Moje-MacierzyństwoKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 82, liczba wizyt: 229774 |
Nadesłane przez: exarol 15-02-2016 22:56
Kiedyś, dawno temu, na początku macierzyństwa przeczytałam artykuł o tym, że dzieci pracujących matek są mądrzejsze. Że instytut jakiś tam, przeprowadził jakieś tam badanie i że okazało się, że owszem, pracujące mamy mają mądrzejsze pociechy. Nie pytaj mnie gdzie to przeczytałam, bo nie pamiętam, nie pamiętam też szczegułów artykułu. W pamięci pozostał mi tylko nagłówek. Jakiś czas temu ów nagłówek powrócił do mnie, ale nie dlatego, że mam wybitne dziecko, a dlatego, że Mania w okresie choroby zapomniała wiele z umiejętności, które opanowała do tej pory.
FAKT. Dzieci pracujących matek muszą być asertywne, muszą umieć o siebie walczyć, muszą umieć postawić na swoim. A dlaczego? A no właśnie dlatego, że muszą. Dzieci pracujących matek bardzo często uczęszczają do żłobków, jeśli nie do żłobków to do przedszkoli a jeśli omijają już nawet ten etap, na pewno nie ominie ich świetlica po zajęciach w podstawówce ( nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie do końca drugiej klasy podstawówki dzieci MUSZĄ być odbierane ze szkoły przez osobę dorosłą). To wszystko sprawia, że nasze pociechy stają się waleczne. Nie mają wyjścia.
Dzieci pracujących matek są bardziej samodzielne. No cóż, trochę jakby nie mają wyjścia, tata siedzi w pracy od świtu do zmierzchu, mama po pracy odbiera dziecko z placówki oświatowej, w domu gotuje, sprząta, pierze i prasuje, czasami nawet pozwoli sobie obejrzeć ulubiony program w TV. Takie „pracujące” dziecko musi dosyć szybko nauczyć się zrobić sobie kanapkę, musi wyprowadzić psa na spacer bo w grafiku mamy brakuje już na to miejsca, musi samo się wykąpać, po sobie posprzątać i samo przygotować sobie ubranie do szkoły. Wiem, że jesli będę mamą na bezrobociu gdy Mania wejdzie już w ten wiek to jak siebie znam będę małą we wszystkim wyręczać ( taki już mam głupi charakter), ale jeśli będę pracowała to Mania będzie musiała poradzić sobie sama…
Moje dziecko obala mity. Jestem pracującą matką, Mania teoretycznie jest żłobkowym dzieckiem, w praktyce, od października spędza więcej czasu w domu niż w żłobie. A że ja pracować muszę to w tym okresie małą zajmował się trochę tata, trochę babcia ( teściowa), niania, kilka razy moja siostra, oraz moja mama. Jak wygląda zajmowanie się moim dzieckiem przez powyższe osoby? No cóż, pozwalają jej na wszystko, dają jej wszystko, niczego od niej nie oczekują. W konsekwencji tego mała nie sika już do nocnika, jest rozwydrzona jak dziadowski bicz, jeśli czegoś jej zabraniam to wpada w czarną rozpacz, którą słyszą wszyscy w promieniu pół kilometra. Praca, matce nie zawsze popłaca, głównie dlatego, że nawet gdy wracam już do domu i mogłabym spędzić z nią trochę czasu, oraz czegoś ją nauczyć to najzwyczajniej w świecie nie mam siły. Staram się, ale jaki w tym cel skoro ja wbijam małej do główki że sikamy do nocnika a nie w majty, a następnego dnia babcia zaklada Mani pampersa. Po co mam ją uczyć, że nie zawsze dostajemy to co chcemy, skoro każdy kto do niej przychodzi ma dla niej prezent. To takie błędne koło jest, które psuje moją córcię. Czasami jestem zła, że nie mam w sobie tyle siły, żeby mimo wszystko codziennie z nią walczyć i wpajać jej dobre nawyki, ale po prostu jej nie mam. Staram się pracować na 2 zmianę aby łatwiej zorganizować opiekę dla młodej. Mój dzień wygląda następująco: pobudka z Manią o 6, pół dnia zmagań z Majuchą, na 14 do pracy, w domu jestem przed 23, zanim zasnę jest 1 i tak w kółko. Możesz pomyśleć, że się nad sobą użalam, pewnie trochę tak, ale jestem skrajnie wyczerpana a cierpi na tym moja córeczka.
A zatem czy dzieci pracujących mam są mądrzejsze? Chyba jednak nie zawsze…