Mój mąż jest astmatykiem, więc od początku byłam wyczulona na temat alergii u moich dzieci... Niestety nawet to, że byłam bardzo ostrożna nie uchroniło ich przed problemami z tym związanymi...
Przy pierwszej córeczce, która ma obecnie 4 latka mniej wiedziałam na temat alergii, niż obecnie przy synku, także teraz łatwiej mi wykluczyć pewne błędne decyzje i odpukać tfu tfu żeby nie zapeszyć Bartoszek, który ma roczek i 3 miesiące łagodniej wszystko znosi.
Nikolka jest uczulona niemal na wszystko, a zaczęło się oczywiście od skazy białkowej. Wysypywało ją nawet po marchewce, w co nie mogłam uwierzyć! Był pewien krytyczny moment, gdy była za mała na syropy, które teraz bierze np Claritine, a wysypana była niemal cały czas, na całym ciałku, a w szczególności na buziuni... to było okropne, mała nie mogła spać, była ciągle marudna, nie mieliśmy już pojęcia co robić, baliśmy się ciągle stosować maści ze sterydami, wtedy też przepisano nam Elidel- lek niesterydowy i to pomogło złagodzić objawy w postaci wysypki, ale problem pozostał. Jak sobie poradziłam?
Zaprowadziłam Zeszyt w którym skrupulatnie wszystko zapisywałam co podawałam Nikolce. Przy wprowadzaniu nowych produktów podawałam ich małe ilości przez kilka dni. Jeśli małą w tym czasie zsypało odstawiałam wprowadzony produkt, robiłam kilka dni przerwy i próbowałam raz jeszcze po jakimś czasie, by być pewną, że to właśnie ten produkt wywołał reakcję alergiczną, a nie np. alergeny wziewne, których sama zbadać nie mogłam.
Bardzo ważne przy włączaniu nowego produktu- uważałam by córeczka choćby nie próbowała innych nowych produktów lub produktów z grupy podejrzanej. No właśnie… Wszystkie wprowadzone produkty trafiały na moją Listę
Czyste- czyli te, które nie wywołały reakcji alergicznej.
Brudne- te, które nam w życiu nabrudziły :)
Oraz Podejrzane, czyli te, których wyniki nie były jednoznaczne, których nie byłam do końca pewna i do których miałam jeszcze wrócić po dłuższej przerwie.
Zeszyt bardzo nam pomógł, oczywiście do czasu, gdy już mogliśmy małej zrobić testy.
Także układanie diety moich alergików, jest ściśle tajne- i skrupulatnie prowadzę akta :).
Teraz dieta Nikolki staram się by nie była uboga, posiłki po prostu urozmaicam tym, co ją nie uczula, np jest uczulona na kakao, więc jeśli już słodycz to tylko biała czekolada. Robię wszystko, by pomimo tego, że wachlarz produktów jest ograniczony by córcia nie czuła się pokrzywdzona, a również mogła jak i jej rówieśnicy zdrowo i smacznie zjeść.
Bartoszek ma roczek i jesteśmy na etapie rozszerzania diety, oczywiście preparat mlekozastępczy, ale również jeszcze udaje nam się i karmię jeszcze piersią. My dopiero tworzymy swój zeszycik, ale jak przy Nikole dietę rozszerzamy powolutku i stopniowo, tylko jeden składnik w danym przedziale czasowym…
Mam szczerą nadzieję, że kiedyś to się unormuje i mam szczerą nadzieję, że maluchy nie będą się musiały tak całe swoje życie męczyć, bo strasznie mi ich szkoda, szczególnie teraz w tym sezonie letnim, gdy tyle smacznych owoców, których nie można skonsumować, tyle pachnącego siana po którym nie powinno się biegać…
Dużo zdrówka życzę Waszym i swoim maluchom :).
Ps. Zapomniałabym! BARDZO WAŻNE! Jeśli macie możliwość to poszukajcie wśród rodziny, znajomych, kolegów, koleżanek w pracy na pewno znajdzie się osoba, która mogłaby Wam podarować albo odsprzedać co jakiś czas swoje warzywa, żebyście byli pewni żródła ich pochodzenia- żeby wyniki Waszych prób były miarodajne, że dziecko naprawdę uczulone jest na dany owoc, a nie zareagowało reakcją alergiczną tylko dlatego, że owoc ten był pryskany...