Kiedy pobraliśmy się mój mąż po prostu nie chciał mieć dziecka bo po prostu się bał że sobie nie poradzimy z maluszkiem. On nigdy nie zajmował się maluszkami i nie miał zielonego pojęcia jak to jest. Długo namawiałam go że sobie poradzimy, że on będzie mi tylko pomagał i samego go z dzieckiem przecież nie zostawię. Ja miałam już pojęcie o opiece nad dzieckiem. Kiedy dowiedział się że jestem w ciąży to po jakimś czasie zechciał być przy porodzie Ja jednak wolałam rodzić sama i tak się stało. Kiedy pojechałam po dzidzia (byłam tydzień w szpitalu) mój kochany zrobił porządek w całym domu, przyjechał nas odwiedzić, a potem po nas. Jak wróciłyśmy Rafał dbał o mnie, gotował obiady, robił zakupy, sprzątał, prał, zmywał itp a ja miałam czas TYLKO dla siebie i dla Agusi. Rafał dopiero jak urodziła się Agusia uczył się bycia ojcem. Zaczął czytać literaturę fachową. Nie zostawił mnie samą z tym wszystkim. On po prostu się bał ale chciał być. Wspierał mnie tak jak potrafi, ale generalnie wolał żebym ja zrobiła coś przy dziecku a on zajmie się domem. Agunia jest teraz taką córunią mamusi bo tatuś w pracy całymi dniami a ja jestem z nią na okrągło. Jednak jak trzeba zostać z Agusią to Rafał zostaje, a Agusia nieraz wręcz wysyła mnie samą na zakupy. Cieszę się że jest tak jak jest.