez dobrego wzoru obserwowanego od poczatku na stałe u rodziców, rodziny, najbliższych nie ma szans wyrobić dobrych nawyków. Na szczęście ja sama po prostu nie lubię słodyczy, tłustego, smażonego, lubię warzywa i ryby - więc to jest naturalne i normalne, ze tak jemy :-)
2. Atrakcyjna forma - ciekawe kształty, róznorodna faktura i mnogośc kolorów uatrakcyjnią każdy posiłek :-)
3. Dziecko uczestnikiem - Synek od małego uczestniczy w przygotowywaniu posiłków, więc ma swój duży wkład w każda spozywaną potrawę: miesza, doprawia, ozdabia - a taki osobiście wymyślony i własnoręcznie zrobiony przysmak zawsze chętniej się zje :-)
4. Podejście "naukowe" - co jakiś czas robimy sobie z Synkiem wyprawy np. na pole ziemniaków, do obory obejrzeć dojenie krów, hodujemy zioła w doniczce na parapecie... Własnoręcznie zebrane ziemniaki, samodzielnie ugotowane smakują o niebo lepiej niż takie ze sklepu :-)
5. Szacunek dla smaku - każdy z nas lubi co innego. Nawet małe dziecko ma prawo preferować pewne smaki a innych unikać. Uszanujmy to. Nie ma obowiązku, żeby dziecko jadło każdy rodzaj mięsa, każdy rodzaj warzyw, a większość wartościowych produktów ma zamienniki - stosujmy je w takich sytuacjach :-)
6. "Moje" - co jakiś czas przygotowuję sobie na talerzu ciekawą smakowitą kompozycję z tego za czym nie przepada Synek. Ostentacyjnie zasiadam sama z własnym talerzem do jedzenia i mlaskając zajadam się z ogromnym smakiem. Jeśli nie robię tego zbyt często - skutek gwarantowany :-)
7. Przegryzki - nie mam w zwyczaju podjadania między posiłkami i staram się tego unikać w przypadku Synka. Jak już musi coś "chapnąć" to są to słupki warzyw lub pestki dyni, słonecznika... atrakcyjnie podane i urozmaicane stają się bardziej pożądana przekąską niż czipsy itp. ;-)
8. Otwartość - staram się być otwarta na nowe smaki, nowe produkty. U mnie wymusiła to niejako sytuacja (Syn przez ponad 2 lata był na diecie bezmlecznej i bezglutenowej, przez jakiś czas bezjajecznej i inne "bez"), ale cieszę się, bo poznaliśmy komosę ryżową, teff, mleko migdałowe, amarantus i mnóstwo innych ciekawostek na co dzień nie stosowanych w polskich kuchniach :-)
9. Celebrowanie posiłków - to ważne nie tylko dla zdrowych nawyków żywieniowych ale i dla rozwoju emocjonalnego i społecznego dziecka. Posiłek to posiłek, wspólny, przy stole, bez pośpiechu i kłótni!
10. Zdrowe podejście - unikanie pułapek typu "bo jeszcze się nie najadł", "więcej owoców", "posiłki o sztywnej porze co do minuty" itp. Polecam m.in książkę J.Juula "Uśmiechnij się! Siadamy do stołu" wskazującą mnóstwo miękkich i zdroworozsądkowych postaw i zachowań ułatwiających ułożenie sobie samemu w głowie i psychice własnej koncepcji żywienia dziecka :-)
- Zarejestrowany: 08.12.2011, 15:31
- Posty: 53
By moje maleństwo chętniej zdrowych potraw próbowało, muszę zadbać o to by danie atrakcyjnie wyglądało.
A gdy mimo to dziecko nie chce spróbować, muszę je na swoim talerzu przygotować.
Wtedy szkrab niechęć przełamie i podjada z talerza mamie.
Czasem zabawę w celu skuszenia stosuje, wtedy jedzenie lepiej smakuje.
Albo podaję w nowej miseczce i na atrakcyjnej dla dziecka łyżeczce.
