Mama w pracy i po pracy oraz...synKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 107, liczba wizyt: 268045 |
Nadesłane przez: castilla 11-01-2011 11:44
...no i tydzień minał jak z bicza trzasł! Sporo jednak rzeczy załatwionych...
Np. zepsuł się samochód - na całe szczęscie w sobotę i poniedziałek miałam wolny, więc udało się naprawić...ufff!
Jedziemy sobie z Miłoszkiem, a tu nagle...działa tylko pierwszy, trzeci i piąty bieg! Dotelepałam się z powrotem do dziadków ( momentami zmieniając biegi oburącz!), bo pomyślełam,że nie wycofam już z tego mojego "bunkra", czyli parkingu podziemnego. I dobrze zrobiłam! W niedzielę, z pomocą sąsiada, wypchnęlismy auto spod bloku dziadków i dojechałam do warsztatu (tylko już na "jedynce" i na "piątce") - specyficzna jazda. Jeszcze mi facet wygrażał, że zajmuje lewy pas (bo tam mialam zjechać). Nie mogłam mu posłać "fucka", bo dwoma rekami wrzucałam biegi (ostałe :), no ale nie ma sie napisane, że ma się awaryjny samochód (ew.włączyć awaryjne), ale przecież nie byłam na holu. No , ale zostawiłam tam auto, rano w poniedziałek zabrał się za nie mechanik i całe szczęście linka w skrzyni biegów tylko do wymiany i już znowu jeżdzę. Ale "rajd" był czaderski! :)
Z Miłoszkiem na kontroli nóżek i chodzenia byliśmy już ostani raz! Hurra! Po pokazaniu, że już chodzi i nawet momentami stoi bez trzymanki, mamy polecenie kupić mu wygodne buty i niech chodzi i ...tyle!
To na razie kłopot z głowy, jeszcze tylko obowiązkowe szczepienie i wychodzimy na "zero"! :)))