On,Ona i dzieciakiKategorie: Żyj chwilą, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 108, liczba wizyt: 254481 |
Nadesłane przez: malenstwo_1986 26-01-2012 23:58
Dzis bylo I szczepienie Nikoli w przychodni. To nic ze mielismy byc na 10, to nic ze wstalismy pozno. Dotarlismy do przychodni na 11, po drodze zlosliwosc przedmiotow martwych. Brak paliwa w aucie. Niestety smaochody nie chca jezdzic na powietrze:(. A benzyna i gaz ida w gore, oj boli:(.
No wiec po zatankownaiu dojechalismy do przychodni. Szczescie polega na tym,ze w naszej przyhcodni nie ma kilometrowych kolejek do pediatry. Przychodzi sie wyciaga karte i idzie sie dolekarza. Nie ma tez masy "geriatrycznej", ktora kicha,prycha,kaszle i rozsiewa multum zarazkow. Przed nami byl tata z synkiem-mieli takze szczepienie.
Wyciagnelam grzecznie karte i czekalam na sowja kolej z Nikola. Wizyta pacjenta przed nami trwala dluzsza chwilke. Gdy otworzyly sie drzwi to wiedzialam,ze latwo nie bedzie. Z dwoma kartami,ksiazeczka i Nikola pod pacha ruszylam w strone zoltego swiatla. Weszlysmy do gabinetu. Dziecko zmierzono urosla 3 cm i przytyla kilogram. Mierzy obecnie 60 cm i wazy w okolicy 5 kg. Pani dokotr osluchala. Decyzja: "szczepimy".
No i tu nastapila moje nastawienie psychiczne na to co dzialo sie po szczepieniu. Otoz wybralismy opcje bezplatnej szczepionki. Nie wiem czy to byl blad czy nie ale na pewno jest to stres dla dziecka. Z drugiej strony kiedys dzieci szczepili takimi szczepionkami i dzieci jakos przezyly.
Wklucia byly 3: jedno w lewe ramie-pierwsza faza placzu, drugie- w lewe udo-druga faza placzu i przerazliwy krzyk,trzecie w prawe udo-faza placzu,krzyku,lez jak gorchy i zapowietrzenie sie z nerw. Zamarlam w pewnym momenciem ale krzyknelam i zaczelam trzachac Nikola tak,ze zlapala chaust powietrza i znow zaczela oddychac. Z tego strasznego placzu, naklucia nie chcialy sie zagoic i leciala krew. Oj to bylo straszne przezycie.
Po wyjsciu z gabinetu tata byl przerazony i zal mu bylo dziecka. Uspokoilam ja, zasnelam niespokojnym snem. Bo co chwila sie wybudzala z przerazliwym krzykiem i lzami. Moja biedna kruszynka. Znow ja tulilam,calowalam, glaskalam i spiewalam spokojne melodyjki na uspokojenie. Jakos udalo sie zalagodzic te straszna histerie:(.
Trauma dla wszystkich a tata przerazony jest do tej chwili. Co chwila ma jakies schizy ze dziecko ma goraczke, ze nie chce jesc itd. Przy czym tlumacze mu co chwila ze to efekt poszczepienny i dzis taka bedzie.
Oj rola matki i zony to ciezki etat ale gdyby nie my kochane panie to nasze dzieci i mezowie bez nas by zgineli. Stanowimy dla nich oaze spokoju ale i mieszanke wybuchowa dla nerw. I za to ci nasi mezyczni nas kochaja:). A im bardziej zolzowata kobieta tym bardziej kurczowo sie jej trzymaja.
A moja kruszynka w koncu zasnela glebszym i spokojniejszym snem. Biedne te dzieci ledwo z brzucha wyszly a tu juz tyle nerwow,stresow i dookola krzywde robia tylko, ech...Ciezki los niemowlaka:).