A gdy żadna metoda z tych nic nie daje to się nie zniechęcam i za kilka dni znowu smykowi danie podaję.
Albo podaję mu po potrawach już znanych i przez dziecko bardzo lubianych.
- Zarejestrowany: 16.03.2013, 14:39
- Posty: 8
Moje dziecko zachęcam do próbowania warzyw i owoców następującymi sposobami:
- sama najpierw próbuję i zachwalam, że takie pyszne i dziecko z ciekawości próbuje,
- robię jakąś ładną i ciekawą kompozycję,w której do znanych smaków dodaje jakiś nowy,
- podaje dziecku podczas zabawy,
- przy jedzeniu gdy siedzimy wszyscy razem podaję najpierw znane i lubiane smaki, a później jakiś nowy,
- po prostu kładę coś nowego dziecku na talerzyku i on sam wkłada to do buzi.
Gdy dziecko wypluwa to za kilka dni próbuję mu znowu to podać wykorzystując następny sposób.
Do picia wody przyzwyczajałam od początku, więc nie było większych problemów, bo przecież do jakich smaków dziecko przyzwyczaimy to dziecko będzie lubiło.
- Zarejestrowany: 16.01.2011, 15:14
- Posty: 11242
Myślę,że przykład idący od najbliższych dziecku osób,czyli rodziców kształtuje jego nawyki żywieniowe.My nie pijemy np.żadnych kolorowych napojów i 4 letni syn do dziś nie zna ich smaku.Od jakigoś czasu nie chce jeść jogurtów,gdzie cokolwiek "pływa",dostaje więc te o aksamitnej konsystencji,gdzie owoce są maksymalnie zakamuflowane;-).Ja jem dużo surowych warzyw,np.papryki,marchewki i to właśnie one są ulubioną przekąską mojego dziecka."Odziedziczył" tez po mnie zamiłowanie do ciemnego pieczywa,które jest przeciez o niebo lepsze od białego,które jednak dzieci wolą.Można też oczywiście uatrakcyjniac posiłki w rózny sposób:kolorystyką,sposobem podania to wszystko na pewno pomoże w poskromieniu małego konsumenta.Podsumowując myslę,że "Czego w domu nie ma,tego dziecku nie żal" i "Co z oczu to z jadłospisu",starajmy się więc by w naszym domu nie zabrakło zdrowych,wartościowych produktów,po to by właśnie w nich zakochała się nasza pociecha.
- Zarejestrowany: 03.04.2013, 18:35
- Posty: 15
Witam serdecznie
cieszę się ogromnie, że powstał pomysł na stworzenie poradnika. Chętnię podzielę się swoimi spostrzeżeniami, tym bardziej, że staram się uczyć i wychywać swoje dzieci w oparciu o higieniczny sylu życia. Tak się czujemy w zależności od tego co jemy. Jeśli dobrze zjemy, wtedy sprawniej pracujemy, szybciej pracę wykonamy i dłużej odpoczywamy- z dziećmi cudowne chwile spędzamy, męża częściej doglądamy:)...a wtedy gwarantowana nagroda- w sercu pogoda...pisałabym jeszcze wiele, ale czas zacząć pisać o jedzeniu Przyjaciele......Dzień, jak codzień- nawyki w każdym domu muszą być, to daje poczucie bezpieczeństwa i stabilności w tym troszkę za bardzo rozkrzyczanym i przeładowanym informacjami świecie. Codziennie myślę o tym w jaki sposób przekonywać dzieci do prawidłowych nawyków żywieniowych. Drżę na myśl o tym ,że nie chciałyby zjeść kawałek surowej marchewki, czy kalafiora z masłem:) Na pewno od młodych lat należy wprowadzać różnorodną dietę. Próbować częstować w miarę możliwości naszego portfela i uczciwości sprzedawców, bo jak wiadomo nie zawsze w sklepie to co śliczne i kolorowe to zdrowe. Na talerzu powinno być zdrowo i kolorowo. Już jako małe dziecko wiedziałam ile siły i przyjemności daje np. głąb od kapusty, czy