kobieta na swoimKategorie: Praca i kariera, Rozwój, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 127183 |
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 28-11-2012 00:41
Nie wiem, jak zareagować, w klasie mojego dziecka, zaczęło się od pewnego czasu ocenianie sposobu ubierania koleżanek i kolegów. Wiedziałam, że w równoległych klasach już w zeszłym roku był kłopot, niektóre mamy żaliły mi się, że dzieci są dzielone na fajnie ubrane i "wieśniacko". Z tymi, co wyglądają gorzej, nie siada się przy stoliku i najlepiej nie gadać! No nie mogę! A dzisiaj córka mi mówi poruszona, że dzieci się śmieją z jednej dziewczynki, bo śmiesznie się ubiera, mało modnie. Nie tylko z niej, są inni, w trudnej sytuacji, widać po ubraniach dzieci. Skąd to się bierze, nie rozumiem. To znaczy rozumiem, ale i tak jest to trudne do pojęcia. Dlaczego rodzice uczą dzieci, że są lepsze, bo mają droższe ubrania lub najnowocześniejszy sprzęt w domu? Zamiast przyłożyć się do tego, żeby uczyć zrozumienia, sami dolewają oliwy do ognia. Wiem, co mówię, spotykam się i rozmawiam w różnych sytuacjach. Z dorosłymi też się porównują i ciągle oceniają. A tu przyjechała dziewczynka do nowej klasy w tym roku z innego miasta, na pewno jej ciężko, bo zmieniła szkołę i kolegów, to w nowej ma takie przyjęcie! Całe szczęście, że moja Anka ma w nosie ciuchy, póki co. I cieszę się, że wychowałam ją w ten sposób, że nie dzieli ludzi na lepiej i gorzej ubranych. Chyba pogadam delikatnie z wychowawczynią.
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 25-11-2012 18:30
Dzisiaj będę chwaliła męża swego. Ale po cichu, na blogu (żeby nie widział.) Jestem raczej powściągliwa w docenianiu, nie umiem za bardzo tego robić. Szybciej wytknę braki niż pochwalę, taka natura, po tatusiu. Wymagam od siebie dużo, od innych niestety też. Ale od dłuższego czasu podziwiam moją połówkę (i nie chodzi mi wcale o napój wyskokowy). Teraz, kiedy mam ograniczony kontakt z kuchnią, ON nią zarządza. Jest kucharzem i zaopatrzeniowcem. Gotuje przepyszne zupy (ma trzy w repertuarze), serwuje drugie dania, dba o to, by w lodówce było coś poza światłem. Jeździ do pracy w teren, sprząta ze mną chatkę, chodzi z pieskiem na spacery. I chociaż ma okropnie krótką pamięć (pozostawia swoje rzeczy w dziwnych miejscach i zapomina o tym), bardzo mi pomaga, odkąd zajmuję się Strefą Rozwoju. Widzę jak się uwija i myślę sobie, że mam ogromne szczęście, że spotkałam Go na swej drodze. Że sobie mnie dzielnie "wychodził" i przekonał mnie, że będziemy szczęśliwi. Kiedyś, kiedy będę duża i nauczę się mówić wprost o swoich uczuciach, powiem Mu, że bardzo doceniam jego pomoc i wkład pracy w nasze obecne życie.
Na razie musi się zadowolić uśmiechem i szybkim "dziękuję".
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 20-11-2012 23:47
Jestem cała połamana! Nie z powodu choroby, tylko z przypadkowej obecności na treningu Zumby. Postanowiłam przekonać się na własnej skórze, na czym polegają te zajęcia. Ponieważ kobietki ćwiczą u nas w Strefie, dziasiaj wskoczyłam w luźne spodenki i hajda! O ja! Fajnie, nawet bardzo. Trochę nie nadążałam z krokami, ale ruszałam się intensywnie przez godzinę! Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak fikałam w swoim życiu. Tak więc teraz jestem nieco zbolała, a jutro na bank będą zakwasy.I dobrze mi tak, powinnam regularnie uprawiać jakiś sport. Niestety albo nie mam czasu, albo mam lenia. Częściej to pierwsze.
Dziecię moje zagilane. Przyniosło coś ze szkoły. Podobno jakieś wirusy szaleją. Zaczęło się. W zeszłym roku o tej porze prawie cała klasa przechodziła zapalenie oskrzeli lub płuc. Moja dziewczyna też się załapała, na szczęście mam dobrego lekarza i obyło się bez antybiotyku. Zobaczymy co teraz, czy tylko przeziębienie, czy może coś grubszego z tego wyniknie. Oby nie! Mąż na placówce poza domem. Nie lubię, jak nie ma go w domu.Na szczęście tylko na dwa dni, jakoś przeżyję.