Do porodu zostały mi ok. 2 miesiące. Próbuję więc powoli przygotowywać Julkę na to, że będę musiała pójść do szpitala - w najlepszym wypadku na 2 dni. Niestety na razie efektem rozmów są łzy i stwierdzenie, że lekarz ma przyjechać do nas do domu...
Problemem jest nie tylko mój pobyt w szpitalu, ale nawet fakt, że tata musi mnie tam zawieźć. Julka twierdzi, że ona poczeka, ale w samochodzie...
Nam z kolei zależy na wspólnym porodzie i na ten czas Julią miałaby zaopiekować się babcia, z którą jeszcze niedawno bardzo chętnie zostawała i wręcz nie chciała wracać do domu z takich wizyt...
Nie wiem, co robić?