Nauki przedmałżeńskie
- Zarejestrowany: 06.08.2009, 10:50
- Posty: 2310
Na wp.pl znalazłam artykuł na temat tego co uczą księza na naukach przedmałżeńskich ... uśmiałam się... oto najciekawsze wypowiedzi.
JayGo opowiada na forum o naukach prowadzonych przez emerytowanego księdza, który miał bardzo zdefiniowane poglądy na temat nieuczciwości w małżeństwie: "Mężczyznazdradził. To Twoja wina kobieto. Dopuściłaś do tego! Nie pomogłaś mu, kiedy potrzebował Twojej pomocy!!!!" W podobnym tonie wypowiada się katecheta, którego cytuje z kolei Marta: "To, że mąż pije lub bije żonę czy też ją zdradza to jest wina żony, bo jest złą żoną."
"Kobieta ma swoje miejsce w domu, obok męża. Nie powinna pracować i spotykać się z ludźmi, bo sprowadzą ją na złą drogę. Żadnego życia towarzyskiego. Mężczyzna nie potrafi gotować, sprzątać i opiekować się dziećmi. I broń Boże żeby się za to zabierał! " - czytamy na forum o tematyce ślubnej.
Na kursach można dowiedzieć się dużo ciekawszych rzeczy na temat przeklętej przez Kościół antykoncepcji. "Antykoncepcja jest perwersją " - wspomina słowa księdza JayGo. Nie tylko perwersją, ale również grzechem. Zwłaszcza niektóre metody zapobiegania ciąży. "Na kursie dowiedziałam się, że spirala kręci się i rozrywa plemniki, które próbują przedostać się do komórki jajowej..." - wspomina swoje zajęcia przedmałżeńskie Anonimka.
Izii przytacza na forum swoje "hity" z poradni: "Nie mamy prawa decydować o liczbie dzieci bo to Pan Bóg decyduje. Względy finansowe nie są powodem do ograniczania ilości potomstwa gdyż "jak Pan Bóg da to Pan Bóg wychowa", bo dolanie trochę więcej wody do garnka z zupą to nie jest problem.
Z drugiej jednak strony warto choć trochę nad tym panować, bo, jak przytacza słowa księdza inna forumowiczka: "Rodziny wielodzietne to patologia, która powstała z winy kobiety, bo kobieta nie potrafi zapanować nad swoją płodnością i nie wie, co to ,,świadome macierzyństwo"
"Starsza pania straszyła nas na naukach: Nie ma mowy o miłości francuskiej ani o stosunku przerywanym! To grzech! Grzech! Wszystko musi pozostać w kobiecie! I pamiętajcie, żeby mieć dużo dzieci! - zwierza się Agnieszka.
Cały atrykuł:
- Zarejestrowany: 22.02.2010, 10:02
- Posty: 3921
Ja bardzo miło wspominam nauki przedmałżenśkie.Mąż tez był zadowolony mimo iż jest innego wyznania.
Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych i cennych wskazówek,o których przypominamy sobie od czasu do czasu.Zresztą na temat mojego kościoła,księży już się wypowiadałam.Nie znam bardziej rzyczliwych,uprzejmych,potrafiących zrozumieć człowieka jako człowieka-grzesznika!!!
- Zarejestrowany: 10.12.2009, 22:12
- Posty: 1300
Artykuł (jeśli w ogóle można nazwać to artykułem) dość głupi.
To, że niektóre kursy sa prowadzone fatalnie - żadną nowością nie jest. Nie wiem, czemu ma służyć wyrywanie wypowiedzi z kontekstu - i porównywanie, który ksiądz był zabawniejszy.
Dla mnie często o wiele zabawniejsze są wypowiedzi przyszłych małżonków, którzy z Kościołem mają na bakier, a wypowiadają się wiele na temat małżeństwa w Kościele i samego Kościoła. Choćby traktowanie NPR-u jak "kalendarzyka". Poza tym - bardzo często młodzi słyszą to, co chcą usłyszeć, by potwierdzić w sobie to, że Kościół jest zacofany, że jest "be".
..."Nie znam bardziej rzyczliwych,uprzejmych,potrafiących zrozumieć człowieka jako człowieka-grzesznika!!!"...
bo aktualnie księża potrzebują w tych sprawach, również zrozumienia ICH samych...