świeżo zerwany pomidor w południowym słońcu, często latem, będąc u Kochanej Babci na wakcjach zakradałam się w pidżamie ukradkiem do ogrodka, by "sporządzić sobie" pierwsze śniadanie:)...co niektórzy mają rację mówiąc, że "zakazany owoc lepiej smakuje". Od narodzin własnych dzieci obiecałam sobie, że jeśli starczy pieniążków, to będą miały pod dostatkiem surowych warzyw i owoców. Moja wspaniała koleżanka Karolina wielokrotnie powtarzała, żeby zdrowo się odżywiać nie nieraz potrzeba tak niewiele- nasze rodzime produkty warte są tego by się przy nich zatrzymać- marchewka, jabłka, ogórki kiszone, kapusta. Jeszcze gdy miałam 17 lat wiedziałam, że mając dzieci w dalekiej przyszłości będę karmiła je piersią, podawała surowe warzywa, owoce, co najmniej raz w tygodniu przyrządzała rybkę, a ma pewno raz w tygodniu gotowała groch lub fasolę. Gdy urodziłam maluchy, tak przy jednym jak i przy drugim w prowadzilam zwyczaj picia wody, zabierałam ją niemal wszędzie. Na każde zawołanie mogły ugasić swoje pragnienie. Nigdy nie kupowałam słodkich napojów, choć teraz gdy moje dzieci troszkę podrosły raz w miesiącu robimy sobie bal, a wtedy oprócz zdrowych rzeczy stoja na stole i te "śmieciowe"- typu cola czy paluszki. Z większości nawyków żywieniowych jestem zadowolona, moje dzieci lubią owoce i warzywa, uwielbiaja ryby, a na tym mi najbardziej zależało. Przychodzą oczywiście takie krótkie okresy w życiu dziecka, gdzie wyraźnie widać niechęć do tego, czy owego, Wtedy nie należy zmuszać, cierpliwie poczekać, za jakiś czas znowu spróbować, a jeśli to nie skutkuje to zmienić przysmak- albo inaczej przyrządzić (zamiast podać surowę, może zapiec na patelni-pomidor np. jest cenniejszy podpieczony, czy ozdobić dana potrawę kolorowymi rysunkami). Staram się podawać kolorowo i różnorodnie, by dziecko mogło wybrać. Oczywiście nie robię z domu restauracji i gotuję dla wszystkich jednakowo, ale czasem zamiast robić kanapki piętrowo, kładę na talerzyk wszystko obok siebie. Wtedy dziecko zjada najpierw to na co ma ogromną ochotę, a potem to o co poprosi go mama:) PAMIĘTAJCIE DRODZY RODZICE....gdy dziecko jest wybiegane i "wygłodniałe" zje niemal wszystko. Przed dobrym obiadem warto zabrać dzieci na 2 godzinny spoacer- sukces żywieniowy murowany, a jeśli nie chce jeś tego na obiad, mozna zgodzić się z chwilowym brakiem apetytu, ale żelazna zasada- wtedy żadnych słodyczy- bo one "zamulają nasz żołądek i zagłuszają naturalną potrzebę organizmu. Mogłabym pisać jeszcze wiele, ale podzielę się z wami ostatnia uwagą- gdy Wasze dziecko nie chce jeść- to stwórzcie sobie dziennik i zapisujcie o której godzinie i co dane dziecko jadło- zobaczycie wtedy, gdzie tkwi problem- bo nasze dzieci naprawdę nie rodzą się niejadkami, to my wprowadzamy złe nawyki- albo zbyt kaloryczne posiłki, albo zbyt często wciskamy tym biednym dzieciom- ucząc podjadania, albo podajemy zbyt ubogie w witaminy potrawy, co sprawia, że zapycha się wszystkim czy może w szybki sposób zaspokoić "krzyk głodu".
pozdrawiam
Anna Rossa
- Zarejestrowany: 18.03.2008, 09:47
- Posty: 6183
Dziś pytanie nr 2:
Zdradźcie nam w jaki sposób uczycie dziecko dbałości o zdrowie (np. noszenie czapki w zimie, kichania w chusteczkę, ruchu na świeżym powietrzu)?
