Ja byłam wychowywana wedle zasady "dzieci i ryby głosu nie mają"... I wcale mi się ta zasada nie podobała i nie podoba dalej. Ja Szymuśka zupełnie inaczej wychowuję. Tylko nie jestem czasami pewna, czy robię dobrze Od początku staram się wychować syna w taki sposób, żeby zawsze miał swoje zdanie, potrafił je przedstawić i zawsze się z jego zdaniem liczę aczkolwiek nie zawsze się z nim zgadzam i jeśli nie ma racji, w mądry sposób mu to obrazuję i przedstawiam. Przez niektóre osoby jestem odbierana w ten sposób, że dziecko mną "rządzi" a ja idę na łatwiznę słuchając go i robiąc wszystko "pod niego". Szymuś często decyduje co ma być na obiad (skoro ma na coś ochotę i to mówi, to dlaczego mam mu tego nie zrobić), gdzie mamy iść na spacer, w co się chce bawić, ubrać, do jakiego sklepu mamy jechać itp... A skoro dla mnie nie ma różncy w co go ubiorę (ważne, żeby on się w tym dobrze czuł), czy co będę gotować, czy gdzie zrobię zakupy, to dlaczego miałabym go nie posłuchać...
Szymuś wybrał też imię dla braciszka i nie chce w ogóle słyszeć o innych "opcjach". Mnie się jego wybór średnio podoba, Mąż się już do imienia przekonał Czuję, że Szymusiowi łatwiej będzie braciszka zaakceptować i pokochać, kiedy damy mu decydujący głos w tak ważnej sprawie . Z drugiej jednak strony zapaliła mi się taka przysłowiowa "czerwona lampka"... No chyba też mam coś do powiedzenia w tej kwesti???