Moje-MacierzyństwoKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 82, liczba wizyt: 224046 |
Nadesłane przez: exarol 10-08-2015 23:54
Wczasy z dzieckiem. Łatwo nie jest, ale to wie każda mama, mimo tego, że cały urlop kręcił się w około Manii to za nic w wiecie nie zdecydowałabym się na zostawienie małej z babcią i urlop tylko z G. a to dlatego, że uważam, urlop nie tylko za czas odpoczynku ( jakiego odpoczynku, ja się pytam???), jest to równocześnie idealna okazja na zacieśnianie rodzinnych więzi. Jak wiadomo więź mama-dziecko szczególnie w tym pierwszym roku życia malucha jest bardzo silna i zazwyczaj znacznie przewyższą tę, która łączy dziecko z tatom. I właśnie z tego powodu chciałam aby G. spędził trochę czasu z Majuchą, chciałam również, aby zobaczył jak absorbujące jest nasze dziecko, ponieważ często nie jestem w stanie mu przetłumaczyć, że nie rozwiesiłam prania do końca dlatego, że MŁODA MI NIE DAŁA, a nie dlatego, że mi się nie chciało. Nie wiem jak Wasi Tatusiowie, ale mój czasami twierdzi, że nie wykonuję pewnych czynności z lenistwa, a dziecko jest moją wymówką. Jestem przekonana, że teraz już tak nie będzie!
Ale wracając do urlopu, tak jak piałam wcześniej sam zamek mimo wszystko był fantastyczny i fascynujący. Niedaleka miejscowość z wodą, raczej sympatyczna, brakowało mi jedynie trochę lepiej rozwiniętej infrastruktury turystycznej. No bo żeby nad wodą, gdzie przyjeżdżają rodziny z dziećmi nie było straganu z zabawkami plażowymi jest dla mnie nie do wyobrażenia. Serio, gdyby to było bliżej sama bym chyba taki stragan rozstawiła, bo w sezonie to przecież złoty interes i biznes życia! Ale nie ważne, zabrałam ze sobą wiaderka, łopatki i grabki a nawet kółko do pływania więc jakoś to przeżyłam mimo to prawdą jest, że na wakacjach jesteśmy zazwyczaj bardziej hojni dla swoich pociech, więc jestem przekonana, że gdyby ktoś taki stragan prowadził bywalibyśmy tam często ( szczególnie, że jestem uzależniona od kupowania młodej zabawek ).
Jedzenie. Jeść trzeba, ale co zrobić kiedy praktycznie nie ma gdzie? W naszym zamku można było co prawda wykupić posiłki, ale my strasznie nie lubimy uzależniać swoich planów od pór karmienia, więc zjedliśmy tam jedynie obiad pierwszego dnia-absolutna rewelacja! Na pierwsze zupa z mięty, na drugie kurczak w ziołach, a do tego wszystkiego sok z cytryn i natki pietruszki, no po prostu eksplozja smaków! Ale jakbyśmy nie kombinowali, nie po drodze nam było na obiady zamkowe, więc stołowaliśmy się gdzie się dało. Bardzo pozytywnie byłam zaskoczona tym, że w każdym miejscu, w którym poprosiłam o kubek wrzątku aby podgrzać małej obiadek, taki kubek dostawałam ( uważam, że Mania jest jeszcze zbyt młoda na jedzenie w restauracjach). Jedzenie na miejscu uważam za znośne z wyjątkiem jednej restauracji w centrum miasta gdzie ceny były astronomiczne, a obiady niestety nie powalały.
Plaże i woda. W tym temacie nie można było wybrzydzać. Zalew proponuje dwie miejskie plaże strzeżone, plus jedną przy ośrodku wczasowym. Wszystkie zaopatrzone w kącik gastronomiczny, w którym można było kupić co do picia czy loda, toalety i co bardzo ważne ratowników! My akurat wybieraliśmy zakątki poza zasięgiem czujnego oka WOPR, ale to tylko dlatego, że do wody wchodziliśmy z młodą co najwyżej po kolana, a zależało nam na spokoju ( tym bardziej, że był z nami Demon). Tak czy inaczej każdy może znaleźć tam sobie idealny zakątek. Jedyny minus to nie opróżniane kosze na śmieci, co prawda nic się z nich nie wysypywało i smrodu nie było, ale ich zawartość przyciągała osy których było tam po prostu milion. Mimo to fajnie że były i że nie musieliśmy biwakować pośród puszek po piwie i papierków po wszystkim.
Atrakcje turystyczne. Brak niby kiedy szukaliśmy lokalnych atrakcji internet coś tam pokazywał, ale były to kościoły, krzyże i inne tego typu miejsca, więc dla nas zdecydowanie nie były to miejsca godne odwiedzenia.
Wrażenie ogólne. Pozytywne ale chociaż zabrzmi to jakbyśmy byli szaleni to skróciliśmy urlop o jeden dzień, ponieważ nie mogliśmy już znieść tej monotonii. Pobudka o 6, wyjazd na plażę, zabawa nad wodą 8-13, obiad, powrót do zamku, kąpiel, drzemka, wyjazd do miasteczka na lody, lub inne gofry, powrót do zamku, kąpiel Majuchy, horror na dobranoc ( koniecznie taki o duchach, w końcu mieszkaliśmy w prawdziwym zamku! ) i spać. I tak codziennie. Może są wśród Was takie osoby, którym to odpowiada, my niestety do nich nie należymy, brakowało nam rozrywek ( jakichkolwiek), atrakcji ( nie sakralnych) i chyba mimo wszystko towarzystwa ( wraz z G. jesteśmy raczej zwierzętami stadnymi). Tak czy inaczej z urlopu jesteśmy bardzo zadowoleni ( szczególne G. który przed urlopem pracował po 12-14 godzin aby w ogóle ten urlop dostać) i planujemy odwiedzić Stary Zamek w Ligocie w przyszłości, ale to już ze znajomymi
A teraz mała fotorelacja z wyjazdu