Na odpowiedzi czekamy do 12.04.2013 r. - do godziny 9:00.
UCZYMY SIĘ PRZEZ ZABAWĘ:)
-Natalkę przez zabawę uczyliśmy wysmarkiwać noska w chusteczkę- już jako niespełnej 1,5 rocznej dziewczynce, nie musieliśmy używać gruszki do nosa:)
-Czapkę Natalka sama ubiera. Wie, że jak idziemy do babci albo będziemy robić gdziekolwiek "brum", "brum" to trzeba ubrać i butki i czapkę i kurteczkę:) Z ubieraniem nie ma najmniejszego problemu:)
- Ostatnio zamiast wózka wybieramy spacer- wiadomo- ruch to zdrowie!
- Córka lubi też drzemkę poobiednią:) Często zasypia gdzie popadnie i regeneruje siły na kolejne harce:)
- Córka uwielbia owoce i warzywa- a to są głównie same witaminy- ważne dla naszego zdrowia. Przy okazji nauka posługiwania łyżeczką nie pójdzie w las!
- Zarejestrowany: 18.09.2012, 14:39
- Posty: 4749
W kwestii dbałości o zdrowie, odkąd mamy dzidziusiowe mydełko w płynie nie mam problemu z przypominaniem Dosi o umyciu rączek po przyjściu z przedszkola czy przed jedzeniem, aby pozbyć się z rączek "robaczków" które chętnie przedostałyby się do buzi i brzuszka. O czapce nigdy nie musiałam przypominać być może dlatego że córcia sama wyboerała kolorowe puszyste czapki, ze względu na zatoki, na które uciążliwie chorujemy z Dośką. Wie również jak istotne jest chowają buzi w rączki gdy się kaszle, a piosenka "mam chusteczkę haftowaną" świetnie pomogła w korzystaniu z chusteczek higienicznych.
Zaś ruch na świeżym powietrzu był niejako wpisany w Dorotki życiorys ponieważ od początku była żywym dzieckiem, pełnym radości biegania, skakania, wspinania się na co popadnie ;) Ma tak do dziś i gdy tylko jest ciepło na zewnątrz mamy już zaplanowane wycieczki rowerowe, a samej Dorotce marzą się rolki i hulajnoga najlepiej dwa w jednym hihihi ;) a tradycją już jest spacerowanie do kaczek i łabędzi na pobliskim stawie, dzięki czemu mamy nie tylko zdrowotny spacer, ale i pomoc zwierzaczkom i odkrywanie nowych miejsc czy nowych tajemnic natury.
- Zarejestrowany: 28.01.2009, 07:46
- Posty: 28735
moich dzieci nie trzeba namawiać na ruch na świeżym powietrzu. zresztą na żaden ruch. czasem wręcz trzeba je siłą zabierać do domu :) uwielbiają szaleć na dworze. od małego. kochają,gdy jeździmy na działkę i tam mogą robić co chą (pod kontrolą). a ja lubię kiedy się trochę ubrudzą,spocą,zmęczą. wiem,że są szczęśliwe.
mycie rąk po każdym przyjściu do domu mają zakodowane. owszem,czasem trzeba przypomnieć.
szybko nauczyli się smarkać nosy w chusteczki. sami w sklepie wybierali te w kolorowych opakowaniach. nie lubili aspiratorów do nosa i pewnie przez to szybciej same wycierały nosy.
czapki noszą,bo wiedzą,że muszą. napatrzyli się kiedyś jak ich kolega,sąsiad płakał przy zapaleniu ucha i wiedzą czym to grozi.
