wystukane w wolnej chwiliKategorie: Żyj chwilą, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 6, liczba wizyt: 24319 |
Nadesłane przez: dorota dorota dnia 21-10-2012 00:10
Cichy dom, tylko muzyka w tle. Miał być miły sobotni wieczorek... A jest nic i złowroga cisza w powietrzu. Będą ciche dni?
Tak wiele się wydarzyło, ze jeszze nie miesci sie w głowie. Przydalby się długi spacer przy niskiej temperaturze by wystudzić rozgrzaną gowę. Ochłonąć - o tym marzę. By było nic. Może lepiej, że wszysycy zasnęli. Może wieczór wcale nie byłby tak miły? Moze te ciche dni bardziej na studzenie atmosfery niż na kłótnię? Chyba wszystkim domownikom dały się te chwile we znaki? Nawet zbuntowanemu nastolatkowi, który odreagował w możliwie najgorszy sposób. Ale nic to, po burzy zawsze jest słońce. Zaświeci i nam. Tylko że zamiast burz mamy częściej nawałnice.
Nadesłane przez: dorota dorota dnia 11-10-2012 15:21
Mała śpi, ja zjadłam obiadek, na fundacyjnym koncie zawiecha. Co tu zrobić więcej? Kolejną kawę? Tylko ostatnio pod mostkiem robi się ciężko przy oddychaniu :( Musze kawę ograniczyć i nauczyć sie relaksować. A do wizyty u psychoterapuetki tak daleko....
Słowo daję, że mam ochote wywalić w kosmos naszą służbę zdrowia, gdy dowiedziałam się, jakie "bajońskie sumy" idą na rehabilitację mojego dziecka. Przy zaburzonym rozwoju psychomotorycznym PFRON na cały rok 2500 zł dla osrodka wysyła... NFZ daje tygodniowo półtora godziny stałej rehabilitacji... Bogu dziękować, że są jeszcze konsultacje raz na 2-3 miesiące, a jak szczęscie dopisze to co miesiąc.... Tak to zdecydowanie mojemu dziecku pomaga... Co innego gdyby był autyzm... jakieś 1-2 zajęcia więcej... I za co ci lekarze biora swoje pensje, skoro na moją córkę idzie tak mało na leczenie? Tego nie jestem w stanie zrozumieć i straciłam do tego zawodu resztki szacunku. Dlaczego resztki? Bo duża jego część uleciała z dymem, gdy zaczęły się nasze wędrówki z dzieckiem po szacownym gronie lekarskim. Dzięki ich pomocy opanowałam chyba podstawy pediatri :) Najbardziej lubię powiedzenie - za miesiąc dziewczynka dogoni rówiesników :) Tak, cztery lata stukną w grudniu, a córcia dalej znacznie opóźniona. Dopiero trzeci neurolog zauwazył, ze coś się dzieje. Spoko - kiedy trafiamy na lekarzy - konowałów, nie robimy nic, tylko pokornie szkamy innego, który zna się na swoim zawodzie... A ile lat ja bym posiedziała w pracy, gdybym popełniałą błędy, wysnuwała złe diagnozy???? Ale lekarz takich problemów nie ma. A gdy my pokorni pacjencji nareście trafimy na wyuczonego lekarza, Boga ściskamy za nogi i gotowi jestesmy bajońskie sumy na prywatne wizyty wydawać. I tak się kręci
Ale nie psuję więcej sobie humoru, bo czarne chmury do głowy powracają! Zaraz odblokują system w fundacji i znów będę mogła księgowąć wpisy:) A lada moment w niedzielę szkolenie dla wolontariuszy Szlachetnej paczki. Osobiście znalazłam dwie rodziny, dla których poszukamy chętnych darczyńców. Mam nadzieję, że na szkoleniu dowiem się w jaki sposób ich pozyskiwać, bo mądrzejsza o bieganie za 1 %, wiem jak trudno jest...
Stowarzyszenie może się tez wyklaruje, po głowie krążą myśli, co powinno znaleźć się w statucie, ale tak trudno dobrać właściwe słowa. Gdy zasiadam do kartki paieru, to pustka....
Ale za to pani logopedka pochwaliła w poradni Zuzię. Z początku mała nie była w stanie się uspokoić i bałam się już, ze trzeba będzie badanie rozłożyć na raty, ale potem zaaklimatyzowała się i usiadła przy stoliku. Byłam dumna jak paw, gdy Zuzia poprawnie wskazywała paluszkiem obrazki, a potem gdy dopasowywała elementy w ukadance :) Oczywiście pochwaliłam się próba komunikacji za pomocą zdjęć i wprowadzaniem piktpogramów. Co prawda zdjęcia były już mocno naruszone, ale takawłaśnie jest moja córcia :)
A syn ACDC słucha, w weekend ma regaty - będzie się działo :)
oK, zasłużyłam na kawkę :)
Ps. dzięki za komentarz - myślę że resztki wytrwałości jeszcze mi zostały i będę działać, inaczej zwariowałabym
Nadesłane przez: dorota dorota dnia 09-10-2012 15:09
Od rana plączę się po domu z okropnym bólem głowy. Swiadoma jestem już tego, że to z negatywnych emocji, jakie powstają we mnie od wielu dni. Powstają gdyż dociera do mnie w jakiej rzeczywistości żyję. Czy jestem idealistką czy naiwniaczką, myśląc że moją córeczkę cały swiat zaakcpetuje i wpomoże w rozwoju jak ja? Na pewno nie wspomoże mje miasto, które już teraz na poziomie przedszkola najchętniej zamknęłoby ją w czterech ścianach domu. Kiedy dzieci wchodza w okres dostrzegania rówiesników wokół siebie i pałają chęcią zabawy z nimi, moja córka ma się pocieszyć 4 godzinami w tygodniu w grupie starszej o rok. A gdy grupa wychodzi na dwór bawić się, moja mała zostaje z panią w sali gdyż (cyt)" tak się prowadzi terapię".
Od dłuższego czasu próbuję wywrzeć nacisk na władach by utowrzyły grupę integracyjną 4 latków. Na "noże" jestem już poradnią psychologiczną pedagogiczną, gdyż upomniałam się o swoje. A dyrektorka przedszkola zwodzi. Jeszcze niedawno myslałam, że pisząc do burmistrzowej o całej sytuacji, ukazując plusy dodatkowej grupy integracyjnej, otworzę im oczy na nowe możliwości. Okazuje się jednak, ze oni doskonale wiedzą co tracą, ale i tak nic z tym nie zrobią. Ba - nawet nie pozwalają innym zadziałać. Kiedy kolejny raz poszłam do zaprzyjaźnionej dyrektorki przedszkola prywatnego by ponegocjować, przyparta do muru przyznała się wreście, że nie moze wziąć żadnego dziecka niepełnosprawnego, gdyż burmitrzowa nie da jej ani złotówki, a ją nie stac na dodatkowy personel. "My jestesmy za małe żuczki by podskoczyć burmitrzowej" - tak zakończyła. W efekcie już nawet nie pałam nienawiścią do dyrektorki, która mnie zwodziła, tylko mam ochotę podłożyć bombe pod budynek urzedu gminy. Ah - rozmarzyłam się...
Ok, malutka przypomina o obiadku, czas wrócić do obowiązków. pzrynajmniej wyrzuciłam to z siebie. Chociaz na chwilę zrobiło sie lżej