Życie z AniołkiemKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 80, liczba wizyt: 182372 |
Nadesłane przez: nowisia dnia 12-01-2011 10:47
Ruszyliśmy do przodu....zaczęłi się odzywać ws. pracy. Wczoraj byłam na pierwszysm spotkaniu...Firma w porządku, 20 lat działają na rynku 3miejskim. Rozmowa dość długa, wyczerpująca. Czy jest perspektywa?? Nie wiem, nie wiem czy oni by chciali, nie wiem czy ja bym chciała. Coś mi tam nie bardzo pasowało. Miałabym coprawda możliwość bardzo wiele się nauczyć, ale nie wiem, czy odpowiada mi taki klimat. Może to tylko takie wrażenie. W piątek jadę z kolei do Warszawy na spotkanie - ta fucha odpowiadałaby mi najbardziej. Nowy oddział firmy, mogłabym wykorzystać swoje kontakty biznesowe, branżę też bardzo dobrze znam. Kurcze ciekawa jestem jak silną mam konkurencję:) Zobacze jak to będzie wyglądało po spotkaniu. Na razie zapowiada się dość ciekawie.
Mój mąż też ruszył z miejsca, otworzyły się nowe perspektywy. Chyba jestem już trochę spokojniejsza. Brak stabilizacji może spowodować naprawdę niezłe zamieszanie. Oj za dużo ostatnio się dzieje - cieszę się jednak, że ruszyłam z miejsca. Kurcze ten ostatni rok, mam wrażenie, dołożył mi jakieś 15 lat, czuję się zmęczona, wyeksploatowana, mocno poobijana i doświadczona...Zastanawiam się, jak bardzo czasem życie musi nas przeczołgać, żebyśmy docenili wszystko to, co jeszcze mamy...
W poniedziałek wizyta u psychiatry...mam nadzieję, że nie spodziewam się zbyt wiele po tym spotkaniu...
Nadesłane przez: nowisia dnia 06-01-2011 18:16
Jestem jakaś wystrzelona w kosmos!! Nie wiem, podminowana, poddenerwowana...jakas masakra...
Na 17 stycznia mam wyznaczoną wizytę u psychiatry...mam nadzieje, że to coś pomorze. Kompletnie nie daje sobie rady z życiem codziennym. To chyba jednak depresja, czuję jak naturalne znieczulenie mineło i rozsypałam sie na malusieńkie kawałki. Zbyt wiele rzeczy dzieje się i przestałam ogarniać...muszę sobie pomóc...niby biore leki, ale jakos nie pomagają....Może jakaś sensowna psychoterapia da efekty...Widzę jak mój mąż też się rozsypuje, nie potrafie mu pomóc...nie potrzafie pomóc sobie...
Boże, nigdy nie sądziłam, że znajdzę się w takim punkcie w swoim życiu...chciałabym zasnąć i obudzić się jak już wszystko będzie poukładane...
Nadesłane przez: nowisia dnia 05-01-2011 11:54
...czekam...i nikt ws. pracy sie nie odzywa:( Może jestem zbyt niecierpliwa, bo w sumie zaczęłam poszukiwania tydzień przed świętami. Jak na razie 3 telefony i cisza...Dobrze się zaczęło i na razie zdechło...Może to przez te wszystkie święta, długie weekendy...mam taką nadzieję. Na prawdę, chciałabym już iść do pracy...odetchnę...
A poza tym??? Dziś nowy dzień, mroźny ale za to świeci słoneczko. Kulka w szkole, koleżanka wpadła na kawusie i tak zleciało do południa. Teraz myślę, co dalej...Popatrzę jeszcze na ogłoszenia o pracę.