Mój synek bardzo dobrze wie, że nosić czapkę trzeba.Tak zwyczajnie się do niej przyzwyczaił.Gdy chce na dwór iść to sam o nią prosi i już sam próbuje ją nakładać, sam podaje buciki i kurteczkę. Wiemy doskonale jak ważny jest ruch na świeżym powietrzu aby być zdrowym. Od momentu gdy synek zaczął stawiać pierwsze kroki sam prowadził spacerówkę. I juz w wieku 10 miesięcy wędrował sam po podwórku trzymając się wszystkiego.Tuż przed roczkiem spacerówkę pożegnał.Biega po dworze z wielką radością.Bawi się w berka z pieskami hartując się każdego dnia.Powoli uczymy się wydmuchiwać nosek w chusteczkę. Gdy trzymam chusteczkę przy jego nosku i powiem dmuchnij to bardzo dobrze sobie radzi.Czasem nawet już sam chusteczkę przykłada do noska i dmucha w nią.Rączki bardzo chetnie myje gdy wraca do domu i przed posiłkiem, nastawia rączki i mówi myj myj.To chyba kwestia przyzwyczajenia dziecka od pierwszych chwil życia do dbania o zdrowie.Mój synek zwraca uwagę na to co my rodzice robimy i gdy go zachęcamy do tego samego chętnie to robi.
Najlepszy przykład dzieci biorą z rodziców i swoich najbliższych dlatego to my musimy dbać o swoje zdrowie aby dziecko to widziało i dobry przykład brało.
Czapka? problem z glowy, bo na glowie :)
Liwia zawsze przed wyjściem sama, wybiera z dwóch czapeczek,
którą to dzisiaj założy.
Dzięki temu czuje się taka "dorosła",
i przy tym uczę ją samodzielnego podejmowania decyzji.
Na spacer nie trzeba mojej krupy w żaden sposób namawiać,
bo gdy tylko mówimy o spacerze, od razu przynosi swoje buty,
żeby wyjść na zewnątrz.
Dlaczego tak lubi spacery?
bo spędzamy je już nie w wózku, ale zazwyczaj chodząc,
co jest dla niej w jej okresie rozwoju priorytetem,
chodzimy na plac zabaw, gdzie ma okazje pobawić, się z innymi dziećmi,
karmimy kaczuszki, co sprawia jej niesamowitą frajdę,
myślę, że te urozmaicenia tak pozytywnie nastrajają ją do spacerów.
Rano zawsze po wstaniu, razem zażywamy witaminki,
teraz witaminę D oraz C, bo w te pochmurne i ponure zimne dni,
są bardzo dla małego organizmu potrzebne,
i Liwia już sama wie, że jest to nasz rytuał,
stoi obok szafki i czeka aż mama da na łyżeczce witaminki.
- Zarejestrowany: 13.02.2012, 20:54
- Posty: 74
Dzieci uwielbiają naśladować dorosłych. Dlatego my, rodzice, powinniśmy dawać im dobry przykład i od małego wpajać dobre nawyki….
Dziecko widząc, ze zimą mama i tata zakłada czapkę przyjmuje za naturalne, ze i ono powinno nosić czapkę na głowie.
Ja przyzwyczajałem synka od zawsze do noszenia "czegoś" na głowie (letniej czapeczki, bandamki) i teraz nie mam problemu z czapkami w zimie.
Przebywanie na dworze - owszem ..ale nie tylko wówczas kiedy jest ciepło i świeci słońce.Gdy pada lub wieje też wychodzimy - wówczas ubiór i czas spaceru dostosowujemy do aury.Przebywanie na świeżym powietrzu sprawia, że niedojrzały organizm „uczy się"odporności na różne warunki atmosferyczne..
- Zarejestrowany: 23.03.2011, 16:01
- Posty: 80
Moja córka jest niezwykle ruchliwa. Zauważyłam to już od pierwszych chwil jej życia. Teraz gdy ledwo co wyjdziemy z domu, zaczerpnie łyk świeżego powietrza i już jej obok siebie nie widzę. Biegnie to tu, to tam, ogląda, podziwia, woła mnie, z uśmiechem na twarzy wszystko to robi. Uwielbia place zabaw. Także z namową na zabawę na świeżym powietrzu nie mamy żadnego problemu.
