Matka jest tylko jednaKategorie: Książki i literatura, Żyj chwilą, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 51, liczba wizyt: 157267 |
Nadesłane przez: sedna85 01-02-2013 23:01
Dziś mija dokładnie rok od czasu, kiedy Kosma ujrzał światło dzienne. A raczej światło lampki na sali porodowej. Historię jego przyjścia na świat na świat można streścić w jednym zdaniu: przyjście to było opóźnione, a cały poród odbył się trochę za wcześnie. Moją główną myślą podczas skurczów była ta jedna - dzieciaku, mieli cię wywoływać o szóstej rano!
I tak. Po przenoszonej 10 dni ciąży uprzejmy lekarz zawyrokował o konieczności wywołania porodu. Zaadoptowali mnie na oddziale patologii ciąży i kazali czekać.Więc czekałam. Czas leciał mi szybko - przez godzinę leżałam sobie na KTG, bo dzieciak nie chciał się ruszać, a potem miałam godzinę przerwy, podczas której dzieciak wywracał mi flaki, a potem znów KTG, które trwało kolejną godzinę, bo Kosmyk sobie spał spokojnie zmęczony wcześniejszym wywracaniem flaków.
Jeśli ktoś z was szuka wrażeń - polecam KTG! Niekoniecznie jako ta osoba, która jest badana. Podejrzewam, że widok wielkiej baby przypiętej do pasów, baby, która ma brzuch wielkości piłki, nad którą to babą pochyla się cały personel i z niedowierzaniem kręci głową, a z nieufnością stwierdza: to dziecko się nie rusza, nie rusza się no, pani coś kręci, że się ruszało - ten widok musi być ciekawy!
Pani pielęgniarka nawet raz po raz potrząsała brutalnie mym brzuchem nieszczęsnym, w celu obudzenia tego dzieciaka wrednego, co nie chciał kończynami w towarzystwie machać.
Na tej patologii mieli mnie dość chyba, bo około 10 wieczorem, po moich dwóch histerycznych płaczach, że nie będę jak kołek już więcej nawet pół godziny leżeć [spróbujcie tak sobie poleżeć, chociaż z pięć minut z wielkim, dziesięciokilogramowym kołkiem na brzuchu!], odesłali mnie na blok porodowy, żebym tam dupę wszystkim zawracała swym dzieckiem, co wyjść nie chce.
O szóstej rano mieli mi tam dać tajemny środek, co podobno wszystkie dzieci w brzuchu przed nim uciekają na świat. Moje wystraszyło się tak bardzo, że pierwsze skurcze dopadły mnie już o pierwszej.
Zaczęło się niewinnie. Od siku. Średnio co pięć piosenek, co je radio puszczało. Potem było grubiej i do tego co trzy piosenki. A kiedy już co piosenkę nie mogłam wyrobić bez kibla, zainteresowała się mną pani pielęgniarka i aż jej okulary spadły między nogi me. Bo osiem centymetrów i za późno na znieczulenie, za późno, za szybko, niech pani po męża dzwoni!
- Damian, zaczęło się.
- Co się zaczęło.
- Muminki, kurwa! Masz przyjeżdżać!
Dobrze, że przyjechał po tym, jak już sobie porządnie rzygnęłam, a wody, w których Kosmyk ponad 9 miesięcy pływał sobie rozkosznie, rozlały się po całej sali, tak że chłop mój pierwsze co z robił, to zaraz po wejściu na salę, pośliznął się i wpadł w to wszystko. Ku mej wielkiej satysfakcji oczywiście.
Czy bolało? Po roku nie pamiętam. Pamiętam tylko tyle, że musiałam wypchać z siebie prawie cztery kilo człowieka i że się zmachałam przy tym strasznie, ale po wszystkim poczułam ulgę.
Pierwsze wrażenie? No ładne, ładne, pomyślałam, a potem naszła mnie ulga, że płacze, bo jak całą ciążę się nad tym nie zastanawiałam, to wtedy mnie naszły obrazy, co by było, jakby nie płakał.
A w momencie, gdy Kosmyk już wylazł, w radiu leciał Bajm, czego Damian do tej pory nie może sobie darować. No i nie wspominajcie mu nigdy o łożysku.