Zwyczajne życieKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 90286 |
Nadesłane przez: oaza dnia 16-03-2011 21:38
Nie rozumiem ich czasami. Ojciec mnie wkurza swoimi pijackimi wybrykami, a mama...tym, że nie potrafi wziąć sprawy w swoje ręce. Jest taka pasywna.
Dziś jest 10 dzień kiedy ojciec pije, przepija pieniądze. Pijany poszedł tez do pracy i wreszcie ktoś zawiadomił pracodawcę. Został wczoraj wezwany na rozmowę. Był niedopity i zgrywał chojraka. Poszedł w tym stanie na rozmowę. Podobno powiedzieli, że będą go obserwować. No cóż. Przecież skrzywdzili ojca, więc w drodze powrotnej dopił i do domu przyprowadzili go sąsiedzi, bo się wywrócił i nie był w stanie się podnieść. Po takim pijaństwie organizm w kilka godzin się nie zregeneruje, wiec do pracy rano poszedł na kacu albo jedszcze nawet nie wytrzeźwiał. Miał na 7:00, a o 8:00 był z powrotem w domu, oczywiscie pijany, że go wyrzucili.
Mama zadzwoniła z płaczem do mnie. Co miałam jej powiedzieć? To nie pierwszy taki wybryk ojca. Wysłuchałam więc tylko. Po kilku godzinach zadzwoniłam. Okazało się, że zadzwonili od ojca z pracy, żeby przyszedł jeszcze raz na rozmowę. Telefon odebrała mama i powiedziała co i jak. Chcą jeszcze dac mu szansę. ma iść jutro do dyrekcji.
Wtedy ja mówię, żeby mama tez poszukała pracy. Powoli zaczyna sie sezonowa rekrutacja. Hoteli, ośrodków i pensjonatów u nas w bród. Może poszukać pracy jako pokojowa na przykład. W odpowiedzi usłyszałam "Żeby miał więcej do przepicia?" Rozwaliła mnie tm tekstem. Wytłumaczyłam jej, że wystarczy, że będzie miała osobne konto i ojciec nie będzie miał do niego dostępu. Mówię, że mam kilka osób znajomych po ośrodkach i mogę popytać. Usłyszałam, że na razie nie, że zobaczymy. Przyznam, że wkurzyłam się taką jej postawą.
M. jednak nie był zdziwiony. Moja mama uważa, że mając 57 lat już na pewno pracy nie znajdzie. Ja jednak uważam, że na pewno jej nie znajdzie, jak nie bedzie szukać. Tylko jak ją do tego przekonać?
Mama woli biadolić i robić z siebie udręczoną kobietę niż zacząć działać aby to zmienić. Szkoda słów.
Nadesłane przez: oaza dnia 15-03-2011 15:14
...z choróbska oczywiście. Jeszcze zatkany nos i kaszel, ale już jest znacznie lepiej. Zaczynam tez inaczej funkcjonować. Jeszcze jestem słaba i szybko sie męczę, ale to już, mam nadzieję, ostatki.
Kupilismy Matusiowi nakładkę na sedes, oczywiscie ze stopniem. Posadziłam go wczoraj po drzemce. Siedział, z lekka oszołomiony tym co się dzieje. Siedział i siedział, po czym miał dość i zszedł. No cóż, trudno było mi sprawdzić efekty tego posiedzenia, więc nie wiem jakie były. Jako, że to pierwszy eksperyment, to pieluchę oczywiście nadal nałożyc trzeba. Poszłąm po ową pieluchę, a Mati w tym czasie zesikał sie na podłogę.
Wieczorkiem zauważylismy, że poszukuje ustronnego miejsca (konkretnie za drzwiami), w związku z tym zawołaliśmy go, że może na nocniczek usiądzie, albo hop po schodku jak mama i tata. a Mati patrzy na nas ze łzami w oczach i powtarza "nie". Zostawilismy go w spokoju.
Kurcze, martwię sie tym, że w ogóle nie chce siadać ani na nocnik ani na toaletę. Ba, że w ogóle nie sygnalizuje potrzeb fizjologicznych. Wydaje mi się, że czas by już był.
Nadesłane przez: oaza dnia 11-03-2011 21:53
Mam nadzieję, że choróbsko powoli dogorywa. Wiadomo, kaszel i katar jeszcze troche mnie pomęczą, ale jakby tylko to sie ostało to da się żyć. Byle się nie zdarzyła powtórka dnia wczorajszego. Całe szczęście, że mama wczoraj małym się zajeła, bo ja nie byłam w stanie.
M. jutro jedzie do Gdańska (wyjeżdża o 5:00), ale podobno w okolicach obiadu ma wrócić. Zwolnił mnie jednak z robienia obiadu, więc tylko otworzę zawekowany kapuśniak i znowu dzień obiadowo lajcikowy będzie.
Przyszła dziś sofa dla małego. Cała w formule. Przyznam szczerze, ze troszke inaczej sobie ją wyobrażałam. Zaskoczyła mnie długość jej boków, bo mają po 110 cm. Małemu sie podoba. Zobaczymy tylko jak bedzie z samodzielnym spaniem. Nauka spania przełożona do czasu aż lepiej sie poczuję. Mam nadzieję, że najpóźniej w poniedziałek to nastąpi.
M. z trasy przywiózł tez naklejkę (całkiem dużą) uśmiechniętej wyścigówki. na pewno z jakiejs bajki, tylko teraz nie kojarzę z jakiej. Mati zachwycony, bo wyścigówka sie do niego ze ściany śmieje.
Na koniec dnia tatus sprawił mu jeszcze jedną niespodziankę. Kupił mu dużą koparkę. No cóż, jak usłyszałam cenę, to mnie lekko włos na głowie stanął, ale mina i radość dziecka bezcenna.Nie dość, że traktor dostał to jeszcze ma ów traktor "ijoijo". Mati jest w takim wieku, że potrzebuje towarzystwa do zabawy, więc chłopcy się bawili, a ja poszłam spać. W końcu chora jestem i lekarz kazał mi leżeć i wygrzewać się.
Teraz jest odwrotnie. Oni śpią, a ja ...w necie buszuję :)