Natomiast jeśli chodzi o zakładanie czapeczki na dwór, to po pierwsze: córka bierze przykład z nas - rodziców. Kiedy już założy czapkę, przypomina mamusi o jej czapce :) Po drugie: moja córeczka jest na etapie :sama, sama, ja sama". Dajemy jej wiele swobody w wykonywaniu podstawowych czynności. Sama wybiera sobię czapeczkę, zakłada, ubiera się i jest przy tym zadowolona. Po trzecie: ja zawsze powtarzam, że trzeba założyć czapeczkę, aby pójść na dwór i to utrwaliło się już w pamięci mojej córki.
Kwetsię wycierania noska, ubrudzonej buźki, czy rąk też mamy już z głowy. Od zawsze powtarzałam Olce, że taka wybrudzona nieładnie wygląda, że nigdzie z takim brudaskiem nie pójdę, że inne dzieci mogą się śmiać itp. Często tak mówiłam i dziś córka już wie, że należy o to dbać. Brudne rączki, czy nosek często jej przeszkadzają i sama dopomina się o pomoc w umyciu rączek, czy podaniu chusteczki. Z buźką usmarowaną jest już nieco gorzej. Dopiero kiedy z zauważy w lustrze,że ma wąski czy brodę leci z prośbą o pomoc :)
Sposobem na uczesanie włosków również było i jest moje tłumaczenie, ale do tej metody dołączam jakieś zadanie np. gdy ogląda bajkę, kiedy się bawi przy stoliku, czy toaletce itp.
Reasumując na naszym przykładzie stwierdzam, że dziecku od małego trzeba tłumaczyć i duuużo do niego mówić. W naszym przypadku tak było. Noja córeczka bardzo szybko zaczęła mówić. Teraz ma ponad dwa latka i mówi płynnie, wyraźnie i posługuje się szerokim zakresem słownictwa.
- Zarejestrowany: 18.02.2013, 11:43
- Posty: 26
Na naszego 20 miesiecznego Szkraba przekonanie noszenia czapki to miedzy innymi:
- zabawa w zawody kto pierwszy założy czapeczke
- wszyscy nosimy czapeczki:) Tata, mama, siostra i wtedy jest mu łatwiej zakomunikować że i ON musi ją mieć na główce
- posiada identyczna czapke jak jego tatuś:) Córa ma identyczną jak JA:)
Dmuchanie noska idzie nam doskonale:)
Przede wszystkim husteczki w kreskówki czy zapachowe zawsze są na wyciągniecie rączki naszych pociech.
Norbert naśladuje siostre w wydmuchiwaniu i bardzo szybko załapał co i jak sie robi:) w nagrode za próby i starania dostaja nasze pocechy naklejki .
Ruch na świeżym powietrzu:) Hmmm tutaj tak jak wiekszosc nie mamy problemów. Nasze dziecieczki kochaja zabawy na dworze i długie spacery , Enegii mają mnóstwo wiec ciesze sie przeogromnie że na dworze mogą ją wyładować:)Moje skarby kochaja
Bardzo często jesienia na słowo kasztany dzieci pierwsze staja przed dzrwiami , ubieramy sie i udajemy sie na wyprwe po nie. Po robimy swietne ludziki, zwierzatka czy korale.
Zimą opuszczamy dom aby ulepić bałwana, porzucac sie snieżkami czy poturlać sie w śniegu, Czesto też dzieciaczki karmią zwierzątka: wróbelki, łabędzie, koty:)Uwielbiaja słuchac jak żyją, co jedzą...
Wiosną czy latem drzwi naszego domu zawsze są otwarte ... ale często działa na nich lupa czy lornetka i obserwowanie tego co sie "kryje "na niebie a co w trawie czy na kwiatkach:)
Przed słoneczkiem chronimy sie kremami i tutaj doskonałym patentem jest nasmarowanie ciałka i zostawienie punktowo białych śmiesznych plamek:)
Czapeczka chroniaca głowe latem....oj cieżko było z tym bo ciągle słyszałam że w czapeczce za gorąco. Ale tutaj też znalazłam sposób:) zabieram do sklepu i wybieraja takie jakie im sie podobaja....u małego synka nie ma problemu u 7 letniej córki ma to ogromne znaczenie czy ma to byc kapelusz czy jednak chusta a może czapka z daszkiem ?! Oczywiście z wydrukowanym imieniem żeby bardziej przyciągała jej uwage i żeby chetnie po nią siegała:)
Dbałość o zdrowie to bardzo szerokie pojecie:D
Ogromnym problemem jaki mieliśmy to mycie ząbków u naszego maluszka....