...to co się widzi i słyszy to woła ...........
młodzi potrzebują zaświadczenia, a nie nauk - praktycznych spraw , to Oni mogą młodego księdza nauczyć...
Ja uczestniczyłam w 10-cio tygodniowym kursie przedmałżeńskim, który był prowadzony nie tylko przez księdza, ale i położną oraz psychologa.Uważam, że kurs był prowadzony profesjonalnie, z pożytkiem dla przyszłych małżonków. Każdemu przyszłemu małżeństwu życzę tak dobrze przeprowadzonych "zajęć".
Nie znam nikogo, kto miałyby przeżycia związane z kursem podobne do tych, które opisała Malwinka. Ale zdaję sobie sprawę, że ksiądz jest tylko człowiekiem, może mieć różne poglądy i słabości (bo któż ich nie ma), tak więc takie kursy mogą być prowadzone w odmienny sposób w różnych parafiach. Jeśli komuś nie podoba się, jak prowadzone są nauki przedmałżeńskie w danej parafii, może na nie uczęszczać do innej parafii.
- Zarejestrowany: 22.02.2010, 10:02
- Posty: 3921
..."Nie znam bardziej rzyczliwych,uprzejmych,potrafiących zrozumieć człowieka jako człowieka-grzesznika!!!"...
bo aktualnie księża potrzebują w tych sprawach, również zrozumienia ICH samych...
...to co się widzi i słyszy to woła ...........
młodzi potrzebują zaświadczenia, a nie nauk - praktycznych spraw , to Oni mogą młodego księdza nauczyć...
Zaświadczeń,a nie nauk???
Nam nauki bardzo pomogły,zbliżyły nas do siebie.
W czasie takich nauk można odkryć wiele niezananych nam jeszcze cech charakteru partnera!!!
Niektórzy naprawde decydują się na ślub tylko ze względu na rodziców bo w brzuszku rośnie maluszek...A później bumm i rozwód!!!
Zależy co uważa się za praktyczne???
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Teksty podane w artykule są beznadziejne i rzeczywiście,moim zdaniem, mogli istniec księża, którzy to mówili.
Co oznacza, ze byli niedokształceni w temacie.
Tak samo - mamy rózne artykuły o różnych innych wyznaniach i o tym, jakie głupoty tam się ludziom wciska. Ale nie w obrębie całego wyznania, tylko poszczególnych jej członków.
Podobnie mamy w przypadku artykułów o lekarzach - zdarzają się tacy, którzy klepią głupoty ( bo inaczej tego nie można nazwać) i tych swoimi słowami piętnujemy - słusznie.
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
.
młodzi potrzebują zaświadczenia, a nie nauk - praktycznych spraw , to Oni mogą młodego księdza nauczyć...
Moim zdaniem aby wydać odpowiednie zaświadczenie, trzeba mieć do tego podstawy.
.
młodzi potrzebują zaświadczenia, a nie nauk - praktycznych spraw , to Oni mogą młodego księdza nauczyć...
Moim zdaniem aby wydać odpowiednie zaświadczenie, trzeba mieć do tego podstawy.
...jakie podstawy - wystarczy uczestnictwo na "wykładach" i masz zaświadczenie...
kilka lat temu, w szkołach średnich były takie zajęcia i młodzież otrzymywała zaświadczenie od księdza, czy katechety, że ukończyła kurs przedmałżeński...
..tyle tylko, że ten papierek, w czasie gdy dochodziło do ślubu , już nie był ważny i młodzi od nowa rozpoczynali zajęcia z tego samego tematu...
nie rozumiem - czy otrzymanie zaświadczenia w szkole wiązało się z frekwencją na lekcjach, bo kto by na takie nauki chodził, jeśli ślubu nie bierze...
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
.
młodzi potrzebują zaświadczenia, a nie nauk - praktycznych spraw , to Oni mogą młodego księdza nauczyć...
Moim zdaniem aby wydać odpowiednie zaświadczenie, trzeba mieć do tego podstawy.
