Moje-MacierzyństwoKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 82, liczba wizyt: 223993 |
Nadesłane przez: exarol 08-03-2017 08:44
Ślub brałam w Dzień Kobiet, dokładnie 3 lata temu, jak nie trudno się domyślić ( patrząc na wiek Mani) , owy ślub brałam w ciąży. Dzisiaj będzie trochę o święcie wszystkich pań, trochę o moim ślubie i trochę o tym, dlaczego według mnie warto wziąć ślub w ciąży, a nie czekać na rozwiązanie i dopiero „po wszystkim” legalizować związek.
Zacznę od tego, że z mężem mamy jedynie ślub cywilny, zapisanie się na ślub zajęło nam trochę czasu i ostatecznie udało się nam wszystko pozałatwiać dopiero w trzecim podejściu do Urzędu, bo nie wiedzieliśmy jakie dokumenty będą potrzebne, bo jak już mieliśmy dokumenty to okazało się, że mój akt urodzenia jest nieważny ( mama wysłała mi ten „stary” , oryginalny, który dostała po moim urodzeniu i UWAGA! z takim aktem urodzenia nie zapiszesz się na ślub, ponieważ był on wydawany bezpłatnie, a akt do ślubu musi być opłacony, bzdura kompletna, ale tak jest). Za trzecim razem mieliśmy już wszystko i się udało. Ślub planowaliśmy na marzec, w sumie nie wiem dlaczego, ale uparłam się na ten miesiąc i się go trzymałam. Gdy dowiedziałam się, że akurat tego roku 8 marca wypada w sobotę, bez wahania zdecydowałam się na tę datę. Dużo się później nasłuchałam jaka to jestem głupia, że tracę okazję na dodatkowy prezent i dodatkową okazję do świętowania, a według mnie, zagwarantowałam sobie, że mąż zawsze będzie pamiętał o rocznicy, bo o tym Dniu Kobiet trąbią w mediach i jest szansa, że G. zakoduje sobie, że tego dnia świętujemy coś jeszcze.
Druga kwestia jest taka, że ślub brałam w ciąży. O ciążę staraliśmy się dość długo, w dniu w którym rejestrowaliśmy się aby się pobrać nie wiedziałam, że już jestem „podwójna”. Po wyjściu z USC, mój jeszcze nie mąż powiedział, abyśmy zaszli do apteki po test ciążowy, bo ostatnio jestem taka marudna, że ciężko ze mną wytrzymać i może w końcu się udało. Zaszliśmy, kupiliśmy test, wróciliśmy na wieś, test wykonaliśmy i o dziwo, okazał się pozytywny! Do dzisiaj śmiejemy się, że udało nam się zajść w tę ciążę, ponieważ w końcu zdecydowaliśmy się żyć jak ludzie na nie na kocią łapę Obie rodziny, moja i męża zostały zatem hurtem poinformowane o dacie ślubu, oraz oczekiwaniu na potomka. Jako, że G. jest jedynakiem, a ja pochodzę z rodziny gdzie nikt o ślubach i dzieciach jeszcze nie myślał obie wiadomości zostały przyjęte bardzo ciepło, natomiast zaczęły się pytania i namawiania, abym najpierw urodziła, a później pobrała. Zdecydowanie nie przyjmowałam tego do wiadomości! A dlaczego, a no dlatego, że:
Po pierwsze. Urodzenie dziecka będąc mężatką jest wygodniejsze, po narodzinach malucha, nie musisz latać z dzieckiem przy cycku po urzędach aby dopełnić formalności tylko wyganiasz męża a on załatwia wszystko za Ciebie ( jeśli rodzisz jako panienka musisz sama stawić się i podać w urzędzie dane ojca dziecka, niestety nikt takiemu nieżonatemu tatusiowi nie chce wierzyć na słowo )
Po drugie. Nie wyobrażam sobie załatwiania ślubu mając w domu niemowlaczka. Zorganizowanie nawet małego przyjęcia zajmuje czas, trzeba znaleźć restaurację, zamówić tort, ciasta, ugadać się z fotografem, kupić sukienkę, zamówić obrączki. No nawet, jeśli nie robisz weseliska na 200 osób, to trochę pozałatwiać trzeba. I ja się pytam jak to zrobić z dzieckiem? Męczyć maleństwo i ciągać wszędzie ze sobą? Wozić je wieczorami po mieście? Dlaczego wieczorami? no dlatego, że Ty co prawda jesteś w domku z maluszkiem, ale Twój przyszły maż pracuje i jeśli chcecie wszystko powybierać razem, to niestety musisz dopasować się do jego godzin pracy. Można też poczekać, aż dziecko podrośnie. Ale ile czekać? Aż będzie miało pół roku i podczas uroczystości będzie płakało, bo nie chce być na rączkach babci, tylko mamy. Aż będzie miało rok? i będzie latało po USC/kościele rozpraszając wszystkich w koło, a na kolacji weselnej, będziesz się obwiniała, że zamiast jechać do domu położyć dziecko spać, siedzisz z gośćmi. Aż będzie miało 2 lata? Uważaj, może się okazać, że jesteś w kolejnej ciąży. Dlatego według mnie lepiej te wszystkie formalności ślubne załatwić kiedy jeszcze jesteś Panią swojego czasu ( nawet tylko teoretycznie).
No i stało się, rano z okazji Dnia kobiet dostałam od męża tulipany, a później zaczęły się gorączkowe przygotowania do ślubu. Piąty miesiąc ciąży, poranne mdłości, które trwały całe dnie, mieszkanie na wsi, fryzjer w mieście, wszystko na ostatnią chwilę, ale udało się i zdążyliśmy na tę 17. Klamka zapadła. Zostałam mężatką!
Od trzech lat, rocznicę ślubu obchodzimy z mężem w dniu kobiet i nic na tym nie tracę! Mąż daje mi kwiaty zabiera na kolacje, tylko, że nie robi tego tylko dlatego, że mamy w zwyczaju świętować postkomunistyczne święto ( żeby nie było nie mam nić do samego Dnia Kobiet! ), a robi to też po to żeby uczcić nasz wyjątkowy dzień Dzisiaj z perspektywy czasu cieszę się, że uparłam się na tę datę i ślub w ciąży. Wszystko poukładało mi się tak jak tego chciałam, a dodatkowo mój mąż zawsze pamięta o rocznicy. A Dzień Kobiet? jest i zawsze pozostanie w naszym domu celebrowany, choćby dlatego, że nie jestem jedyną kobietką w tej naszej rodzinie