I tutaj trafem w dziesiatke było zakupieniem mu szczoteczki w autka które kocha:) drugą rzeczą jaką wymyslilismy to taka że myję samodzielnie patrzac w lusterko , (myjemy razem),robiąc (ON I JA) dziwne śmieszne minki oraz liczenie umytego ząbka:) Działa na naszego syneczka zdumiewająco.
Jeśłi chodzi o częste mycie rąk o czym dzieci bardzo często zapominają!!! Najpierw przeczytałam bajeczkę o bakteriach i zarazkach, ale nie sprawdziło sie to u naszego maluszka który mało co jeszcze rozumie wiec postanowilismy ponaklejać obrazki w pobliżu toalety i stału przypominajace o umyciu rączek:) Dzieciaczki uwielbiaja bawić sie mydłem które jest ślizgie i ucieka im z rączek...Jest to dla nich doskonała zabawa a MY wiemy że prawidłowo i dobrze umyły rączki:)
Dzieciaczki mają swoje reczniczki , osobiste i tylko one je używaja to też bardzo ważna dla nich sprawa:)
Muszę przyznać, że jednym z najważniejszych moich nagród dla nich za te i inne dobre nawyki jest przede wszystkim POCHWAŁA !!! Przecież każdy uwielbia być chwalony:) A na dzieciaczkow pochwała z ust mamusi działa jeszcze bardziej zachecająco...:)
- Zarejestrowany: 19.07.2012, 14:00
- Posty: 390
- Zarejestrowany: 12.07.2012, 21:20
- Posty: 9
Moje dziewczyny to małe strojnisie, więc kłopotu z noszeniem czapki nie zdarzały nam się. Mamy czapek mnóstwo, na lato i na zimę, tak by osłonić główkę od mrozu i od słońca. Dziewczynek główki w czapki stroją się chętnie i to codziennie :)
Gdy przychodzi katar, w ruch idą husteczki, bo nie chcemy zarażać innych dzieci, dziewczynki doskonale wiedzą o tym, a także, by kichając i kaszlając zasłaniać buzię i husteczki jednorazowe do kosza wyrzucić, w ten sposób nie roznosimy choroby, a ich koledzy są zdrowi :)
Ruch na świeżym powietrzu to coś, co moje dzieci uwielbiają, po podwórku chętnie codziennie biegają, na rowerze jeżdżą, babki z piasku stawiają, na huśtawce się bujają, a także na wycieczki z rodzicami do lasu podążają. Każde dziecko uwielbia przeżywać różne przygody, na podwórku zdarzają one się często, dlatego przed wyjściem z domu oporu żadnego nie mają i chętnie tam się bawią :)
- Zarejestrowany: 29.09.2011, 19:24
- Posty: 291
dbałość o zdrowie to też regularne mycie zębów przez dziecko..
Moje sposoby, aby zachęcić synka do mycia zębów:
- kupiłam drugą szczoteczkę dla ulubionego misia synka – niech wraz z misiem synek uczy się systematyczności…
- śpiewamy różne piosenki tematyczne np..''szczotka pasta , kubek zimna woda…''
-podczas mycia zębów puszczam synkowi jego ulubioną piosenkę...- aby czas ten kojarzył mu się pozytywnie i miło.
Aby synek pojął do czego są chusteczki do kichania zrobiłam przedstawienie .Mały teatrzyk w który udział wzieli: PAN KATAR, PANI BAKTERIA I PAN WIRUS..Wymyśliłam historie co się dzieje jak się nie kicha do chusteczki…i jakie są tego konsekwencje!!