Czy spotkały Was jakieś zabawne sytuacje?
29 kwietnia 2013 08:16 | ID: 954745
Ja miałam termin porodu na 13 marca. Mąż sobie wziął urlop od 7 marca, 6 marca w nocy wrócił z pracy. Mnie się zawsze marzyła sesja ciążowa u fotografa, więc bardzo wyczekiwałam na Męża, żeby się na nią umówić, bo nie chciałam iść na nią sama. Do 13 marca było jeszcze trochę czasu, więc byłam pewna, że wszystko się uda. No więc w poniedziałek 7 marca poszliśmy do fotografa, jaka była moja radość, jak się okazało, że na ową sesję możemy przyjść już nazajutrz, 8 marca o 17...
Tego dnia (7 marca) wieczorem Mąż stwierdził, że mi zrobi "sesję próbną" brzuszka. Nacykał mi przeróżnych fotek. Min. zdjęcie, które mam w galerii, z klockami scrabblle, ułożonymi na brzuchu w napis: "w marcu wychodzę"... Mąż się zajął obróbką zdjęć a ja wyszłam jeszcze z psem na spacer, chociaż czułam, że coś się zaczyna dziać... Miałam dziwne, dość regularne bóle w podbrzuszu. No ale przecież do 13 tego jeszcze tyle czasu było ;) Położyłam się taka cierpiąca na kanapie, a Mąż co chwilę wołał mnie do komputera, żebym zobaczyła efekt jego pracy. Początkowo z przymuszoną chęcią, żeby nie robić mu przykrości, jednak w końcu wybuchłam, że mam gdzieś jego zdjęcia, że chyba zaczynam rodzić hihi. Mąż oczywiście mi nie wierzył, bo dla niego wyznaczony przez lekarza termin porodu, to była świętość i w ogóle nie brał pod uwagę, że to może się wydarzyć wcześniej :)
Bóle się nasilały i nabrały częstotliwości i w końcu dziewczyny z Familki mnie przekonały, że to na pewno rozpoczynający się poród jest :) Do końca nie byłam przekonana, czy tak jest naprawdę, bo ja czekałam, że będzie jak na filmach - odejdą mi wody i trzeba będzie do szpitala jechać. Jednak wody nie odeszły mi wcale. Poród miałam długi, bolesny i ciężki. Szymusia tuliłam 8 marca o 17:40 dopiero. Sesję u fotografa trzeba było odwołać a Mąż do dziś się śmieje, że gdyby wiedział, to by ułożył inny napis na moim brzuchu - "zaraz wychodzę"
29 kwietnia 2013 09:06 | ID: 954771
U mnie było tak, ze trafiłam na wywołanie o 8 rano. Mój mąż dotarł na czas, ale biedny nie zjadł w domu śniadania. Na porodówce okazało sie ze jego koleżanka z podstawówki ma dyżur. Mnie zaczely sie skurcze i jemu też (tyle ze brzucha). Owa koleżanka poratowała go kubkiem zupy mlecznej. Smiał sie ze super opieka w tym szpitalu. Ja leże, muzyka gra a on popija zupke ;)
29 kwietnia 2013 10:49 | ID: 954833
Miałam termin na 23 września ale lekarz twierdził, że około 2 tygodni wcześniej urodzę bo dzidzia jest duża.W nocy z 8 na 9 września zaczęły mi się sączyć wody.Dosłownie tak delikatnie.Doleżałam spokojnie do rana 9 września.O świcie zawiadomiłam męża aby wracał z pracy (100 km) bo zaczyna się poród.Powiedział, że wróci jak kierownik pozwoli a w razie czego to mam wezwać pogotowie.Jednak wolałam czekać bo nic wielkiego się nie działo, bóli nie było a wody raz się sączyło raz nie.Ugotowałam obiad dla męża i zagotowałam gruszki w słoikach, bo miałam przygotowane dzień wcześniej.Mąż wrócił około 17, zjadł obiad i dopiero zawiózł mnie do szpitala.Na ktg okazało się, że mam nieregularne skurcze, których nie czułam.Po zbadaniu przez lekarza usłyszałam, że faktycznie wody mi odchodzą ale jest ich wystarczająco dużo aby poczekać do rana.Mąż wrócił do domu a ja w nocy cierpiałam okropne bóle ale czekałam do rana bo były nieregularne.O 8 rano podłączono mi kroplówkę aby przyśpieszyć rozwarcie bo tylko były ciągle bóle.Mąż spacerowałam ze mną po korytarzu.Po godzinie 10 czułam, że muszę już rodzić taki miałam odruch.Na co położna, że za wcześnie bo dopiero sprawdzała i zrobię sobie krzywdę mam jeszcze oddychać i czekać.Uparłam się, że nie wytrzymam bo czuję jak mały się pcha.Zrobiła badanie jeszcze raz i wielki alarm na całą porodówkę wzywając lekarza do porodu.Bardzo się zdziwili, że przy pierwszym dziecku tak szybko wszystko poszło.I tak 10 września o 10.40 miałam synka na brzuchu położonego.Położna dała mi radę abym przy kolejnym nie czekała w domu bo mogę nie zdąrzyć dojechać skoro tak szybko rodzę.
27 lipca 2017 23:36 | ID: 1390672
Po co Pani tu przyszla? No do porodu ...Ale z karty nie wynika zeby Pani dziś rodzila ....Ale mam skurcze i przyszlam( śmiech moj bo lekarz to afroamerykanin i tak mowi śmiesznie po polsku) Nic z tego nie bedzie( lekarz)
A za trzy godziny panie doktorze ja prę... bo umowilam się z corą na 10( porod na wesoło 21.50 bo wstyd było mi się drzec jak reszta sali)
Ech mam co wspominać
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.