FilmComment- grafomaństwo kinomaniaka...Kategorie: Film i Telewizja Liczba wpisów: 27, liczba wizyt: 48454 |
Nadesłane przez: Kony 06-08-2014 22:08
GRAWITACJA
Bezkres kosmosu- temat fascynujący ludzi od tysięcy lat. Już starożytni astronomowie badali niebo i nadali imiona planetom. W roku 1969, dokładnie 16 lipca, odbyło się pierwsze lądowanie na księżycu: Neil Armstrong, Edwin Aldrin oraz Michael Collins jako pierwsi dotykają powierzchni księżyca. Od tego czasu minęły lata i z pewnością wiele zmieniło się w technologii, a sam kosmos powoli odkrywa przed nami swoje tajemnice. Ale czy My, zwykłe szaraczki, zdajemy sobie sprawę, jak wygląda praca kosmonauty po przebiciu się przez atmosferę? „Grawitacja” nieco nam tą tematykę przybliża.
Filmowa historia zaczyna się niewinnie, acz fascynująco: astronauci wykonują standardową misję na orbicie, sprawdzają stan techniczny stacji, przeprowadzając próby itd. Sytuacja diametralnie się zmienia, kiedy w stronę bohaterów zaczynają lecieć rozpędzone szczątki zniszczonej satelity…
Aktorsko jest to film jednej osoby- Sandra Bullock wciela się w postać dr. Ryan Stone i to z nią będziemy przeżywać przygodę. Postacią drugoplanową, lecz bardzo istotną jest Matt Kowalski, w którego wciela się z kolei George Clooney. Jak im poszło? George zagrał jak zwykle dobrze i naturalnie, ale pani Sandra… powiem tak: wow! Wszystko skupia się na niej, to ona fabularnie ciągnie cały film i robi to naprawdę świetnie! Nie jest to łatwa rola, ponadto odgrywanie tej postaci fizycznie musiało być niezwykle wyczerpujące, ale wyszło bardzo dobrze! Nie bez powodu Sandra Bullock za rolę Ryan Stone była nominowana do Oscara i zdobyła Złoty Glob.
Teraz dochodzimy do najważniejszego: pozwolę sobie połączyć kwestie techniczne z reżyserią. Bo to, co zrobił Jonas Cuaron wraz ekipą jest po prostu nieprawdopodobne! Efekty specjalne są niesamowite! Wszystko zrobione jest z tak wielką pieczołowitością, że ciężko uwierzyć w fakt, iż film kręcony był w studiu filmowym. Jakby tego było mało, pierwsza scena trwa blisko 17 minut! Bez ani jednego cięcia, jest to jedno długie ujęcie. Coś niesamowitego, zupełnie zmienia to odbieranie obrazu przez widza. Tak majestatycznych scen jest w filmie bardzo wiele. Dodajmy do tego dźwięk, bo przedstawiając próżnię jest on kluczowy: to trzeba usłyszeć, bo wręcz ciężko to opisać. Mistrzowska robota, a dodając do tego świetną muzykę tworzymy obraz, obok którego nie da się przejść obojętnie! Całości dopełnia doskonały montaż, który spaja w całość to filmowe cudo. Film zdobył aż siedem Oscarów za: reżyseria, muzyka, efekty specjalne, zdjęcia, dźwięk, montaż dźwięku, montaż. Jakieś pytania?
Nie będę się więcej rozpisywał, bo chyba nie poszedł bym dzisiaj spać. „Grawitacja” jest technicznym majstersztykiem kinematografii! Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie negował tej tezy. Jednak nie znaczy to, że jest to film dla wszystkich. Fabuła jest ciężka, klimat bardzo specyficzny i nie każdy będzie w stanie się w niego wczuć. Pierwsze skrzypce gra Sandra Bullock, którą nie wszyscy muszą lubić i prawdopodobnie szerszej publiczności niekoniecznie kojarzy się z wybitnym aktorstwem. Jednak akurat ten pogląd należy jak najszybciej zmienić, ponieważ jest to artystka o nieprzeciętnych umiejętnościach. Jedno jest jednak pewne: prolog nakręcony w jednym ujęciu oraz scena pożaru rosyjskiej stacji są tak doskonałe, że aż niewyobrażalne. Scenariusz nie każdemu musi przypaść do gustu, ale obejrzeć "Grawitację" po prostu trzeba!
MOJA OCENA: 9