Koszmar w brytyjskich szkołach. Oto standardy edukacji seksualnej w Europie w praktyce
Zgoda brytyjskiego ministerstwa oświaty na wprowadzenie w wybranych szkołach podstawowych skandalicznej broszury, która przeznaczona dla 7-latków informuje je o możliwościach „zmiany płci" jest rządową akceptacją demoralizacji w mocy prawa.
„Czy mogę opowiedzieć wam o różnorodności płci?” – tak brzmi tytuł owego obrzydliwego wydawnictwa, które stworzył CJ Atkinson, aktywista homoseksualnej LGBT a wydanło Jessica Kingsley Publishers, pojawiła się w specjalnie wybranych placówkach pod koniec stycznia. Zdecydowany protest przeciwko książeczce – promowanej, jako poradnik dla dzieci, rodziców i nauczycieli - wypowiedzieli publicznie politycy i duchowni.
- Nazywamy to trans-paniką – skomentował ich słowa sam autor w rozmowie z „The Guardian” Atkinson. Nie tylko jednak skomentował, ale również dość stanowczo zagroził: - To obrzucanie się błotem musi się skończyć. Przynosi ono wielkie szkody. Co drugi transseksualista rozważa popełnienie samobójstwa. Jeden na trzech podejmuje próbę samobójczą.
Tego typu uzasadnienia dla promocji dewiacji i oswajania z nimi nawet małych dzieci, jest już powszechnie stosowane. Kojarzyć się może jedynie z panującymi w polityce obyczajami stosowania tzw. przekazów dnia, które, jak mantra powtarzają politycy komentujący konkretna sprawę. Tak oto polityka i polityczna poprawność, próbuje rozsadzić już nie tylko rodzinę, ale również podstawy społecznego funkcjonowania. Oddawanie dzieciom prawa decyzji w sprawach tak istotnych, jak identyfikacja płciowa, może jedynie spowodować chaos i totalną demoralizację, kiedy funkcje społeczne i życiowe podporządkowane zostaną całkowicie popędowi płciowemu. I nie jest to działanie spontaniczne jednego czy drugiego „:tęczowego” działacza, to konsekwentna realizacja konkretnego projektu, o czym pisze m.in. Michael Jones w swej książce „Libido dominandi. Seks jako narzędzie kontroli społecznej”.
Atkinson uważa jednak: „Dzieci mają być otwarte na wszystko” i pisze w swej chorej broszurce o możliwościach, jakie proponuje dzieciom medycyna, by „zmienić płeć”. Jest więc o terapii blokującej dojrzewanie, o dysforii płciowej, operacjach narządów płciowych itp.
Piszący o sprawie „The Daily Mail” przytacza fragment owego demoralizującego pisemka: „Nazywam się Kit i mam 12 lat. Mieszkam w domu z mamą i tatą oraz psem Pickle. Kiedy się urodziłem, lekarze powiedzieli mamie i tacie, że mają córeczkę, i tak przez kilka pierwszych lat mojego życia rodzice wychowywali mnie jak dziewczynkę. To się nazywa przypisane płci żeńskiej po urodzeniu. Nie byłem nigdy z tego powodu szczęśliwy”.
Wśród protestujących przeciw praktykom brytyjskiego ministerstwa oświaty jest przewodniczący partii torysów Lord Tebbit i publicystka Sarah Vine. Ich zdaniem, siedmiolatki są zbyt małe i za mało mają wiedzy, by zrozumieć o czym jest broszura. Podkreślają też, że wprowadzi ona zamęt w umysłach maluchów.
Pani Vine, napisała w artykule pt."Płeć naszych dzieci i śmierć zdrowemu rozsądkowi" zamieszczonemu w „The Sunday Mail” napisała m.in.: „próbując poprawić jakość życia znikomej mniejszości, zagraża się psychice normalnych dzieci. Nadszedł czas, aby położyć kres temu nonsensowi”.
Niemcy, Wielka Brytania, Dania, Szwecja, Francja, Holandia… w każdym z tych krajów, już działa jakiś element , większego projektu, którego szczegóły znajduj się w dokumencie przygotowanym dla Biura Regionalnego Światowej Organizacji Zdrowia w Europie, które tworzą 53 kraje obszaru od Atlantyku do Pacyfiku. Jego tytuł to: „Standardy edukacji seksualnej w Europie. Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem”.
Oto próbka tego, co w nich się znajduje: w przedziale wiekowym 0-4, dzieci winne mieć przekazane przez nauczyciela informacje na temat, czym jest: „Radość i przyjemność z dotykania własnego ciała, masturbacja w okresie wczesnego dzieciństwa. Odkrywanie własnego ciała i własnych narządów płciowych. Fakt, że fizyczna bliskość stanowi normalną część życia. Czułość i fizyczna bliskość, jako wyraz miłości i sympatii” – to oczywiście 1 maleńka rubryczka, wielkiej Matrycy Edukacji Seksualnej wspomnianego dokumentu, rozpisanej w kontekście wieku od 0 do 15 lat i więcej.
Niewiele brakowało aby polskie dzieci też w przedszkolu się "zapoznawało" ze zboczeniami i "przyjemnościami" wypływającego z seksu. Do czego to dochodzi???