...jakie podstawy - wystarczy uczestnictwo na "wykładach" i masz zaświadczenie...
kilka lat temu, w szkołach średnich były takie zajęcia i młodzież otrzymywała zaświadczenie od księdza, czy katechety, że ukończyła kurs przedmałżeński...
..tyle tylko, że ten papierek, w czasie gdy dochodziło do ślubu , już nie był ważny i młodzi od nowa rozpoczynali zajęcia z tego samego tematu...
nie rozumiem - czy otrzymanie zaświadczenia w szkole wiązało się z frekwencją na lekcjach, bo kto by na takie nauki chodził, jeśli ślubu nie bierze...
No właśnie o to mi chodzi - że zaświadczenie nie dostejesz za nic tylko na jakieśj podstawie.
A co do reszty - teorią tylko mogę się popisać, bo nigdy nie brałam udziału w tych drugich naukach ( zaświadczenie ze szkoły średniej mam). Tyle, że wiem, że u nas prowadzi je pewna kobieta - żona z długim stażem i osoba z wykształceniem odpowiednim.
..."A co do reszty - teorią tylko mogę się popisać, bo nigdy nie brałam udziału w tych drugich naukach ( zaświadczenie ze szkoły średniej mam). Tyle, że wiem, że u nas prowadzi je pewna kobieta - żona z długim stażem i osoba z wykształceniem odpowiednim."...
...a ja nie o teorii piszę, tylko miałam przykład na swoim dziecku...
..."Nie znam bardziej rzyczliwych,uprzejmych,potrafiących zrozumieć człowieka jako człowieka-grzesznika!!!"...
bo aktualnie księża potrzebują w tych sprawach, również zrozumienia ICH samych...
...to co się widzi i słyszy to woła ...........
młodzi potrzebują zaświadczenia, a nie nauk - praktycznych spraw , to Oni mogą młodego księdza nauczyć...
Zaświadczeń,a nie nauk???
Nam nauki bardzo pomogły,zbliżyły nas do siebie.
W czasie takich nauk można odkryć wiele niezananych nam jeszcze cech charakteru partnera!!!
Niektórzy naprawde decydują się na ślub tylko ze względu na rodziców bo w brzuszku rośnie maluszek...A później bumm i rozwód!!!
Zależy co uważa się za praktyczne???
Jestem tego samego zdania co Madzia, myślę, że takie nauki są bardzo potrzebne i można dużo wartościowych "rzeczy" z takich nauk wynieść...
Ja wspominam mój kurs przedmałżeński całkiem dobrze. Ksiadz prowadził go z dużą dozą dystansu i humoru, a jednoczesnie nakreślał sprawy konkretnie. Nie spotkałam sie z tak głupimi wypowiedziami na przytoczone tematy. Ksiądz rzeczywiscie nie narzucał, tylko pouczał i choc w wielu kwestiach jego zachowanie mi nie odpowiada (nadal jest proboszczem w anszej parafii), to jednak nauki były naprawdę w porządku.
Cóż, zdarzaja sie księża, którzy są sami niedouczeni, wiec nie dziwie sie, że innym wciskaja takie teksty.
jeśli chodzi "prawy praktyczne" osobno uczy ich u nas pewna pani. Ksiadz sie w szczegóły nie zagłębia, nakresla jedynie kwestie związane z katolickim pojmowaniem małżeństwa.
- Zarejestrowany: 01.03.2010, 14:19
- Posty: 670
Ja już jestem po naukach przedmałżeńskich, po prostu z narzeczonym chcieliśmy to zrobić na spokojnie, a nie w wielkiej pogoni przed ślubem i choć jeszcze małżeństwem nie jesteśmy, to nauki przedmałżeńskie mamy już za sobą od 2 lat . Wczoraj przeczytałam artykuł o wzmiankach jakie mają być i aż ucieszyłam się, że jestem po naukach, po według mnie pół roku chodzić na nauki przedmałżeńskie to głupota już nie wspomnę o badaniach psychiatrycznych :
http://www.zaslubiny.pl/artykuly/nowe-zasady-zawierania-slubow-koscielnych
- Zarejestrowany: 03.11.2010, 19:55
- Posty: 4645
ja nie mialam nawet ksiadz nie wspominal :) zapracowany i czasu nie ma na takie rezczy :>
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Ja już jestem po naukach przedmałżeńskich, po prostu z narzeczonym chcieliśmy to zrobić na spokojnie, a nie w wielkiej pogoni przed ślubem i choć jeszcze małżeństwem nie jesteśmy, to nauki przedmałżeńskie mamy już za sobą od 2 lat . Wczoraj przeczytałam artykuł o wzmiankach jakie mają być i aż ucieszyłam się, że jestem po naukach, po według mnie pół roku chodzić na nauki przedmałżeńskie to głupota już nie wspomnę o badaniach psychiatrycznych :
http://www.zaslubiny.pl/artykuly/nowe-zasady-zawierania-slubow-koscielnych
To wydaje mi się zbyt dużym obciążeniem dla przyszłych małżonków.
