Wiadomo początki bywają trudne... Jak to było u Was lub jest? Czy więź z dzieckiem pojawiła się spontanicznie, czy musiałyście nad nią pracować? Co poradzicie kobietom, które mają z tym problem?
2 stycznia 2014 10:03 | ID: 1061154
U mnie więź wielka była jeszcze przed porodem. Ale znam dziewczyne co tej więzi nie ma...trudna sprawa bo mieć nie chce. Co robic? Nie wiem.
2 stycznia 2014 10:22 | ID: 1061167
Jak Hania była w brzuszku to martwiłam się czy jest zdrowa, czy się dobrze rozwija itd, głaskałam brzuch, mówiłam do niej, dobrze się odżywiałam ale chyba nie mogę nazwać tego miłością, olbrzymią więźią. Fajne uczucie ale bez euforii.
Gdy się urodziła to przez pewien czas mając ją w ramionach nie mogłam uwierzyć, że to jest moje dziecko, że już ze mna jest,
Jednak z dnia na dzień miłość i więź jest coraz mocniejsza, zakochałyśmy się w sobie z wzajemnością :)
2 stycznia 2014 10:31 | ID: 1061172
Tak właśnie- ta miłość i więź do dziecka powstawały u mnie właśnie z dnia na dzień. Na początku dziwiłam się, że ten mały stworek jest mój :) I że to faktycznie wyszło z mojego brzuszka + doszła cesarka- dziecko zobaczyłam po dwóch godzinach od porodu.
Teraz jestem bardziej doświadczona i wiem, co z czym się je. Nie mogę już doczekać się rozwiązania- jakie by nie było.
2 stycznia 2014 11:30 | ID: 1061220
U mnie to była chwila kiedy dziecko wylądowało na moim brzuchu zaraz po porodzie i jak niezdarnie usiłowało dostać się do mojej piersi..Albo zerknęło na mnie swoimi maleńkimi ślepkami..,,O to ty jesteś moja mamusia".
Jeśli nie ma więzi, chyba nic na siłę może trzeba trochę czasu aby się narodziła. Poród łatwy nie jest..
2 stycznia 2014 15:18 | ID: 1061330
moja więź z dzieckiem pojawiła się niemal natychmiast. Od momentu kiedy dowiedziałm się, że nosze dziecko to codziennie mówiłam do bobasa, głaskałm brzuch, wyobrażałam sobie jak wyglądasz i nie mogłam doczekać sie kiedy Go przytulę. W momencie kiedy po porodzie zobaczyłam synka to były najpiekniejsze chwile życia. Ta mała istotka była zalezna ode mnie, taka niewinna, słodka, malutka
2 stycznia 2014 15:50 | ID: 1061338
Nigdy nie bylam osoba ktora lgnela do dzieci, owszem kochalam dzieci u kogos, ale u siebie niekoniecznie. Przyszla taka chwila kiedy zapragnelismy z mezem miec dziecko, tak hmmm powiedzialabym z dnia na dzien, wyksztalcil sie we mnie taki instynkt, gdy tylko dowiedzialam sie ze jetem w ciazy, wiez z dzieckiem stawala sie mocniejsza z kazdym miesiacem. Nie dopuszczalam do siebie mysli, ze z dzieckiem moze byc cos nie tak, robilam oczywiscie wszystkie potrzebne badania, ale uwazalam, ze jakas szkola rodzenia, niepotrzebne zaglebianie sie na forach w mozliwe komplkacje itd. jest niepotrzebnym zaprzataniem sobie glowy. Od poczatku czulam, ze bede miala coreczke mimo, ze kazdy mowil ze bedzie to chlopak. Kiedy malenstwo przyszlo na swiat, bylam najszczesliwsza osoba na swiecie.
2 stycznia 2014 16:09 | ID: 1061345
Kocham swoje dzieci od pierwszych chwil zycia. Nie wiem, co zrobić, gdy tej więzi zabraknie... Wydaje mi się, że chyba takie dziecko nie jest szczęśliwe...
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.