Niby powody są dobre, ale tych "ale" jest jak dla mnie zbyt dużo.
My już niedługo wybierzemy się na nauki przedmałżeńskie na pewno, więc na pewno opiszę nasze wrażenia
My z mężem bylismy na 3-dniowych rekolekcjach dla narzeczonych. Prowadzone były przez 3 małżeństwa: jedne ze stażem 5 letnim, jedno 15 i jedno ponad 20. do tego był ksiądz, ale zajęcia prowadzili głównie małżonkowie, popierając wiele wykładów przykładami z własnego życia. dla nas był to wspaniały czas. poruszane były tematy własnych zalet, wad, stosunków przedmałżeńskich, antykoncepcji, npru, wychowywania dzieci, kontaktów z teśiami, jak sobie radzić gdy przychodzą konflikty, jak ze sobą rozmawiać. co jest dla nas osobno i obojga ważne, jaki stosunek mamy do wiary, ilości dzieci po slubie i inne. rekolekcje polegały głównie na pracy wsłasnej każdej pary i przeprowadzaniu rozmów. jeśli ktoś szczerze podszedł do tego to można było naprawdę wiele wynieść z tego czasu i upewić sięże człowiek którego wybrałam/em jest rzeczywiście tym moim jedynym. szczerze polecam, wiem ze są organizowane w całej Polsce więcej info na stronie www.spotkaniamalzenskie.pl
organizuja tez pozniej rekolekcje dla małżonkow :)
- Zarejestrowany: 20.02.2011, 19:09
- Posty: 13427
Przykra rzeczywistość jest taka, że ludzie chcą brać ślub w Kościele bo tak ładnie, taka tradycja itp. i wtedy problem jak trzeba iść na nauki.
A jeśli ktoś bierze Ślub Kościelny , bo faktycznie tego pragnie, to nie przeszkadza mu te przygotowanie.
Przykra rzeczywistość jest taka, że ludzie chcą brać ślub w Kościele bo tak ładnie, taka tradycja itp. i wtedy problem jak trzeba iść na nauki.
A jeśli ktoś bierze Ślub Kościelny , bo faktycznie tego pragnie, to nie przeszkadza mu te przygotowanie.
dokładnie tak !
- Zarejestrowany: 25.02.2011, 09:09
- Posty: 360
Przykra rzeczywistość jest taka, że ludzie chcą brać ślub w Kościele bo tak ładnie, taka tradycja itp. i wtedy problem jak trzeba iść na nauki.
A jeśli ktoś bierze Ślub Kościelny , bo faktycznie tego pragnie, to nie przeszkadza mu te przygotowanie.
dokładnie tak !
Zgadzam się z koleżankami. Najważniejsze jest dopowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego chcę wziąć ślub kościelny? Dla czyichś oczu? Dla mamy? babci? Czy dlatego, że takie są moje głębokie przekonania i wynika to z mojej wiary. Jesli powodem jest opinia ogółu lub jakiś zewnętrzny przymus to się to mija z celem. Bo sama ceremonia to nie wszystko. W czasie tego skramentu padają bardzo ważne pytania. Ot choćby o katolickie wychowywanie potomstwa. A jak można wychowac po katolicku dziecko skoro samemu ma się letni stosunek do religii? Jak ostatni raz w kościele przed ślubem było się np. na własnym bierzmowaniu? Taki ślub dla mnie to parodia i kpina! Kpina z Pana Boga.